R O Z D Z I A Ł 7

104 34 36
                                    

Od dobrych dwóch godzin kroczę sobie różnymi ulicami po dzielnicy Greenwich Village i odrzucam połączenia od Jamesa. Rodzice pewnie się nawet nie przejęli moim wyjściem, a co dopiero wysilili, żeby wyciągnąć telefon i zadzwonić. 

Wieczory o tej porze bywają jeszcze zimne, przez co na mojej skórze jakiś czas temu pojawiła się gęsia skórka. Nienawidzę jej mieć. Chociaż w tamtym momencie liczyła się tylko ucieczka od nich, to naprawdę zaczynam żałować, że nie pomyślałam i nie chwyciłam czegoś, by się okryć.

Przechodzę właśnie koło jednego z bardziej znanych barów w samym sercu kolebki ruchu kontrkultury z lat 60. Wokół jest naprawdę dużo oświetlonych drzew, co prezentuje się wprost przepięknie. Wszędzie jest masa ludzi, bawiących się w najlepsze. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie, jest bardzo wiele barów z przeróżną tematyką, restauracje, kawiarnie, a także księgarnie, kluby jazzowe oraz teatry off-broadwayowskie– jak wspominałam, dla każdego, coś fajnego.

Przekraczam próg baru i od razu czuję, jak przyjemne ciepło opatula moje ciało. Przepycham się przez tłum ludzi i próbuję dotrzeć do jedynego wolnego miejsca przy barze, jakie widzę. Muszę się napić, mój świat się przecież nie zawali po jednym drinku. 

–Poproszę bison frappé, z dodatkową wódką–  rozsiadłam się wygodnie, posyłając barmance miły uśmiech. Ta, bez słowa wzięła się za robienie mojego zamówienia. Rozejrzałam się wokół. Nie brakowało oczywiście pijanych napaleńców, napastujących dziewczyny w każdym wieku.

Prychnęłam. Obrzydlistwo

Nigdy nie mam pojęcia, co tacy ludzie mają w głowach. Myślą, że są fajni? Może atrakcyjni? No pewnie, bo przecież wszyscy kochają jak pijany, niekontrolujący się chłop zaczepia nas, nie rozumiejąc odmowy. 

–No hej piękna, czy mogę pożyczyć twój telefon? Obiecałem zadzwonić do mamy, jak tylko spotkam kobietę z moich marzeń– wywróciłam oczami. O wilku mowa.

–Czy ktokolwiek leci na taki tani podryw? Miękną kobietom kolana albo serce? Bo mi jedyne więdną uszy– usłyszałam chichot barmanki, która właśnie miała podać mi przygotowanego drinka. Podziękowałam jej i chwyciłam za szklankę z żółto-zielonym trunkiem. Wyglądał naprawdę fajnie. Na dnie szklanki znajdowała się zgnieciona mięta i limonka, w połowie kolory mieszały się z wódką oraz sokiem jabłkowym, co uwydatniał skruszony lód, a na górze był wsadzony listek mięty i kawałek laski cynamonu.  

Wzięłam łyka i aż cicho mruknęłam. Jest przepyszny! 

–Chcesz, to mogę ci zaoferować lepszy wieczór, niż siedzenie w barze i picie dennych drinków.

Jezu, odwal się już.

Spojrzałam na swojego "oprawcę". Był to średniego wzrostu brunet, ubrany w niebieską koszulę i krótkie, jeansowe spodenki. Nie wygląda na groźnego, aczkolwiek w tych czasach nikt, nie jest taki, za jakiego się podaje lub na jakiego wygląda. Ludzie to jedna wielka ruletka.

–Dzięki, nie jestem tobą zainteresowana, wolę swojego- według ciebie- dennego drinka– wzięłam kolejnego łyka na potwierdzenie swoich słów– Leć, lepiej zadzwoń do mamy i powiedz, jakim frajerem jesteś. 

Puściłam mu oczko i wróciłam na swoje miejsce. Nie minęła chwila, aż poczułam uścisk na swoim łokciu– Uważaj, co mówisz, bo umiem być niemiły, laleczko.

–Puść ją, zanim ja się zrobię niemiły dla ciebie.

Po moim ciele przeszły wyraźne dreszcze i to wcale nie przez tego oblecha, który miażdży mi łokieć, a raczej przez osobę, która się odezwała. Nie musiałam nawet patrzeć w tamtą stronę, by wiedzieć, do kogo należał głos. Tajemniczy brunet.

–Nie wtrącaj się koleś, pierwszy ją wyczaiłem. 

Do moich uszu dotarł cichy śmiech, a po chwili uścisk na łokciu zniknął. Zaskoczona spojrzałam w kierunku mężczyzn. Tajemniczy nieznajomy trzymał tego napaleńca za koszulę, podnosząc go lekko ku górze. Nie wyglądał jakby, podniesienie w taki sposób tego człowieka, przynosiło mu problem. Cholera, nie miałam pojęcia, że jest tak silny. 

No tak idiotko, skąd niby mogłabyś to wiedzieć, skoro nawet go nie znasz?– skarciłam się w myślach. 

–Kłóciłbym się z tym, kto pierwszy ją wyczaił "koleś"– mruknął z powagą, opuszczając go na dół– A teraz zjeżdżaj, bo gdybym chciał, to byś miał problemy, a uwierz, nie chcesz ze mną zadzierać– dodał, gładząc zagniecenia na koszuli, które zrobił i uśmiechnął się sztucznie. 

 Mężczyzna miał już sobie iść, lecz odwrócił się jeszcze w naszą stronę słysząc głos tajemniczego bruneta– A, i naucz się, jak traktuje się kobiety.

Nie czekając na nic więcej, po prostu odszedł bez słowa.

–Czyli co? Dzisiaj jest dniem, gdzie odpłacasz mi się za tą wylaną kawę, tak?– zwrócił się ku mnie–  Oh, i jeszcze za uratowanie twojego zgrabnego tyłka. 

Wywróciłam oczami i wróciłam do swojego drinka– Nie prosiłam cię o pomoc– wzięłam większy łyk, kończąc przy okazji swój trunek– I wcale nie mam zgrabnego tyłka.

–Masz– zaznaczył od razu, siadając obok mnie. Dlaczego teraz, nagle musiało się zrobić tu miejsce?

–Skąd ty możesz to wiedzieć? Noszę takie sukienki, że raczej nie widać kształtu mojej pupy– taka prawda, rzadko co noszę obcisłe sukienki, wolę raczej takie lekko rozkloszowane. Cenie sobie wygodę, przynajmniej nie muszę tysiąc razy ściągać dołu niżej, by nie pokazywać tego, co niepotrzebne. 

–A co jeśli powiem, że mam super wzrok? I za każdym razem widzę cię bez ubrań? 

Zaśmiałam się i spojrzałam na niego, podnosząc jedną brew do góry. Wyglądał dobrze. Jego oczy wydawały się w końcu wypoczęte, a kilkudniowy zarost znikł z jego twarzy. Nie, żeby mu nie pasował. Bo w każdej wersji wygląda całkiem.. nieważne.

–To nie ty przypadkiem upomniałeś innego faceta, by nauczył się odpowiednio traktować kobiety?– zmrużyłam oczy. Cwaniaczek. 

Brunet zaśmiał się, kręcąc głową na boki. Ma uroczy śmiech.

–Tak, ale ja na ciebie działam, nie to, co tamten spermiarz– puścił mi oczko– A teraz wstawaj, idziemy na randkę. Rachunek proszę.

Wyprostowałam się jak struna. Że co?

–Po pierwsze, sama za siebie zapłacę, po drugie mam męża– nagle mój telefon dał o sobie znać, informując, że James znów próbował się do mnie dodzwonić– O! Widzisz? Właśnie o nim mówię– mruknęłam, pokazując ekran telefonu, by po chwili odrzucić połączenie. Opuściłam głowę w dół. Chyba muszę wyłączyć telefon. 

 Dałabym sobie rękę uciąć, że wokół był gwar, który normalnie ciężko byłoby zagłuszyć, lecz ja słyszałam tylko ciszę. Czułam się lekko skrępowana, gdy przez dłuższą chwilę nic nie mówił, a tylko wpatrywał się w moją osobę. Skąd wiem, że to robi? Bo za każdym razem, każdą swoją cząsteczką czuję jego wzrok. Przeszywa mnie po stokroć.

Czyżbym go zawiodła tą informacją? 

–Wiem– odezwał się w końcu. Spojrzałam na niego spod rzęs. Chwila, co? Nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha–  Jak wspominałem, mam super wzrok, a tego– wskazał na moją obrączkę i pierścionek zaręczynowy, które nosiłam na jednym palcu– Tylko debil by nie zauważył. Znam większość twoich detali, skarbie, na które inni nie zwracają uwagi– przerwał i odsunął się lekko– Teraz chodź ze mną, pokażę ci magiczne miejsce. 

––––––––––––––––––––––––

Tęskniliście? :))





























COVETEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz