☆Rozdział VII☆

13 6 0
                                    

O matko czemu ten budzik musi dzwonić o tak nie ludzkiej porze? A dobra dzisiaj mamy lot o 7.30 do Hiszpanii. Poleżałam 5 minut i wstałam.
Szybko się ubrałam, bo było zimno. Po ubraniu się poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Tata był w kuchni i jadł tosty, a mama pakowała ostatnie rzeczy.

- Cześć - powiedziałam do taty.

- Dzień dobry córeczko - odpowiedział. - Chcesz tosta?

- Chętnie.

Po zjedzeniu swojego tosta poszłam do łazienki ogarnąć się. Potem spakowałam ostatnie rzeczy i upewniłam się, czy wszystko mam. 

Stwierdziłam, że zniosę swój bagaż na dół. Była dopiero 4.58, więc miałam jeszcze dużo czasu. Poszłam oglądać TV. Akurat leciał jakiś paradokument.

Po obejrzeniu odcinka zadzwonił dzwonek do drzwi.
Poszłam otworzyć drzwi.

-Dzień dobry - powiedział jakiś gościu w garniturze. To pewnie ten co ma nas zawieść na lotnisko. - Czy to państwo Larsens?

-Tak to my - odpowiedziałam.

-To dobrze. Proszę najpóźniej za godzinę być w aucie. Czy mogę zanieść jakieś bagaże?

-Tak może pan zabrać moje bagaże.

Dał moje walizki do bagażnika.
Ja poszłam powiadomić rodziców o zajściu.
Ja poszłam jeszcze zobaczyć czy napewno wszystko mam, zabrałam swój bagaż podręczny  i władowałam się do samochodu. To była bardziej limuzyna, a nie samochód. Ja się usadowiłam i zaczęłam czytać. Po kwadransie ktoś przyszedł. Był to Mark z jego mamą. Sobie gadaliśmy jakiś kwadrans i przyszli moi rodzice. Ruszyliśmy. Pół godziny później byliśmy już na lotnisku.

Idziemy w umówione miejsce, a bok wujostwa  widzę tam jakieś dwie laputity.
Spojrzałam na rodziców. Byli zaskoczeni.

-A te dwie to lecą z nami? - spytałam się.

-Chyba tak - odpowiedziała mama. - Może ciotka z Wujkiem jeszcze kogoś zaprosili.

Podeszliśmy do nich.

-Cześć kochana! - zaszczebiotała ciotka. - Jak dawno się nie widzieliśmy! A jak ty urosłaś! 

-Cześć- odpowiedziała mama.

Potem dorośli wymienili ze sobą zdania i poszliśmy na odprawę.
Po odprawie wsiedliśmy do samolotu.

-Dobrze, to zrobimy tak - powiedział wujek. - Dzieci pójdą tam, a dorośli będą tu.

My sobie poszliśmy tam, gdzie nam kazali. Usadowiłam się przy oknie. Mark usiadł obok mnie.

-Ja chciałem przy oknie! - wydarł się na cały samolot mój kuzyn.

-Masz dużo miejsc przy oknie. Poza tym, ja byłam pierwsza.

Mój głupi kuzyn darł się dalej na mnie, a ja włożyłam słuchawki i puściłam sobie jakąś muzykę. Po chwili samolot wystartował. Ja wyjęłam książkę i zaczełam czytać.

Po jakimś czasie, znudziło mi się czytać. Spojrzałam na Marka. Grał z kuzynostwem na konsoli. Ja poszłam się przejść.
Rodzice rozmawiali z resztą. Jedna laputita, ta młodsza siedziała razem z nimi. A wygląda jakby była w moim wieku. Spojrzała na mnie krzywo. Ja spojrzałam na nią zimnym i pełnym pogardy spojrzeniem i  odeszłam z podniesioną głową.

Jakiś czas później stewardessa rozdawała jedzenie. Było naprawdę dobre. Parę godzin później wylądowaliśmy.

Coś Więcej Niż PrzyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz