Lilianna obudziła się po raz drugi w ciągu tygodnia - to nowy, niechlubny rekord. Zanim odzyskała pełną świadomość, poczuła, że jej nogi są uniesione, a na czole spoczywa zimna, wilgotna ściereczka. W tle, choć przytłumione, docierały do niej głosy mężczyzn. Gdzie jest? To pytanie pulsowało w jej głowie, gdy powoli wracała do rzeczywistości.
- Opatrzyłeś się już? - zapytał jeden z głosów, surowy i rzeczowy.
- Tak. Co z nią? - Zgrzyt przesuwanego krzesła rozległ się z prawej strony, przyciągając jej uwagę.
- Zemdlała. Powinna wkrótce się obudzić - odpowiedział trzeci, bardziej obojętny głos. - Mogłeś opatrzyć się po drodze, ale nie, ty musiałeś pędzić, żeby ją poznać - dodał, tonem pełnym kpiny.
- To tylko draśnięcie - odparł drugi mężczyzna, którego imię nagle przypomniała sobie: Victor.
- Na draśnięcie, całkiem nieźle krwawiło - rzucił czwarty głos, z nutą cynizmu. Przez chwilę zapadła cisza, niemal namacalna. Czuła ich spojrzenia, jakby badali każdy centymetr jej nieruchomego ciała.
- Długo jej szukaliśmy. Dobrze się ukrywała. Ciekawe, dlaczego... - dodał czwarty głos, jakby mówił sam do siebie.
Cisza wypełniła pokój, przerywana jedynie cichym szuraniem krzeseł. Zdecydowanie było ich czterech, a może nawet więcej. Pięciu - poprawiła się w myślach, słysząc, jak kolejna postać dołącza do rozmowy.
- Musimy poczekać na niego. Powinien już tu być - głos nowo przybyłego wprowadził niepokój.
W tym momencie zaczęła powoli odzyskiwać kontrolę nad swoim ciałem. Cichy jęk wyrwał się z jej ust, zdradzając, że nie może już dłużej podsłuchiwać. Walcząc z ciężkimi powiekami, zdołała otworzyć oczy, choć ostry blask lampy nad głową zmusił ją do ich ponownego zamknięcia. Kiedy w końcu uniosła głowę, dostrzegła zbliżającą się postać. To był Victor. Jego twarz była poważna, z wyraźnym cieniem zmartwienia.
- Przepraszam. Nie chciałem pani tak przestraszyć - powiedział łagodnie, kucając obok niej, starając się złapać jej spojrzenie.
- Wody... - wykrztusiła, przerywając jego tłumaczenia. Zastanawiała się, czy robi coś innego poza ciągłym przepraszaniem.
Edmund, mężczyzna z kpiącym tonem, natychmiast ruszył do kuchni. Z kolei ona powoli podniosła się do pozycji siedzącej, walcząc o utrzymanie równowagi. Victor wyciągnął rękę, chcąc jej pomóc, ale gdy tylko poczuła jego dotyk, mimowolnie odskoczyła. Mężczyzna cofnął się natychmiast, jakby przestraszony własnym gestem. Teraz stał obok Edmunda, trzymając dystans, podczas gdy reszta grupy obserwowała ją w milczeniu z dalszej części pomieszczenia.
Rozglądała się po pokoju, starając się dostrzec cokolwiek, co mogłoby posłużyć za broń, ale jej wzrok był rozproszony. Napięcie wisiało w powietrzu, a jej myśli gnały w każdą stronę. Czy oni zauważyli, jak bardzo się boi?
- Nie jesteśmy uzbrojeni. Gdybyśmy chcieli, już dawno byłabyś martwa - odezwał się jeden z nich, jego głos był suchy, pozbawiony emocji. Oparła się pokusie, by odpowiedzieć, ale jej ciało zdradziło nerwowe drgnienie.
- Jak się czujesz? - ponownie zapytał Victor, tym razem bardziej zdecydowanie.
- Lepiej. Kim wy właściwie jesteście? - Jej głos był pełen niepokoju, ale nie zamierzała tego ukrywać.
CZYTASZ
Czarownica
FantasyCzy zastanawialiście się nad istnieniem magii, czarownic i tych wszystkich niezwykłych rzeczy, o których babcie opowiadały Wam w okresie dzieciństwa? Czy kiedykolwiek przypuszczaliście, że Wasze z pozoru normalne i poukładane życie w jeden dzień moż...