Cześć cześć! Chciałam bardzo przeprosić za opóźniony rozdział, lecz miałam trochę problemów -pozytywnych oczywiście-. W tym o to wielkim czwartym rozdziale, pierwsza osoba w tej książce dowie się że jest zakochana. Jesteście ciekawi?
Zapraszam autorka!
---
Westchnąłem ciężko sortując papiery, wysłane od premiera Irlandii. Człowiek ten nie daje nikomu spokoju. NAWET swojemu prezydentowi. Dopiero wróciłem z spotkania na temat inflacji w sklepach, wiedzieli zapewne że nie rusza mnie ten temat, a jednak próbowali. Śmiechu warte.
Mam i będę miał o WIELE lepsze rzeczy do robienia, niż siedzenia z tymi nie do uczonymi ludźmi. Czy naprawdę jestem otoczony samymi idiotami?
Westchnąłem cicho. Wyciągnąłem kwadratową paczkę papierosów. Wysunąłem jednego i wystawiłem ogień by zapalić papierosa.
Zaciągnąłem się na początku lekko. Musiałem chwilę odpocząć od rzeczywistości, w końcu nawet i ja muszę czasami wziąć oddech od pracy. Nie jestem pracoholikiem jak to inni o mnie mówią. Jestem po prostu politykiem, który dba BARDZO DOBRZE o swój kraj.
Wychyliłem rękę nad popielniczkę, stukając lekko w papierosa, a spalony tytoń spadł na szklaną rzecz.
Zaciągnąłem się jeszcze raz i zgasiłem niedopałek.
Usiadłem wygodniej w swoim fotelu, złałczając dłonie w jedną część. Zapach papierosa jeszcze chwilę unosił się w powietrzu.
Już miałem zatapiać się w swoim pałacu pamięci, kiedy nagle wyczułem lekkie brzęczenie w marynarce.
Na pierwszy raz to zignorowałem, lecz brzęczenie powtórzyło się. Westchnąłem i sięgnąłem dłonią do kieszeni, wyprostowując plecy na fotelu.
Wiadomości od inspektora.
"Musimy porozmawiać."
"Mycroft, to jest ważne. Chodzi o Sherlocka."
No niech mu będzie. Zapewne jest w pracy, więc wyśle po niego szofera.
"Limuzyna będzie pod Scotland Yardem za 10 minut. MH"
Ciche piknięcie dało mi znać że wiadomość została wysłana. Jeszcze przez chwilę wpatrując się w telefon, myślałem czy nie zadzwonić do braciszka. Jestem pewny że nic się nie stało.
Chyba...
Schowałem urządzenie do kieszeni marynarki.
***
Zapukanie do drzwi. Zapewne inspektor już dojechał.
-Proszę.- Powiedziałem z lekko podniesionym głosem, zakładając nogę na nogą. Mężczyzna wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. -Proszę, siadaj.- Wskazałem ręką na jedno z krzeseł stojących po drugiej stronie biurka.
Siwowłosy zasiadł i przetarł lekko kark zapewne z stresu. Napięcie było widać na jego twarzy czemu? Rozumiem, zasiadam w rządzie brytyjskim ale nie jestem taki straszny jak wszyscy Ci ludzie sądzą.
Nie będę na nikogo krzyczał za każdym razem jak coś mi nie podpasuje. TYM BARDZIEJ że ja rzadko krzyczę, a jak już to na idiotów z sejmu. W ogóle to kto ich zatrudnił? Bo chyba nie sama królowa albo JA.
-Więc jakby to zacząć- Spojrzałem na niego oziębłym wzrokiem by się streszczał -Sherlock znalazł współlokatora. I przyszedłem z ma...
-Słucham? Że Sherlock?
CZYTASZ
The London Wolfs. Johnlock & Mystrade
FanfictionWilcze i ludzkie ślady na nieboszczykach... Scotland Yard prosi ponownie o pomoc detektywa, lecz od tego czasu ofiar jest tyle samo ci wcześniej. Wielki Sherlock Holmes prowadzi sprawę tą przez kilka miesięcy, a ty dalej zero odpowiedzi... Jednakże...