*Perspektywa Tony'ego*
Rano obudziło mnie chrapanie Dylana. Rozejrzałem się w około. Byłem w salonie. Hailie spała skulona na fotelu, Dylan na jednej z kanap, a ja na drugiej. Spojrzałem na ekran mojego telefonu. Była godzina 9:00. Najwyższy czas wstawać. Podniosłem się i szturchnąłem brata.
- Ej, Dylan, wstawaj - mruknąłem.
Skierowałem się do kuchni i spotkałem tam Shane'a. Jadł śniadanie.
- Hej - powiedział.
- Siema - odpowiedziałem.
- Co tam?
- Dobrze. Oni tam jeszcze śpią. Co masz do jedzenia?
- Płatki z mlekiem. Nic lepszego nie ma.
Podszedłem do szafki i wyjąłem sobie miskę. Przygotowałem dla siebie śniadanie, po czym usiadłem obok bliźniaka.
Po chwili do pomieszczenia weszła też Hailie.
- Hejka - powiedziała zaspanym głosem.
- Hej dziewczynko. Masz płatki i mleko. Zrób sobie jedzenie - powiedział Shane, podając jej wspomniane produkty.
Hailie usiadła obok nas ze swoją miską płatków i też zaczęła jeść.
Po jakimś czasie przyszedł też Dylan, Vince i Will. Usiedli z nami przy stole. Po kilku minutach, odezwał się najstarszy brat:
- Shane i Tony. Dzisiaj macie sesję z panią psycholog. W waszym życiu ostatnio dużo się wydarzyło i nie chciałbym, by odbiło się to na waszym zdrowiu psychicznym. Zjawicie się w gabinecie psychologa o godzinie 12:00.
Ja i bliźniak zaniemówiliśmy. Po co? Przecież wszystko z nami dobrze.
- Przecież nie jesteśmy jacyś nienormalni! - powiedziałem.
- Tak, ale ta pani wam pomoże - odpowiedział Will ze spokojem.
- Ale z czym ona chce nam pomóc, jeśli my nie mamy żadnego problemu?! - zdenerwował się Shane.
- Jedziecie dziś do psychologa i koniec kropka. Nie ma innej możliwości - oznajmił chłodno Vince.
Wszyscy zamilkliśmy. Kiedy skończyłem jeść, poszedłem na górę by przygotować się na spotkanie z tą panią.
Kiedy nadeszła pora wyjazdu, razem z Shanem wsiadłem do jego samochodu. Zająłem miejsce pasażera, a on kierowcy. Jechaliśmy do miejsca, które wskazał Vince. Jak się okazało, nie było ono bardzo daleko od naszej rezydencji.
Kiedy już dojeżdżaliśmy, Shane się odezwał.
- Wiesz co robić? - zapytał.
- Pewnie. Od razu pożałuję, że zgodziła się na tę robotę - powiedziałem i odchyliłem głowę do tyłu.
- No i super.
Budynek przed którym zaparkowaliśmy był dość mały. Wokół niego rosło pełno różnych kolorowych kwiatków. Aż za dużo.
Kiedy weszliśmy do środka, przywitała nas pani w blond włosach, które sięgały jej trochę za ramiona. Miała też grzywkę i uśmiechała się do nas. Nie odwzajemniliśmy jej uśmiechu. Nie mieliśmy powodów do radości.
Usiedliśmy na fotelach naprzeciwko jej i wpatrywaliśmy się w nią ze znudzeniem.
- No dobrze, więc który to który? - zapytała.
Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z bliźniakiem, po czym on powiedział.
- No ja to Shane.
- A ja Tony - powiedziałem.
- Ja to ten starszy.
- A ja młodszy.
- Dobrze. Przepraszam, jeśli będę was na początku mylić, ale jesteście do siebie bardzo podobni - powiedziała psycholożka.
Po prostu niemożliwe. Przecież jesteśmy bliźniakami...
- Więc słyszałam, że w waszym życiu działo się ostatnio dużo rzeczy. Powiecie mi, jak się wtedy czuliście? - zapytała.
- Jak dużo naszej rozmowy przekażesz Vincentowi? - zapytałem, by zmienić temat.
Psycholożka wydawała się być zmieszana, lecz po chwili odpowiedziała.
- Nasze rozmowy są prywatne i mają na celu poprawienie waszego samopoczucia.
- A zdziwisz się, jeśli powiem, że czujemy się prześwietnie i nie potrzebujemy pani pomocy? - powiedział Shane.
Kobieta wzięła głęboki wdech. Traciła do nas cierpliwość.
- Jeżeli wszystko byłoby dobrze, nie było by was tutaj - odpowiedziała.
- I tu pani się myli, ponieważ wszystko jest u nas w jak największym porządku - oznajmiłem, patrząc na nią morderczo.
- No dobrze, zakończymy już naszą dzisiejszą sesję. Dziękuję i do widzenia - powiedziała psycholożka, wskazując na drzwi wyjściowe.
Ja i Shane wstaliśmy i opuściliśmy to głupie miejsce. Przy okazji, mój bliźniak postanowił zerwać kilka kwiatków z ogródka przed gabinetem, by dać je Hailie.
Wróciliśmy do domu i czekał już tam na nas Vince.
- Jak było na sesji? - zapytał.
- Prześwietnie - zakupił Shane.
- Po prostu nie mogę się doczekać kolejnej wizyty - mruknąłem.
Vincent wzniósł oczu do sufitu, po czym poszedł do swojego gabinetu.
Ja i Shane rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Resztę dnia, spędziłem na odpoczywaniu.
Ocena, krytyka i błędy------>
CZYTASZ
Rodzina Monet Bliźniacy
Teen FictionJest to moja wersja książki "Rodzina Monet" autorstwa Weroniki Anny Marczak. Moja wersja tej książki skupia się głównie na losach Shane'a i Tony'ego. Może zawierać spojlery do oryginalnych książek RM! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Moją przygo...