*Perspektywa Hailie*
Następnego dnia nareszcie mogłam iść do szkoły. Wstałam i kiedy byłam gotowa, szybko zeszłam na dół.
W kuchni siedzieli bliźniacy. Usiadłam obok nich i zaczęłam jeść śniadanie.
- Ale jesteś szczęśliwa...- powiedział Shane.
- Idziemy do szkoły, super! - zażartował Tony.
Westchnełam. Mimo wszystko dobry humor mnie nie opuszczał.
- Tak, cieszę się, bo idę do szkoły - powiedziałam.
- Że tak się da? Cieszyć się z tego, że idzie się do szkoły? - rozmyślał Tony.
- Dziewczynko, jak tamta dziewczyna znowu będzie chciała ci coś zrobić, to nam powiedz, okej? - zapytał Shane.
- Niech tylko spróbuje cię tknąć - dodał Tony.
Pokiwałam twierdząco głową.
- I zdjęcia jak coś już nie ma. Vince je usunął.
- Naprawdę? Dziękuję - powiedziałam.
- Dobra, to dalej, jedziemy - powiedział Shane i wstał od stołu.
Kiedy znaleźliśmy się na parkingu szkolnym, prawie każdy na nas patrzył. Cieszyłam się z tego, że nareszcie nauczyłam się tym nie przejmować.
Pożegnałam się z braćmi i poszłam pod salę, w której miałam lekcję. Czekała tam na mnie moja przyjaciółka.
- Hejka, Hailie! - powiedziała i mnie przytuliła.
- Hej, Mona - odpowiedziałam.
- Mega się cieszę, że wróciłaś do szkoły.
- Ja też...
Przypomniałam sobie o tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Porwanie, wszyscy bracia Monet w szpitalu...
- Coś się stało? - zapytała Mona.
- Nie, nic - westchnęłam. - Co teraz o mnie mówią?
Przyjaciółka wyglądała na zmieszaną. Rozejrzała się po korytarzu, po czym patrzyła na swoje buty.
- No... różne rzeczy...- powiedziała w końcu.
- Powiedz mi, chcę wiedzieć - zachęcałam ją.
- Jedni cię podziwiają... inni nienawidzą...
- Wiecie wszystko o tej akcji z Santanem?
- Wszystko nie. Trochę coś tam... ciężko stwierdzić, co jest prawdą, a co ludzie sobie dopowiadają...
W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję.
- Dobra, porozmawiamy o tym później - powiedziałam.
Po kilku lekcjach był czas na lunch. Wzięłam swoje jedzenie i razem z Moną usiadłyśmy przy naszym ulubionym stole. Rozejrzałam się po stołówce w poszukiwaniu bliźniaków. Siedzieli jak zawsze przy stoliku Monetów.
Nagle do naszego stołu podeszła Kate.
- O, Hailie Monet - powiedziała dziewczyna.
Spojrzałam na nią. Nie miałam ochoty na rozmowę, ale skoro już nadążyła się okazja...
- O, Kate... - powiedziałam wstając.
Zdałam sobie sprawę, że nadal nie znałam nazwiska.
Stałyśmy na przeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Dziwiłam się, że ma tyle odwagi. Przecież za nami są moi bracia.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Niczego - odpowiedziała.
- Więc po co tu przychodzisz? Chcesz mnie znowu ośmieszyć? - zdziwiłam się słysząc z jaką pewnością siebie to mówię.
Teraz patrzyli na nas chyba wszyscy znajdujący się na stołówce. Nawet bliźniacy.
- Zniszczę cię, Hailie Monet, obiecuję - powiedziała.
- Możesz spróbować - odpowiedziałam.
Nagle za mną znaleźli się bliźniacy.
- Jak zadzierasz z nią, to też z nami - powiedział Shane.
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę ze zdziwieniem. Po chwili się odezwała:
- Wy też jesteście beznadziejni. Nie widzicie tego, że ona weszła wam na głowę! Mówi, że chce buty, proszę bardzo, dostaje. Chce samochód, dostaje i to złote porsche, którym na pokaz kiedyś tu przyjechała...
- Milcz - powiedział Tony.
Pierwsza łza już spłynęła mi po policzku. Czyli wszyscy mnie tak widzą? Każdy znajdujący się na stołówce na nas patrzył i na pewno wszystko słyszał. Chciałam stąd uciec, ale Shane mnie trzymał. Mona dyskretnie podała mi chusteczkę, którą chętnie przyjęłam.
- A tobie nie jest wstyd? - zapytał Tony.
Przez chwilę myślałam, że pytanie kieruje do mnie, lecz pytał Kate.- Robisz z siebie pośmiewisko, by co? Zaszkodzić naszej siostrze?! Czy może wystawiasz nas na próbę?! - zapytał Tony.
- Co, sprawdzasz jak szybko zareagujemy? - dodał Shane.
Dziewczyna patrzyła na nas przez chwilę. Chyba myślała nad tym, co ma powiedzieć.
- Ostatnio, wtedy kiedy wasza Perełka się wywróciła, nikt nie przyszedł jej na pomoc - odparła Kate.
Rzadko kiedy ktoś nazywał mnie "Perełką". Mimo wszystko wiedziałam, że niektórzy mnie tak nazywają i stwierdziłam, że średnio mi się to podoba.
- Teraz będziesz nam wytykać nasze błędy?! - powiedział Tony. Był już naprawdę zły.
Nagle podeszła do nas nauczycielka. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Monet, Smith, pan dyrektor na pewno chętnie posłucha, co macie do powiedzenia. Zapraszam do niego - powiedziała.
Bliźniacy spojrzeli na siebie. Tony jak zawsze wywrócił na to oczami.
Nastepnie Shane powiedział do Kate:
- Będziesz się tłumaczyć przed dyrciem.
-------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.Miłego dnia/nocy <33
CZYTASZ
Rodzina Monet Bliźniacy
Dla nastolatkówJest to moja wersja książki "Rodzina Monet" autorstwa Weroniki Anny Marczak. Moja wersja tej książki skupia się głównie na losach Shane'a i Tony'ego. Może zawierać spojlery do oryginalnych książek RM! ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Moją przygo...