To był grudzień, w miasteczku panowała świąteczna atmosfera. Biel otulała nagie gałęzie drzew a cynamonowy zapach pierników rozchodził się wokół dróg. Na twarzach dzieci malowały się czyste, jak i szczerze uśmiechy. W końcu nadchodziły święta, czas spędzany z rodziną oraz co dla najmłodszych ważne, prezenty. Każde z nich miało już swoją wymarzoną listę przedmiotów, które chciałoby otrzymać. Rodzice starali się oczywiście spełnić chociaż część z niej, o ile starczyło na to środków. Domy udekorowane były przez choinki które przyozdabiano kolorowymi światełkami i różnorakimi bombkami. W kościołach grane były coraz częściej kolędy, za to w szkołach każdy rozmawiał już tylko o docelowej dacie. Wszyscy czekali już tylko aż usiądą do stołu i będą mogli zajadać się pysznościami tak, jak co roku. Gdzieś z boku znajdował się budynek, mały i biedny jednak wystarczający dla niewielkiej rodziny. Mieszkało tam pewne małżeństwo, kowal wraz z cukiernikiem. Oboje byli dobrymi ludźmi, czasami nawet za bardzo. Matka zawsze rozdawała dzieciom cukierki mimo, iż wcale im się nie przelewało. Od zawsze powtarzała, że to tylko coś, coś co może dać komuś szczęście. Dlatego jeśli miała taką rzecz, oddawała ją nawet i za darmo. Oczywiście to nie tak, że oddawała każdemu wszystko. W końcu musiała jakoś zarobić. Sprzedawała w głównej mierze pieczywo lecz kiedy przychodził świąteczny czas, furorę robiły pierniki. Każdy z pobliska przychodził do niej właśnie po te ogrzewające słodkości których smak znany jest od lat. Mieli oni jednak i dwójkę dzieci, bliźniaków. Jeden nazywał się Bill, zaś drugi Tom. Oboje zawsze chodzili razem i nigdy się nie rozdzielali, byli nierozłączni. Mimo, iż ich życie nie należało do najwspanialszych oni zawsze chodzili z uśmiechem na twarzy. Ojciec uczył ich wytrzymałości oraz codziennych obowiązków które przydać miały im się po latach. O dziwo bracia wykonywali je z wielką agresją. I choć pieniędzy wciąż brakowało, wystarczyła im rodzina. Nigdy nie narzekali na zimno czy stary chleb, rozumieli sytuację. Bo choć nadal było dziećmi to było wyjątkowo mocno rozwinięci. Każdy z miasteczka podziwiał rodzinę i uważał ją za wzór do naśladowania. Ona kryła jednak w sobie pewien mroczny sekret, starali się go ukryć. Gdyż gdyby inni się dowiedzieli, mogłoby im się to nie spodobać. Bill jak i Tom byli wampirami, najprawdziwszymi wampirami. Kiedy się urodzili lekarze zauważyli u nich dziwną bladość. Próbowali wiele badań przez kilka pierwszych miesięcy, nie rozumieli skąd się to brało. Wszystko było jednak w porządku chociaż w niewytłumaczalny sposób mieli oni dziwne cechy. Podczas jednego z wielu badań młodszy bliźniak, Bill zaczął okropnie płakać. Każdy zbiegł się wokół niego, jakby conajmniej miał zaraz umierać. Ku ich zdziwieniu do niczego takiego nie doszło. Zamiast tego wydarzyło się coś znacznie dzisiejszego i tym bardziej niewytłumaczalnego. Urosły mu dwa spiczaste kły, z początku małe jednak rosły w siłę z wiekiem. W szpitalu uznano jednak, że nie są w stanie w żaden sposób rodzinie. Ta zaś zmartwiona i złamana starała się prosić o pomoc inne placówki, te jednak odmawiały. Nikt nie znał przyczyny tych genów i choćby zrobili najlepsze i najdroższe z badań, nic to nie dawało. Najbardziej przeżywała to jednak matka. Sądziłam, iż to ona spuściła na swoje dzieci nieszczęście i już do końca życia zmuszone będą do ukrywania się. Z początku ojciec nie przejął się za bardzo słowami kobiety. Z czasem zaczął jednak coraz bardziej nad nimi rozmyślać. Wciąż nie był w stanie jednak rozkminić co jego żona miała z tym wszystkim wspólnego. Pewnego dnia jednak matka nie wytrzymała i nie mogła już dłużej kryć swojej tajemnicy. Dlatego też przyznała się do wszystkiego, a prawda zupełnie zmieniła obrót spraw.
"To wszystko jest moją winą, moją i nikogo poza tym. Nigdy nie mówiłam ci o mojej tajemnicy którą staram się skryć przed światłem dziennym od lat. Myślałam, że to już przeszłość i nigdy do mnie nie powróci. Ona jednak znowu to zrobiła, uderzyła jednak w nasze dzieci. Moje kochane aniołki...teraz nie mogę ich już nawet tak nazwać"
"Co masz na myśli?".
"W mojej rodzinie żyły kiedyś wampiry. Nie mam pojęcia od kogo się zaczęło, wiem jednak iż to prawda. Moja prababcia była ostatnią z nich, doskonale ją pamiętam. Miała dwa ostre kły i wiecznie blady odcień skóry. Od małego zastanawiałam się co jest z nią nie tak. Dowiedziałam się dopiero gdy miałam piętnaście lat a kobiety już nie było, to był koszmar. Mój świat po usłyszeniu tego się załamał, nie wychodziłam z domu dniami. Kiedy w końcu się jednak po tym pozbierałam, zrozumiałam iż nie mogę nikomu o tym powiedzieć. Ludzie patrzyliby na nas krzywo a ja tak bardzo tego nie chciałam, byłam tylko dzieckiem. Moja babcia, mama jak i ja byłyśmy normalne. Reszta rodziny także nie została obdarzona tym przekleństwem. Wszyscy żyliśmy w spokoju, zapominaliśmy już powoli o tym co spotkało niegdyś naszych przodków. Nie spodziewałam się, że moi synowie mogą stać się jednymi z nich. Ja cię tak bardzo przepraszam.."
CZYTASZ
Prześladowca | Bill Kaulitz
Vampire20 letnia Dolores Wettnow mieszka spokojnej w LA. Jej życie zdawało się być normalne dopóki nie pojawił się w nim on. Zniszczył jej życie i zamienił je w istne piekło. Bo choć od początku wiedziała, że nie jest nikim dobrym. Nie spodziewała się, że...