Rozdział 5: Pytania bez odpowiedzi

8 5 1
                                    

Lilianna niemal dotarła do hotelu, gdy nagle ogarnęło ją niepokojące przeczucie. Zatrzymała się i rozejrzała, czując, jak zimny dreszcz przechodzi jej po plecach. Coś było nie tak. M Zaczęła rozpaczliwie myśleć, co robić i rozglądać za tym skąd to uczucie się brało, gdy nagle dostrzegła dwóch mężczyzn po drugiej stronie ulicy. Jak mogła być tak nieostrożna? Mimo że nigdy wcześniej ich nie spotkała, natychmiast ich rozpoznała. To byli ci sami ludzie, którzy zdemolowali jej mieszkanie – widziała ich sylwetki na nagraniach z monitoringu. Choć wcześniej nie widziała ich twarzy, była absolutnie pewna, że to oni.

Jej serce zaczęło bić szybciej, a nogi stały się ciężkie jak z ołowiu. Zamarła, starając się nie panikować. Mężczyźni, całkowicie skoncentrowani na drzwiach hotelu, jeszcze jej nie zauważyli. Przynajmniej taką miała nadzieję. Znajdowali się dokładnie naprzeciwko wejścia, obserwując je z niepokojącą uwagą. „Muszę działać szybko, zanim zauważą, że tu jestem,” pomyślała, wciągając gwałtownie powietrze. Zaczęła cicho wycofywać się w głąb ulicy, stawiając kroki tak delikatnie, jakby stąpała po kruchym lodzie, który lada moment mógł się pod nią załamać.

Ulica stopniowo pustoszała, a ostatnie grupki przechodniów zaczęły znikać za rogiem. Czuła, że za chwilę zostanie sama. Z tą myślą ogarnęło ją paniczne przerażenie. Kiedy ostatni przechodnie zniknęli z zasięgu wzroku, rzuciła się biegiem. Powietrze stawało się coraz chłodniejsze, a jej oddech coraz bardziej płytki.

Po przebiegnięciu ledwie pięćdziesięciu metrów, wpadła na jakiegoś mężczyznę. Gwałtownie zatrzymała się, wpatrując w niego z przerażeniem. W jej głowie zrodziło się pytanie: „Czy to przypadek? Czy ktoś na mnie czekał?” Każda cząstka jej ciała była napięta jak struna, a pot spływał jej po plecach.

– Czy coś się stało? Dlaczego pani ucieka? – zapytał mężczyzna, wyraźnie zaniepokojony jej stanem. Jego głos brzmiał łagodnie, ale w jego oczach kryło się wyczekiwanie, jakby gotowy był do działania.

Lilianna, z trudem łapiąc oddech, spojrzała na niego z nieufnością.

– K... kim pan jest? – wydusiła, próbując ochłonąć. Emocje kotłowały się w niej, od lęku po czystą adrenalinę, co sprawiało, że nie rozpoznała go od razu.

– Jestem policjantem. Zostałem przydzielony do pani ochrony – odpowiedział spokojnie, sięgając do kieszeni, by pokazać legitymację.

Lilianna wzięła ją w ręce, przyglądając się uważnie. Choć nie miała pewności, dokument wyglądał na autentyczny. Przyjrzała się ponownie twarzy mężczyzny. Tak, to ten sam, który towarzyszył jej wcześniej, kiedy wychodziła z Davidem. Mimo to, nie mogła pozbyć się narastającego niepokoju.

– T... tam za zakrętem... – zaczęła, drżąc z zimna i stresu. – Są ci mężczyźni, którzy włamali się do mojego mieszkania. Obserwują wejście do hotelu. Myślę, że mnie nie zauważyli...

Zaczęła trząść się z zimna, a wilgotne powietrze przenikało ją na wskroś. Spojrzała w dół na swoje adidasy, z ulgą myśląc, że przynajmniej ma na sobie wygodne buty. W szpilkach nie dałaby rady tak szybko biec.

– Proszę tu zostać – polecił mężczyzna, szybko sięgając do kabury. Jego twarz była nieprzenikniona, ale wyczuć było można od niego koncentrację i gotowość. Zanim zniknął za rogiem, jego kroki były ledwo słyszalne na pustej ulicy.

Serce Lilianny waliło jak młot, a myśli krążyły chaotycznie. Gdy minęły długie, napięte chwile, mężczyzna wrócił, spokojnie, ale z pewnym zaniepokojeniem w oczach.

– Jest pani pewna, że kogoś tam widziała? Nikogo tam nie ma – powiedział z lekkim zdziwieniem, jakby próbując zrozumieć, czy to jej wyobraźnia płata figle.

CzarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz