Rozdział 6

140 7 2
                                    

                Czarne charaktery. W każdej opowieści znajdował się choć jeden. Już od dziecka mnie intrygowały. Posiadały różnorodne powodu, przez które trafiły w mrok życia. W swej historii miałam wiele złych postaci. Sama jedną z nich byłam. Katastrofą, do której lepiej się nie zbliżać. Maska, którą przybierałam idealnie zakrywała każdy pęknięty kawałek mojej osobowości. Byłam jak puzzle, których nie możliwe pozostało ułożenie. Nie dało się mnie uratować. Ale zasłużyłam na cierpienie. Przecież zniszczyłam ojcu życie. Każdego dnia powtarzał, że gdyby nie ja byłby szczęśliwy. Na zawsze pozostałam wpadką nie do uratowania. Zniszczonym, zgnitym problemem. Z tą myślą funkcjonowałam przez ostatnie dni. Mimo to nie umiałam odebrać sobie życia. Tylko dlaczego? Przecież jako nastolatka tak bardzo tego pragnęłam. Pogubiłam się w swoich myślach. Panuje tam chaos. Cierpienie.

***

Włożyłam klucze do zamka otwierając drzwi do gabinetu. Do mych uszu docierały jedynie ćwierki ptaków. Brzmiały jak melodia dla mych uszu. Spokój. Należał za równo do przyjemnych, jak i przykrych elementów codzienności. W nieładzie łatwiej mi się funkcjonuje. Mniej myślałam o problemach, a więcej o liczących się rzeczach. Takich jak praca. Odłożyłam swoje rzeczy przy biurku, a następnie ułożyłam się wygodnie na siedzeniu. Dochodziła siódma. Za niedługo policjanci zaczną przyjeżdżać. Kolejny dzień na posterunku czas zacząć. Popijając kawę włączyłam media społecznościowe. Chciałam poznać artykuły o zabójstwie Julie. Jednak pierwszy, który ukazał się mym oczom już mi się nie spodobał. Robiliśmy wszystko, aby sprawa z Las Vegas na razie nie wyszła na jaw, a i tak za mało. Dziennikarz rozpisał się o powiązaniu morderstw studentek. Skąd wiedział? Przeklinałam wściekła. Na dodatek nazwali go. Morderca z ciemnej alejki. Idealnie pasowało. Lecz byłam świadoma tego, jak mocno można człowieka w ten sposób podbudzić. Mój strach był uzasadniony. Znaleźliśmy dwa ciała, ale nikt nie był świadomy, ile jeszcze ich się kryje. Walnęłam dłonią o stół pisząc wiadomość do szeryfa. Powiadomiłam go o niekontrolowanym wycieku. Przeglądając dalej natknęłam się na film. Nie wierzę. Był to wywiad z rodzicami Naomi. Spod posterunku. Ojciec zmarłej opowiadał o naszym przesłuchaniu. Stwierdził, że zadawaliśmy bezsensowne pytania i nigdy nie znajdziemy zabójcy. Zmotywował mnie. Aczkolwiek znałam tą technikę mediów. Próby zniszczenia policji były tutaj częste. Nie mogliśmy się dać. Przesłałam wideo Liamowi, aby się z nim zapoznał. Jak i Cassandrze, aby zrobiła wszystko by zniknęło z sieci. Gdy do rzeczywistości przywróciło mnie skrzypnięcie drzwi. Zayden wszedł do środka wygładzając czarny T-shirt dobrze komponujący się z ciemnoniebieskimi spodniami. Spojrzał na mnie ukazując swoje białe zęby. Nie odwzajemniłam tej radości. Przez co mu również zszedł uśmiech z twarzy.

- Wyciekła informacja o powiązaniu tych dwóch spraw – oznajmiłam spoglądając wprost w jego oczy.

- Co za chuj to umożliwił? – złość, spiął się po usłyszenia tej wiadomości.

Carson uznał poszukiwanego za perfekcjonistę, który lubił wysłuchiwać komplementów. Każde słowa na temat tej sprawy mogą go podbudować. Jeżeli do tego dojdzie może pozostać jeszcze bardzie nieprzewidywalny.

- Thomas Blunt udzielił wywiadu, w którym dumnie stwierdził, że nie nadajemy się do tej pracy. Nie znajdziemy zabójcy. No i opowiedział o naszych podejrzeniach.

- Kurwa – wyszło z jego ust głośne przekleństwo – Szeryf wie?

- Podesłałam mu wszystko – powiedziałam wskazując na laptopa z otwartym czatem – Jak odczyta to szybko tutaj przyjdzie.

Mężczyzna nic nie odpowiedział. Podrapał się po karku zdenerwowany. Spacerował po pokoju, gdy ja próbowałam się skupić czytając ponownie raporty ze wszystkich przesłuchań. Minęło może kilkanaście minut, gdy w wejściu do pomieszczenia pojawił się Liam.

Demons Of The PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz