Rozdział 7

3.7K 235 8
                                    

Podniosłam swój wzrok i tak jak myślałam, zobaczyłam przed sobą chłopaka Justina.

-Kurwa, Justin, to Danny.

-Nie Danny, tylko Dylan, Charlotte.

Przewróciłam oczami na jego uwagę. No bo w końcu co to za różnica czy Dylan czy Danny., wychodzi na to samo bo to na D i to też na D, a poza tym teraz mamy większy problem na głowie.

-Zostań tutaj, nie ruszaj się i nic nie mów. -szepnęłam do Justina.

Szybko wstałam z ławki, na której siedzieliśmy, obeszłam ją, bo na szczęście Dylan, albo Danny, cokolwiek, szedł za ławką, a nie przed i dzięki temu zobaczył mnie, a nie Justina.

-Hej, Dylan! Co słychać u ciebie i Justina? - uśmiechnęłam się nie dając po sobie poznać, że coś jest na rzeczy.

-U nas jest cudownie - również się uśmiechnął - To twój chłopak? - zapytał kiwając w stronę gdzie powinien siedzieć Justin.

-Gdzie ten chłopak, z którym przed chwilą się całowałaś?

Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się po to, by zobaczyć pustą ławkę.

-Emm.. -Podrapałam się w tył głowy - Pewnie go wystraszyłam i uciekł przy pierwszej lepszej okazji. Nie pierwszy i nie ostatni raz - wzruszyłam ramionami.

Zaśmiał się cicho.

-Wiesz, ja już chyba będę spadać, dzisiaj moja kolej na robienie obiadu.

-Jasne, rozumiem, leć - pokiwałam głową.

-Pa.

-Pa.

Poczekałam aż odejdzie na tyle, żeby nic już nie słyszał i podbiegłam do ławki, na której miał czekać na mnie Justin.

-Justin? Gdzie ty cholera jesteś? - zawołałam cicho.

Nagle zobaczyłam sylwetkę chłopaka wyłaniającą się zza auta, na co odetchnęłam z ulgą.

-Mówiłam ci, żebyś nigdzie się nie ruszał, co by było gdyby cię zauważył?

Wzruszył ramionami.

-Spanikowałem! Zobaczyłem, że jesteście zajęci rozmową to pobiegłem się gdzieś schować. Ja pierdole! Z wszystkich ludzi na całym ogromnym świecie musiał przechodzić tędy akurat on i musiał cię akurat zauważyć? Przecież widział cię tylko raz w życiu, a ty w  dodatku się teraz ze mną całowałaś. Mogę wiedzieć jak on cię zauważył?

-Zadaję sobie to samo pytanie.

Przysiadłam na małej, drewnianej ławeczce.

-Charlie, ja lecę już, może podaj mi twój adres na wszelki wypadek, wiesz, żeby uniknąć takich sytuacji.

Kiwnęłam głową i wyjęłam z mojej torebki jakiś stary paragon i długopis po czym zapisałam swój adres i w dodatku numer mojego telefonu. Podałam to chłopakowi i pożegnałam się przytulając go.

Skierowałam się do swojego auta, a on do swojego i odjechaliśmy każdy w swoją stronę.

Muszę w końcu spotkać się z Ruby i o wszystkim jej opowiedzieć, bo zaraz zwariuję siedząc w tym sama.

Wiem, że krótki i w dodatku długo nie było, ale nie umiałam napisać tego rozdziału 

WENA <<<<<<<<<

Trainer ||J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz