Rozdział VIII

153 11 1
                                    

Nocna istota, anielskiej mocy, co jej imię znaczy łaskawość tak smak jej losu będzie słodki bądź gorzki. Słodki okaże się zaś gdy przyczyni się jej postępek do zjednania Świata Cieni całego. Gorzki zaś gdy ulegnie pokusie i sprawi, że świat jaki znany nam jest, pogrąży się w chaosie a na koniec przestanie utrzymywać jakikolwiek byt.

Słowa przepowiedni rozbrzmiewały echem w ciemnych zakątkach świadomości Annabeth. Były to jedyne słowa które do niej docierały w tamtym momencie i miejscu, w którym się znajdywała, jakimi były mroczne zakamarki ogarnięte demoniczną mocą. Blondynka nie była w stanie ruszać żadną kończyną, straciła kontrolę nad własnym ciałem. Jednak wiedziała kto nią kieruje, słyszała urwane głosy. Najpierw samego Valentine'a a potem jego...

Młodego nocnego łowcy, z którym na początku znajomości miała nie po drodze. 

- Walcz z tym! Nie ze mną! - jedyne słowa, które budziły w niej świadomość oraz sam jego właściciel. Głos, który tchnął w ruch jej serce. Ale to nie wystarczyło by wróciła do życia. Nadal ogarniała ją ciemność... 

Nadal nie czuła nic, prócz pustki. 

- Coś ty jej zrobił ty draniu! - wykrzyczał Jace, dopadając do Valentine'a. Jednak ten zrobił zgrabny unik i w odwecie uderzył blondyna łokciem w kark. 

- Spokojnie mój drogi. - odchrząknął gdy Jace obrócił się przodem do swojego rozmówcy. - Przywróciłem naszą Annabeth do jej pierwotnej formy, wydobywając z niej najcenniejszy dar. - odpowiedział z ogromnym uśmiechem. Natomiast Jace spojrzał z żalem na blondynkę stojącą naprzeciwko. Była okropnie blada a nocny łowca odnosił wrażenie, że z każdym oddechem dziewczyna wygląda na coraz bardziej martwą, jakby z chwili na chwilę życie ulatuje z nią coraz szybciej. Jace zacisnął pięści i westchnął z bezradności. Nie mógł znieść widoku pustki w oczach Annabeth. 

- Ponadto, jeszcze nie widziałeś na co stać tę istotę. Ale to zostawię na później, tak aby wszyscy twoi śmieszni przyjaciele mogli podziwiać jak świat upada dzięki tej ślicznotce. - Powiedział Valentine, jednocześnie dotykając policzek dziewczyny, następnie zszedł palcami na jej włosy i zakręcił je sobie na palcu. Jace nadal milczał ale zaciśnięta jego szczęka tylko wskazywała jak bardzo hamuje się, by zaraz nie rzucić się na swojego rozmówcę. - Po za tym, jesteś taki sam chłopcze, to ja was stworzyłem. Jesteście największym złem jakie istnieje w Świecie Cieni i wkrótce Ci to udowodnię - dokończył z ogromną satysfakcją Valentine. 

I w tym momencie, blondyn westchnął ciężko i pokręcił głową. 

- A ja Ci udowodnię jak bardzo się mylisz - odparł z żalem młodszy z nich. 

                                                                             *** 

NOTATKA OD AUTORA 

Dzień dobry! Przepraszam za zwłokę, bo zawieszenie trwało dość długo! Ale wracam by zakończyć trylogię! 

Ten rozdział potraktujmy jako mały wstęp a kolejne już będą się pojawiać regularnie. Planuję dodawać dwa rozdziały tygodniowo.

Dziękuję tym co zostali! Macie wyjątkowe miejsce w moim serduszku! 

VM

Angelic Destiny | Alec Lightwood [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz