6.Nowa zdobycz

145 15 3
                                    

Obudziłam się. Nie miałam nawet pojęcia kiedy tak naprawdę zasnęłam ani tym bardziej dlaczego. Może to ze zmęczenia, a może i z bólu. Wtedy jednak nie czułam za bardzo nic, przynajmniej przez chwilę. Bo gdy tylko się podniosłam poczułam przeszywający ból w zranionych miejscach. Uderzyłam lekko o podłogę czując zawiedzenie samą sobą iż nie umiałam się obronić, po czym ponownie upadłam na ziemię. Byłam w naprawdę beznadziejnej sytuacji i dopiero to do mnie doszło. Było to jak klątwa, wiesz o niej ale jednak nie do końca. Jesteś pewny, że kiedyś nadejdzie ale jednak nie gotowy. To tak jakby czekać na imprezę bo dobrze wiesz, że w końcu się ona odbędzie ale kiedy faktycznie się na niej znajdujesz, dopiero zaczynasz w nią wierzyć. Usłyszałam czyjeś kroki na co od razu wstałam na równe nogi. O dziwo nikogo nie zastałam. Ból również zniknął razem z odgłosem. Prawdopodobnie był to ktoś na korytarzu. Tylko kto? Nie słyszałam aby były to obcasy, coś bardziej luźnego. Przez cały czas nie zastanawiałam się kto tak właściwie chodzi po domu w butach jednak czy to było istotne? Miałam dużo zdecydowanie ważniejszych rzeczy na głowie. Rozejrzałam się wokół siebie widząc dokładnie to co wcześniej. W pomieszczeniu nie było żadnego okna. Nie mogłam więc zobaczyć czy aby nie kojarzę okolicy. Nigdy nie interesowały mnie dalsze tereny LA niż te w których na co dzień się poruszałam. Może to właśnie dlatego stałam się celem? W końcu kto byłby lepszą ofiarą niż młoda dziewczyna która ledwo wie gdzie znajdzie sklep. Nagle mój wzrok przykuła mała karteczka. Była położona na biurku przez co ledwo ją zauważyłam. Podeszłam bliżej aby przeczytać jej zawartość. Niesamowicie zdziwiło mnie jednak zdanie umieszczone na kartce papieru. Spodziewałam się raczej czegoś jak "masz ostatnie minuty życia naciesz się", wiadomość oznajmiała jednak zupełnie co innego. Miałam wyjść z pokoju, tak po prostu. Zupełnie jakby nic się nie działo a ja tu mieszkała. Co się działo? Byłam przerażona jednak nie miałam zamiaru się stawiać, nie miałam do tego odwagi. Wzięłam głęboki wdech po czym ruszyłam w stronę drzwi. Przez moją głowę zaczęły przelatywać myśli, czy aby na pewno to dobry pomysł. Czy aby na pewno nie lepiej byłoby zostać na miejscu? Było to jednak niemożliwe. W końcu jeśli nie przyszłabym sama najpewniej zabraliby mnie siłą. Z drżącą lekko ręką sięgnęłam po klamkę na co drzwi się otworzyły. Był to dla mnie lekki szok, właściwie to wielki. Nie spodziewałam się otwartych drzwi. Mimo iż wyraźnie miałam napisane abym wyszła, nie pomyślałam nawet, że ktoś mógłby tak po prostu zostawić mi otwarte drzwi. Czy byli aż takimi debilami? Wychyliłam się lekko aby zbadać teren. Miałam jedną okazję na milion, mogłam uciec. Co prawda nie ogarniałam zupełnie budynku ale wystarczyły mi same otwarte drzwi abym poczuła się pewniej. Może wyjściowe również nie były zakluczone. O dziwo nikogo nie było, tylko ja i cisza. Spodziewałam się raczej jakiejś obsady ale ku mojemu zdziwieniu nikt nawet nie zadbał o to czy siedzę na miejscu. Dla mnie było to akurat na plus. Ale czy im się to opłacało? Coś było nie tak i coraz bardziej mnie to niepokoiło. Zamknęłam delikatnie drzwi tak aby nikt nie usłyszał po czym ruszyłam dosyć wąskim korytarzem. Budynek nie był willą. Chociaż właściwie właśnie tego się spodziewałam. Miałam dosyć dziwne wyobrażenie o wampirach, fortece, przelewająca się krew i jeszcze więcej krwi. Znajdowałam się jednak w zwykłym mieszkaniu. Co prawda wykonanym w ciemnych kolorach ale poza tym, wszystko zdawało się być normalne. Nagle doszłam do jakiegoś dużego pomieszczenia. To zapewne salon. Wcale się nie pomyliłam, wszystko wskazywało na to czym jest owe pomieszczenie. Nikogo tam jednak nie zastałam. Czy to aby nie za bardzo podejrzane? Tuż przede mną stały drzwi. Były jednak dosyć oddalone, nie byłam w stanie przejść tam niezauważona. Tuż obok było jednak jeszcze jedno pomieszczenie. To właśnie z niego wydobywały się odgłosy za pewne porywaczy. Zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno korzystne dla mnie aby wyjść i uciec w nieznane. Czy miałam coś do stracenia? Właściwie to nie miałam już nawet szans na pracę, nie miałam szans na nic. Nikogo nie znałam a teraz wylądowałam w niezbyt sympatycznym otoczeniu. Czy tego właściwie chciałam? Czy przez całe życie dążyłam właśnie do tego? Wzięłam głęboki wdech po czym starając się być cicho przemknęłam do drzwi. W połowie drogi coś mnie jednak zatrzymało, a raczej ktoś. Dokładniej to czyjś głos. O dziwo był on o wiele milszy niż te które znałam. Kto to był?

Prześladowca | Bill Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz