18. Psycholog

189 11 5
                                    

*Perspektywa Tony'ego*

Rano obudziło mnie chrapanie Dylana. Rozejrzałem się w około. Byłem w salonie. Hailie spała skulona na fotelu, Dylan na jednej z kanap, a ja na drugiej. Spojrzałem na ekran mojego telefonu. Była godzina 9:00. Najwyższy czas wstawać. Podniosłem się i szturchnąłem brata.

- Ej, Dylan, wstawaj - mruknąłem.

Skierowałem się do kuchni i spotkałem tam Shane'a. Jadł śniadanie.

- Hej - powiedział.

- Siema - odpowiedziałem.

- Co tam?

- Dobrze. Oni tam jeszcze śpią. Co masz do jedzenia?

- Płatki z mlekiem. Nic lepszego nie ma.

Podszedłem do szafki i wyjąłem sobie miskę. Przygotowałem dla siebie śniadanie, po czym usiadłem obok bliźniaka.

Po chwili do pomieszczenia weszła też Hailie.

- Hejka - powiedziała zaspanym głosem.

- Hej dziewczynko. Masz płatki i mleko. Zrób sobie jedzenie - powiedział Shane, podając jej wspomniane produkty.

Hailie usiadła obok nas ze swoją miską płatków i też zaczęła jeść.

Po jakimś czasie przyszedł też Dylan, Vince i Will. Usiedli z nami przy stole. Po kilku minutach, odezwał się najstarszy brat:

- Shane i Tony. Dzisiaj macie sesję z panią psycholog. W waszym życiu ostatnio dużo się wydarzyło i nie chciałbym, by odbiło się to na waszym zdrowiu psychicznym. Zjawicie się w gabinecie psychologa o godzinie 12:00.

Ja i bliźniak zaniemówiliśmy. Po co? Przecież wszystko z nami dobrze.

- Przecież nie jesteśmy jacyś nienormalni! - powiedziałem.

- Tak, ale ta pani wam pomoże - odpowiedział Will ze spokojem.

- Ale z czym ona chce nam pomóc, jeśli my nie mamy żadnego problemu?! - zdenerwował się Shane.

- Jedziecie dziś do psychologa i koniec kropka. Nie ma innej możliwości - oznajmił chłodno Vince.

Wszyscy zamilkliśmy. Kiedy skończyłem jeść, poszedłem na górę by przygotować się na spotkanie z tą panią.

Kiedy nadeszła pora wyjazdu, razem z Shanem wsiadłem do jego samochodu. Zająłem miejsce pasażera, a on kierowcy. Jechaliśmy do miejsca, które wskazał Vince. Jak się okazało, nie było ono bardzo daleko od naszej rezydencji.

Kiedy już dojeżdżaliśmy, Shane się odezwał.

- Wiesz co robić? - zapytał.

- Pewnie. Od razu pożałuję, że zgodziła się na tę robotę - powiedziałem i odchyliłem głowę do tyłu.

- No i super.

Budynek przed którym zaparkowaliśmy był dość mały. Wokół niego rosło pełno różnych kolorowych kwiatków. Aż za dużo.

Kiedy weszliśmy do środka, przywitała nas pani w blond włosach, które sięgały jej trochę za ramiona. Miała też grzywkę i uśmiechała się do nas. Nie odwzajemniliśmy jej uśmiechu. Nie mieliśmy powodów do radości.

Usiedliśmy na fotelach naprzeciwko jej i wpatrywaliśmy się w nią ze znudzeniem.

- No dobrze, więc który to który? - zapytała.

Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z bliźniakiem, po czym on powiedział.

- No ja to Shane.

- A ja Tony - powiedziałem.

- Ja to ten starszy.

- A ja młodszy.

- Dobrze. Przepraszam, jeśli będę was na początku mylić, ale jesteście do siebie bardzo podobni - powiedziała psycholożka.

Po prostu niemożliwe. Przecież jesteśmy bliźniakami...

- Więc słyszałam, że w waszym życiu działo się ostatnio dużo rzeczy. Powiecie mi, jak się wtedy czuliście? - zapytała.

- Jak dużo naszej rozmowy przekażesz Vincentowi? - zapytałem, by zmienić temat.

Psycholożka wydawała się być zmieszana, lecz po chwili odpowiedziała.

- Nasze rozmowy są prywatne i mają na celu poprawienie waszego samopoczucia.

- A zdziwisz się, jeśli powiem, że czujemy się prześwietnie i nie potrzebujemy pani pomocy? - powiedział Shane.

Kobieta wzięła głęboki wdech. Traciła do nas cierpliwość.

- Jeżeli wszystko byłoby dobrze, nie było by was tutaj - odpowiedziała.

- I tu pani się myli, ponieważ wszystko jest u nas w jak największym porządku - oznajmiłem, patrząc na nią morderczo.

- No dobrze, zakończymy już naszą dzisiejszą sesję. Dziękuję i do widzenia - powiedziała psycholożka, wskazując na drzwi wyjściowe.

Ja i Shane wstaliśmy i opuściliśmy to głupie miejsce. Przy okazji, mój bliźniak postanowił zerwać kilka kwiatków z ogródka przed gabinetem, by dać je Hailie.

Wróciliśmy do domu i czekał już tam na nas Vince.

- Jak było na sesji? - zapytał.

- Prześwietnie - zakupił Shane.

- Po prostu nie mogę się doczekać kolejnej wizyty - mruknąłem.

Vincent wzniósł oczu do sufitu, po czym poszedł do swojego gabinetu.

Ja i Shane rozeszliśmy się do swoich pokoi.

Resztę dnia, spędziłem na odpoczywaniu.

Ocena, krytyka i błędy------>

Rodzina Monet Bliźniacy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz