Sherlock POV.

37 6 1
                                    

Servus! Za chwile będzie spotkanie życia i śmierci. Jesteście gotowi na ten rozdział? Bo ja nie w sumie... Lecz nie przedłużając zapraszam do tej o to części!

Ciepło zaprasza, autorka!

---

Ciemny pokój. Noc. Cisza. Śpiący Watson. Idealny moment by pomyśleć. Dowiedziałem się czegoś nowego, o mym przyjacielu. Zdziwiłem się kiedy mi o tym powiedział. Lecz wszystko się teraz łączyło w jedno. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłem? Może nie chciałem do siebie dopuścić myśli, że to on jest odpowiedzialny za te morderstwa.

Lecz... To nie do końca jego wina. To wina jego siostry, która go oddała do bazy wojskowej Baskerville. Czemu to jednak zrobiła? Nie wiem, ja tego nie wiem. Chciałbym się wszystkiego dowiedzieć, lecz nie będę na niego naciskał. Będzie gotowy to powie. Mam nadzieję że nastąpi to niedługo.

Przez chwilę pozwoliłem wszystkim myślom wypłynąć z mej głowy. Oczyszczenie mózgu przydawało się często, kiedy nie mogłem czegoś przeanalizo... Trzy ciche puknięcia w drzwi.

Zerwałem się lekko z łóżka i podszedłem do wejścia do lokalu. Otworzyłem drewniane drzwi, a moim oczom ujrzała się ciemna kobieta z rudymi włosami. Wpadające przez okno światło, pozwoliło mi ujrzeć klientkę, z którą rozmawiałem wcześniej.

-Przepraszam że nachodzę -Zaczęła cicho mówić po czym zerknęła mi przez ramię, spoglądając w głąb pomieszczenia. -ale chciałabym panu coś przekazać. Ma pan chwilę, panie Holmes?

Kiwnąłem szybko głową. -Da mi pani chwilę. Ogarnę się szybko.- Oznajmiłem po czym zamknąłem drzwi przed nosem kobiety.

Pytanie. Co ona ma zamiar zrobić?

***

Szliśmy ramię w ramię wiejską ścieżką. Wszędzie było cicho, a w domach obok których przechodziliśmy, było ciemno. Zanurzyłem dłonie w kieszeniach płaszcza i zapytałem ze stoickim spokojem. -Więc o czym chciałaś porozmawiać, panno Raymond?

-Przecież znasz moje prawdziwe imię, więc czemu zwracasz się dalej do mnie inaczej.- Burknęła zapatrując się w dal. -Lecz z tą rozmową chodźmy gdzie indziej. Czy to na tamtych skałach się wszystkiego dowiedziałeś?- Wskazała palcem na ruiny gdzie wyżyłem się, na Johnie.

Kiwnąłem głową. Kobieta od razu ruszyła w tamtą stronę, na co ja bez słowa podążyłem za nią. Zdziwiło mnie że doszliśmy do tego samego miejsca szybciej, niż za dnia z blondynem. 

Weszliśmy na górkę. Stanąłem w tym samym miejscu co wcześniej, gdy lekarz opowiadał mi trochę tego co przeszedł i jak jest związany z tym miejscem. Kobieta stanęła tyłem z założonymi z tyłu rękoma.

-Wielki Sherlock Holmes! Kto by się spodziewał że odkryje całą prawdę o tym miejscu.

-Przede mną nie da się niczego ukryć, panno Little.- Odpowiedziałem. Przekręciła się w moją stronę.

-Niestety, jest pan za blisko naszego miejsca- Wyszeptała podchodząc bliżej -teraz, musisz zostać wyeliminowany.- Sięgnęła do kieszeni spodni. Wyjęła mały pistolet, przykładając mi go do czoła.

Westchnąłem na co podniosła brew.- Tylko nie w mózg, obiecałem go dać naukowcom.- Zmrużyła oczy. Przeniosła lufę do miejsca gdzie było serce. Wzruszyłem ramionami. -Teraz lepiej.- Posłałem jej bezczelny uśmieszek.

-Co Cię tak śmieszy?

-To że można Ciebie tak łatwo zdenerwować. Panno Little.- Kobieta przygryzła wargę, najwyraźniej zatrzymując swój głos, by czegoś nie palnąć. Jest wkurzona, chociaż raczej nie na mnie. -Jeszcze przed śmiercią. Czy mogłabyś mi na coś odpowiedzieć?

The London Wolfs.    Johnlock & MystradeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz