Koszmary. One powróciły. Tej nocy nie potrafiłam zmrużyć oka. Gdy zasnęłam na kilka godzin obudziłam się z krzykiem, jak i płaczem. Ból wrócił. Nie rozumiałam, dlaczego. Tyle czasu było dobrze. Potrafiłam funkcjonować z uśmiechem na twarzy, a od pewnego momentu wszystko się waliło. Cała praca poszła na marne. Wspomnienia nawiedzały moją głowę. Demony przeszłości nie odpuszczały.
Podjechałam na posterunek policji zmęczona. Zaparkowałam tuż obok wejścia. Za nim wyszłam z samochodu spojrzałam w swoje odbicie. Byłam blada, miałam oczy podkrążone, jak i sine. Usta również nabierały fioletowego koloru. Nie wyglądałam najlepiej. Wiedziałam, że od razu zostanie to zauważone. Nienawidziłam ich troski. Marzyłam o tym, aby być niewidzialna. Wtedy mogłabym pozostać sobą. Jednak nie posiadałam takiej możliwości. Udawanie idealnej pozostało ze mną na zawsze.
Weszłam do swojego gabinetu zadowolona, było tu bardzo przytulnie. Na biurku znajdowały się akta sprawy. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nareszcie. Czekanie na nową pracę by mnie wykończyło. Nie potrafiłam w ten sposób funkcjonować. Teraz otrzymałam możliwość zajęcie myśli. Usiadłam na swoim fotelu sięgając po dokumenty. Pochłonęłam się w lekturze. Wpierw skupiałam uwagę na zdjęciach. Po takim okresie przestały wzbudzać emocje. Brzmiało to źle, ale nie pozostało we mnie zbyt wiele oznak człowieczeństwa. Zatraciłam wszystko. Byłam zgnita. Martwa. Tego dnia otrzymałam zabójstwo Julie Jones. Zaledwie dziewiętnastoletniej studentki medycyny. Została porwana, a dzień później znaleźli ją martwą w ciemnych alejach Los Angeles. Zadźgano ją nożem czternaście razy. Zainteresował mnie ten schemat. Odkryli jej ciało dzisiejszej nocy, było świeże. Nie posiadaliśmy jeszcze żadnych informacji. Zanotowałam kilka ważnych elementów na tablicy korkowej oraz przypięłam zdjęcie. W ciągu tej chwili zebrali się pracownicy policji. Poprosiłam sekretarkę o sprowadzenie rodziców ofiary. Potrzebowałam z nimi porozmawiać, dowiedzieć się kim była ta dziewczyna. Następnie skierowałam się do Liama. Zapukałam, ale nikt nie usłyszał. Postanowiłam otworzyć. Nie uwierzyłam własnym oczom. Parsknęłam cicho zdezorientowana. Zayden stał u boku szeryfa dziwnie rozweselony. Chciałam wiedzieć o co chodziło. Ale nie umiałam się wysłowić. Zastygłam wpatrując się w nich. Marzyłam o tym, aby nigdy więcej nie zobaczyć tego bruneta. Tego dnia również prezentować się bosko, miał na sobie czarne garniturowe spodnie, które idealnie komponowały się z koszulą, której rękawy były delikatnie podwinięte. Ukazywały tatuaże. On miał pierdolone tatuaże. Jego matka nienawidziła ich. Gdy jeszcze za dziecka opowiadał, jak bardzo mu się podobają naradzała się kłótnia. Twierdziła, że to oznaki więzienia, gangów oraz przestępców. Sprzeciwił się. Byłam w szoku. Normlanie zachowywał się jak posłuszny dzieciak. Oderwałam od niego wzrok spoglądając na drugiego z nich. Kolejny bóg urody. Tego dnia miał na sobie granatowy garnitur perfekcyjnie pasujący do jego piękna. Nie ułożył włosów. Przez co były w niewielkim nieładzie. Zastanawiałam się nad jednym. Gdzie ja byłam? Odczuwałam zdekoncentrowanie. Peszyli mnie, gdy przeszywali wzrokiem me ciało. Czułam się nago. Mimo czarnych spodni i cienkiego, białego materiału obcisłych bodów. Jakbym zapadła się pod ziemie. Nabrała mnie ochota na nagłe wycofanie się. Gdy w końcu po pokoju rozniósł się jeden z tych aksamitnych głosów. Nienawidzę siebie! Skarciłam się za te myśli. Pod tymi boskimi ciałami kryły się tajemnice. Nie mogłam w nich się zatopić. Liczyłoby to się z ukazaniem swoich, a ja już miałam ich za wiele. Moje własne wystarczały. Przywoływały ból, cierpienie innych, jak i radość potrafiła je zamazać. Wtedy nie doznawałam uczucia samotności, a to było przyjemne. Poczucie odosobnienia trzymało się mnie od wielu lat. Przyzwyczaiłam się.
- Mel? – Liam zbliżył się do mnie przywracając do rzeczywistości – Dobrze, że przyszłaś. Mam sprawę.
Ta słowa nie znaczyły dobrze. Oczekiwał czegoś ode mnie, gdy tuż obok stoi sam Zayden Collins. Jeżeli miało być to coś wspólnego z nim bałam się. Sama myśl o nim wywoływała dreszcze. Nie mogłam spędzać z brunetem zbyt wiele czasu. Czy chciałam? Nie wiem. Czy dobrze to na mnie wpłynie? Na pewno nie.
CZYTASZ
Demons Of The Past
Romance,, Nieważne ile próbowała, demony przeszłości ją nie opuszczały" Pierwsza część dylogii Past