7.Coś czego potrzebowałam

155 15 7
                                    

Nie wiedziałam nawet która dokładnie godzina. Wiedziałam jedynie, że zbliża się wieczór a za oknem powoli zapada zmrok. Gustav gdzieś poszedł, za pewne do siebie. Billa nie było a wszystko wokół mnie wydawało się być takie obce. Byłam cholernie znudzona całą tą zaistniałą sytuacją. Skoro już mnie porwali, to dlaczego nic nie robili? Śmierć byłaby znacznie lepsza od stresu i niecierpliwości. Budynek był urządzony bardzo ponuro. Brak kolorów sprawiał, że od samego patrzenia chciało mi się spać. Oczekiwałam czegoś, czego sama do końca nie byłam pewna. Bo nie wiedziałam czy ktoś zaraz nie odetnie mi głowy, nie strzeli mi kulką w łeb lub nie zadźga mnie nożem. Budynek wydawał się być dosyć duży. Co prawda, to nie willa jednak spora ilość pomieszczeń na spokojnie mogła mi ją zastąpić. Przez kilka dobrych godzin tak naprawdę nie interesowałam się co kryje się poza przestrzenią w której do tej pory byłam. Może był tam klucz? Może to właśnie tam miałam odnaleźć odpowiedź? Zaczęłam intensywnie rozważać ten pomysł bo choć wydawał się być sensowny to byłam przecież w obcym domu. Właściwie to czułam się już w miarę swobodnie, bardziej obojętnie. Przestałam zaśmiecać sobie głowę przemyśleniami o tym co może mnie czekać, zajęłam się tym co się działo. A byłam w wielkim gównie. Dlatego musiałam się z niego jak najszybciej uwolnić, póki jeszcze żyłam. Wstałam z siedzenia po czym poczułam jak zaczynają boleć mnie kości. Zdecydowanie siedziałam w tej samej pozycji za długo, jęknęłam z niezadowolenie. Nagle jednak usłyszałam jakiś hałas jakby coś właśnie spadło niedaleko mnie. Obróciłam się szybko w tamtym kierunku jednak o dziwo, nic nie zauważyłam. Nic się nie zmieniło, wszystko stało na miejscu a krwi również nigdzie nie wiedziałam. Nie ma krwi to jest dobrze. Pomyślałam po czym ruszyłam w stronę korytarza przez który przechodziłam parę godzin wcześniej. Nic a nic się nie zmieniło, wszystko było kropka w kropkę. Dostęp do światła był niewielki. Właściwie to nie miałam go wcale bo gdybym włączyła choć jedną z lamp, mogłabym przywołać do siebie niezbyt przyjaznego wampira. Wzięłam głęboki wdech po czym wyciągnęłam przed siebie ręce w poszukiwaniu ściany. Chciałam znaleźć jakiś grunt tak, aby móc wiedzieć gdzie mniej więcej się poruszam. Gdy w końcu mi się to udało zrozumiałam, że byłam na samym początku. Musiałam więc podążać dalej kupi prowadził mnie korytarz. Nie on mnie jednak ciekawił, ciekawił mnie jego koniec. Z reguły sądziłam, że to właśnie tam zazwyczaj są najważniejsze pomieszczenia. Przecież to nie jebany film Dolores obudź się. Zaczęłam szybkim krokiem omijać kolejne drzwi aż w końcu dotarłam do tych odpowiednich. Droga nie była szczególnie długa, nie bez powodu w końcu był to dom a nie droga rowerowa. Spodziewałam się jednak czegoś bardziej skomplikowanego, było zbyt kolorowo. Chwyciłam za klamkę po czym spojrzałam jeszcze raz za siebie. Czy aby na pewno tego chciałam? Czy jest bogato? Jest bogato. Czy jest bezpiecznie? Jest bogato. Bez większego namysłu weszłam do środka po czym starając się zachować ciszę zamknęłam cicho drzwi. Co do pomieszczenia, zbyt bardzo się nie pomyliłam. Było to biuro lecz na pewno nie byle jakie. Wyglądało znacznie ładniej niż reszta pokoi w których miałam okazję być. Wpadało do niego znacznie więcej światła a co lepsze, wykonane było w znacznie lepszym stylu. Weszłam w głąb zaczynając zwiedzać pomieszczenie. Co dziwne, było w nim dużo książek a raczej księg za pewne starych gdyż pokrywał je kurz. Przejeżdżałam bo ich tytułach delikatnie, starając się jedynie odkryć ich nazwy. O dziwo prawie każda z nich dotyczyła wampirów, chociaż nie koniecznie. Były podzielone na dwie oddzielne grupy a każda z nich miała swoje dokładne znaczenie. Na jednej przechowywane były spisy o wampirach, taka ich anatomia. Były udekorowane niczym coś wartościowego ale zaraz ważnego i wnoszącego coś do życia. Nie rozumiałam jednak jednego. Po co wampirowi książki o wampirach? Skoro nim jest to nie potrzebuje przecież żadnych głębszych informacji o tym kim jest. A nawet gdyby, po co mu to było? Zachowywał się niezwykle dziwnie i podejrzanie. Zdawał się być niedostępny ale zaraz uwodzicielski, zależało od momentu. Starał się być oschły a kiedy trzeba było, nie śmiał pokazać swojej słabości. Był silny i to była jego broń. Nie, on nie był silny. On był wręcz potężny, był niezniszczalny. Po ziemi nie stąpał ktoś, kto byłby w stanie stoczyć z nim walkę i ją wygrać. A może tylko mi się tak wydawało. W końcu nie znałam go zbyt dobrze, oceniłam go jednak od razu. Może to było zbyt szybko? Podeszłam do drugiego regału który ukazał ogromny spis historii. W głównej mierze romansów, ale i kryminalistyki jak i dreszczowców. Miał swoje dno i jako jedyne w tym wydawało się być to normalne. Bo nie były to żadne księgi czy biblie, tylko zwykłe książki. Odsunęłam się po czym ruszyłam dalej. Niedaleko stała jeszcze kanapa, była nie wielka. Starczyła ona jednak dla dwóch osób a jej zaokrąglony kształt dodawał jej klimatu. Zdobiła ją również czarna, koronkowa poduszka. Obok znajdował się również stolik z dziwną zawartością, to było coś czego potrzebowałam. Była to księga o wampirach, dokładnie taka jakiej chciałam. Czułam, że mogę z niej dowiedzieć się trochę więcej. To musiało jednak jeszcze trochę poczekać, aż przyjdzie odpowiedni moment. Odłożyłam ją na miejsce po czym skierowałam się ku biurku. Ono jako jedyne wyglądało mrocznie i sama zaczynałam czuć przy nim niepokój. Wyglądało co najmniej jakby podpisywano tu umowy na kupno organów. A może? Miałam wrażenie, że zaczynam już wariować. Nie chciałam jednak sprawdzać co kryło się w nim, zdawało się być to dla mnie niezbyt przyjemne. A w końcu miałam się zająć czymś przyjemnym, nie na odwrót. Rozejrzałam się wokół pokoju aby upewnić się, że nic nie pominęłam. Okazało się jednak, że nie zauważyłam jednej rzeczy która sprawiała na mnie szczególne wrażenie. Był to kolejny obraz, tym razem zdawał się być dużo bardziej zrozumiały. Przedstawiał on zapewne zimę, śnieg i okryte nim po same końce drzewa. Nie to było w nim jednak przerażające. Głównym elementem były dłonie. Obie rozłożone płasko i zabarwione krwią. Ktoś jednak był obok, trzymał swoją rękę na lewej głównego bohatera pracy. Przed nimi stał jednak niezwykle brutalny, jak i podły widok. Było tam masę ciał a wokół nich jedynie krew, tylko ona i biel. Ofiary wyglądały na nie żywe, blade i pozbawione żywotu. Niektórzy mieli pozamykane powieki, za to niektórzy nie mieli okazji ich nawet zamknąć. Nie miałam pojęcia co się tam wydarzyło. W końcu to tylko obraz, nie może mieć względu na teraźniejszość. Nagle jednak coś poczułam, coś czego zdecydowanie poczuć nie chciałam. Czyjś chłodny oddech spotykał się z moją skórą na szyi powodując tym samym gęsią skórkę. Sparaliżowało mnie a całe moje ciało gwałtownie objęła panika.

-To niezbyt dobre miejsce dla takich dziewczynek jak ty. Nieładnie tak szwendać się po czyimś domu, zwłaszcza kiedy nie jest się zaproszonym - brzmiał przeważająco, jakby ktoś wsadził do jego wnętrza wulkan który za chwilę miał eksplodować.

-Przepraszam ja ty.. - złapał mnie mocno za włosy po czym pociągnął w swoją stronę tak abym spojrzała prosto na niego.

Tym razem jego oczy również były jak czekolada, tym razem jednak zdecydowanie nieudana. To dokładnie tak jakby ktoś użył gorzkiego i czarnego kakao, po czym zbyt mocno podgrzał i zapomniał ostudzić. Był niczym potwór, nawet i gorzej. W tamtej chwili pierwszy raz poczułam, jaką wagę miały słowa blondyna. A ja od razu powinnam była wziąć je na poważnie, nie jak zwykłe i nic nie znaczące zdanie.

-Nie grzeczne dziewczynki muszą ponieść karę, ty jesteś jedną z nich - przeraziłam się.

Czarnowłosy ścisnął jeszcze mocniej pukiel moich włosów po czym rzucił mną o ścianę. Cudem obróciłam się rękoma przed uderzeniem twarzą lecz gdy cieszyłam się, że uszłam z życiem Bill nie zawahał się kolejnego ciosu. Uderzył prosto w moją twarz przez co moja głowa automatycznie obróciła się w prawo. Jęknęłam z bólu czując jak policzek zaczyna piec przez siłę uderzenia. Skierowałam swoje obolałe spojrzenie prosto na niego po czym emocje jakby ze mnie wybuchły.

-Pierdol się - to był mój k o n i e c.

Jego dłonie automatycznie znalazły się na mojej szyi a ja nie wiedząc nawet kiedy zaczęłam tracić dostęp do powietrza. To wszystko działo się tak szybko a emocji było tak dużo, że przestałam nadążać. Czułam się jak w jakimś transie, hipnozie lub tym podobnym stanie. Nie wiedziałam co się dookoła dzieje a w pewnym momencie zaczęłam nawet tracić przytomność. W tamtym momencie jednak Bill odpuścił i odsunął się ode mnie. Pozwolił mojemu ciału powoli zlecieć, abym potem mogła złapać się za gardło. Musiało minąć kilka dobrych chwil abym mogła z powrotem normalnie oddychać. Czułam się, jakbym była o krok od śmierci. Byłam niemalże pewna, że mnie zabije. On z jakiegoś nieznanego mi powodu jednak tego nie zrobił. Nagle znowu chwycił mnie agresywnie za nadgarstek po czym nie pozwalając mi się nawet podnieść zaciągnął mnie do jakiegoś pokoju rzucając gdzieś w kąt. Czułam jakbym umierała. Ja jednak żyłam, w tym był problem. Bo śmierć była znacznie lepsza, lepsza niż życie z nim.

****
Drzwi otworzyły się przez co mój wzrok automatycznie skierował się w tamtym kierunku. Na całe szczęście był to tylko Gustav. On wydawał mi się całkiem w porządku, nawet jeśli go nie znałam. Bo skoro jako jedyny dbał o mnie, korzystałam z tego.

-Nie złe cię pobił, co nie? - zaśmiał się jednak mi wcale nie było do śmiechu. - Już dobrze, ostrzegałem cię. Nie warto go denerwować ma słabe nerwy.

-Zauważyłam - odpowiedziałam mu zirytowana. - Gustav, mam do ciebie pytanie.

-Tak? - wyglądał na zainteresowanego.

-O co chodzi z tymi wszystkimi obrazami? Każdy z nich pokazuje coś innego ale jednak takiego bliskiego. Mają one jakieś szczególne znaczenie? Wyglądają jakby malowała je ta sama osoba - automatycznie zbladł.

-Wiem, ale nie jestem pewien czy to dobry pomysł abyś się o tym teraz dowiedziała.

-Chcę wiedzieć - byłam stanowcza. - Nie wiem ile mi zostało tak więc proszę, jeśli możesz to wyjaśnij mi to.

-Tak, miałaś rację. One wszystkie pochodzą od tego samego autora. Nawet znasz go osobiście - spojrzałam na niego podejrzliwie.

-Ja go znam? - nie przypominam sobie żadnego malarza na którego miałabym okazję wpaść.

-To pracę Billa, to jego dusza jak i historia. Dlaczego pytasz? - przeraziłam się.

Ten pełny bólu i emocji mężczyzna to był Bill? Przecież on nie miał uczuć, nie mógł ich mieć. Gdyby je posiadał, nie robił by przecież takich rzeczy. To wszystko nie składało się do kupy.

-Zainteresował mnie pewien obraz w jego biurze. Myślę, że dobrze wiesz o jakim mówię. Opowiesz mi o nim? - westchnął po czym po chwili namysłu pokiwał twierdząco głową.

-Ale nie mów o tym Billowi, lepiej, żeby się o tym nie dowiedział. Mi nic nie zrobi, obawiałbym się jednak wtedy bardziej o ciebie.

Prześladowca | Bill Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz