Dzień pogrzebu nadszedł szybciej niż bym się tego spodziewała. Zazwyczaj od zgonu do pogrzebu mijają trzy dni, jednak teraz było inaczej. Westonowie przeciągnęli pogrzeb o pięć dni. Chcieli zaczekać na wszystkich którzy przyjeżdżali z daleka. To było zrozumiałe.
Poinformowałam personel szpitala oraz moich rodziców że dzisiaj nie zjawię się w pracy. Nie mieli z tym problemu, a nawet się cieszyli ponieważ twierdzili że ostatnimi czasy się dość mocno przepracowuję. Może i mieli trochę racji.
Ubrałam czarny garnitur i szpilki. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. W zasadzie byłam gotowa do wyjścia, gdy nagle ktoś zadzwonił do moich drzwi, a jeśli ktoś dzwoni do drzwi, a nie przez portiera to oznacza że to ktoś z moich bliskich.
Po otworzeniu zobaczyłam Williama, uśmiechnęłam się wpuszczając go do środka.
- cześć, cos się stało?-
Zapytałam patrząc na jego grobową minę. Wszedł do środka tym samym mnie omijając.
- Will?-
Odwrócił się do mnie. Jego mina była tak beznamiętna jak bym nie wiem co mu zrobiła.
- wybierasz się gdzieś?-
Zapytał z kpiną. Nie podobało mi się to. Nie będzie się tak do mnie zwracał.
- o co ci chodzi do cholery?-
- idziesz na pogrzeb starego Westona-
Wycedził, co mnie zdziwiło.
- zmarł, może trochę szacunku? Poza tym co cię tak boli że tam idę hm?-
- Gloria to niebezpieczni ludzie, a zwłaszcza ten cały Boss-
Zmarszczyłam czoło. Boss? O chuj tu chodzi...
- jaki znowu Boss?-
- David Weston jest szefem najpotężniejszej mafii na świecie, nikt nie zna jego tożsamości oprócz zaufanych osób, mówię ci to dlatego żebyś trzymała się od niego i jego rodziny z daleka-
- moment, skoro nikt nie zna jego tożsamości to w takim razie skąd ty ją kurwa znasz?! Pracujesz dla niego?!-
- oczyszczam czasami ich papiery, płaci za to grubą kasę-
- czemu się na to zgodziłeś? Jesteś prokuratorem-
- za moich początków uratował mi życie przed wrogiem mojego klienta, byłem jego dłużnikiem, wtedy zobaczyłem coś czego nie powinienem był zobaczyć. On jednak dał mi wybór tylko dlatego żyje-
- jaki znowu wybór?-
- kulka w łeb albo oczyszczanie jego papierów-
Złapałam się za głowę. To było za dużo... Od jebanego początku wiedział kim jestem. Pierdolony skurwysyn... Teraz nawet nie mogę mu tego wytknąć bo strzeli kulkę między oczy mojemu bratu. Zajebiście.
- rozumiem że mam milczeć jak grób-
- było by dobrze-
- jasne-
- ja też jadę na ten pogrzeb, chodź-
Zamknęłam drzwi na klucz, a po chwili już siedzieliśmy w mercedesie Williama.Na cmentarzu roiło się od ludzi jak nigdy. Pierwszy raz widzę aby aż tyle osób przybyło na czyjś pogrzeb, ale teraz wszystko już trzyma się kupy. To mafijna rodzina więc obecność tych wszystkich ludzi nie powinna być zadziwiająca.
- dziewięćdziesiąt procent z tych ludzi to gangsterzy-
Szepnął do mnie Will.
- mam nadzieję że wyjdziemy z tego żywo-
Odpowiedziałam mu. W tłumie wyłapałam Milana, brata Davida, który również spojrzał na mnie. Widząc Williama obok mnie ruszył w naszą stronę.
- ona wie?-
Zapytał mojego brata.
- o czym?-
Udałam głupią.
- później pogadamy, dobrze że jesteście chodźcie-
Milan przeprowadził nas przez tych wszystkich ludzi i już po chwili staliśmy w kaplicy. Moje oczy natychmiast spotkały się z ciemnymi oczami Davida, przez co przeszły mnie ciarki. Zobaczył że jestem tu z Willem, ale Milan zdążył go powiadomić że najprawdopodobniej o niczym nie wiem. Niespodziewanie podeszła do mnie również pani Amanda, która była zapłakana, najprawdopodobniej na lekach które jej przepisałam.
- cieszę się że przyszłaś dziecko-
Przytuliłam ją w geście wsparcia.
- mówiłam że będę-
- powiedziałeś jej już?-
Zwróciła się do mojego brata.
- nie mogę tego zrobić, muszą to zrobić pani synowie-
- o co chodzi?-
Znów udałam że nie wiem o czym mówią.
- wszystko w swoim czasie złotko, wiedz że jestem wdzięczna za twoje wsparcie-
- cieszę się że mogę go pani udzielić-Ten pogrzeb był niezwykle inny niż te na których do tej pory bywałam... Był bardziej uroczysty, huczny.
Wsiedliśmy do samochodu, Will nie zdążył nawet odpalić silnika bo jego telefon zaczął dzwonić. Spojrzał na wyświetlacz i po chwili przesunął po nim palcem.
- tak?... jasne zaraz będziemy-
Spojrzałam na niego pytająco.
- jedziemy do Davida, udawaj zaskoczoną jeżeli postanowi cokolwiek ci powiedzieć-
- jasne-
No po prostu zajebiście... Miałam go już nigdy nie zobaczyć, tak bardzo nie chciał mnie widzieć... Cóż za ironia...Will zaparkował pod ogromnym ciemnym budynkiem. Zdecydowanie był w stylu Westona.
Weszliśmy przez duże szklane drzwi, chociaż bardziej przypominało to wrota niż drzwi.
- Szef u siebie?-
Mój brat zwrócił się do recepcjonistki.
- tak-
- dzięki-
Wjechaliśmy windą na pięćdziesiąte piętro.
- po cholerę mu taki budynek?-
- nie wiem-
No tak, tutaj nie mógł mi nic powiedzieć, bo przecież to jebana mafia w windzie mógł być podsłuch.
Kiedy drzwi się otworzyły wyszliśmy z windy kierując się do gabinetu tego idioty Westona.
Stanęliśmy przed czarnymi drzwiami, Will zapukał po czym wszedł do środka, a ja zaraz za nim. W środku za biurkiem siedział David, a obok niego stali jego bracia, Milan, Ryan i Liam.
- może mi ktoś wytłumaczyć co tu się dzieje?-
Zapytałam.
- usiądziesz?-
David wskazał krzesło na przeciwko niego.
- przypomnę ci że jeszcze kilka dni temu nie chciałeś mnie widzieć, a teraz ściągasz mnie Bóg jeden wie gdzie-
- Boga w to nie mieszaj tylko siadaj-
- nie mów mi co mam robić-
Wycedziłam bo miałam już serdecznie dość. Jego bracia wydawali się zszokowani moim zachowaniem.
- dobrze, w takim razie ja wstanę-
Wyraźnie słyszałam jak Will przełknął ślinę, jednak na mnie nie zrobiło wrażenia to że jaśnie pan raczył się podnieść z krzesła. Nie wiem co bardziej zmieniło moje nastawienie do niego. To że kazał mi wynosić się z jego życia i nie chciał mnie już nigdy widzieć, czy to że jest Bossem jakiejś cholernej mafii.
Podszedł do mnie, ale zachował dystans za co byłam mu wdzięczna.
- trzeba było powiedzieć że lubisz być nad kimś, albo poprosić to może i bym usiadła-
- jestem nad wszystkimi łącznie z tobą-
Prychnęłam.
- ciekawe kto był nad tobą jak się wykrwawiałeś i o mało co nie straciłeś życia-
- podziękowałem za to-
- ładne mi podziękowania, chciałam ci pomóc a ty...
- nie kończ-
Przerwał mi.
- bo co-
- bo cię kurwa o to proszę-
- w porządku, więc czego chcesz?-
- musisz wiedzieć ważną rzecz, jeśli będziesz tego świadoma wszystkim łatwiej się będzie żyło-
Przewróciłam oczami.
- słucham-
- jestem Bossem mafii, po śmierci ojca przejąłem całe to gówno wszystkie kluby, kasyna tereny po prostu wszystko, twój brat prosił mnie o zgodę na udostępnienie ci tych informacji twierdził że zachowasz tajemnicę-
- jak to mój brat, jaka mafia co tu się odpierdala?-
Starałam się grać najlepiej jak umiałam, ale teraz mogłam już mu pojechać.
- wciągnąłeś w tą swoją zasraną mafię mojego brata?!-
- nie do końca, on czasami oczyszcza dokumenty, to tyle-
Podeszłam do niego bliżej i wetknęłam mu palec w klatkę piersiową.
- od początku wiedziałeś kim jestem-
- wiedziałem-
- dlaczego nie powiedziałeś?-
- nie widziałem potrzeby-
- trzymajcie mnie-
Musiałam usiąść, pomimo tego że już o tym wiedziałam emocje cały czas krążyły w moim ciele.
- musisz to podpisać-
Pokazał mi świstek papieru.
- co to niby jest?-
- miało być bez ale-
Wtrącił mój brat.
- nie będę ryzykował-
Odpowiedział mu David.
- umowa wierności, co to kurwa jest?-
- jeśli jej nie podpiszesz strzelę ci kulkę w łeb-
Nie wiem dlaczego ale rozbawiło mnie to.
- co zrobisz?-
- zabije cię-
Czułam dziwny spokój w jego obecności, coś było nie tak.
- proszę bardzo, zrób to-
Wstałam z krzesła oddając moje życie w jego ręce. Nie będę zawierała z nim żadnych umów.
- Gloria nie wydurniaj się-
Warknął do mnie mój brat.
- wyjść stąd, wszyscy poza nią-
- szefie...
Zaczął Will ale David przerwał mu każąc wypierdalać. Kiedy zostaliśmy sami spojrzał na mnie.
- co ty odpierdalasz?-
- nie podpisze z tobą żadnej umowy-
- to dla bezpieczeństwa-
- bądźmy ze sobą szczerzy-
Podeszłam bliżej niego.
- nawet jeśli bym złamała umowę nie był byś w stanie mnie zabić-
Każde słowo wypowiedziałam wolno tak aby wszystko do niego dotarło.
- co ty kurwa sobie myślisz? Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego kim ja jestem?-
- i co z tego? Praca jak praca życie tego dla ciebie chciało więc to masz, co nie znaczy że masz nikomu nie ufać, proszę bardzo strzelaj jestem ciekawa-
- podpisz te cholerną umowę-
- nie-
Weston zacisnął szczękę ze złości jaka w nim była. Nie sięgnął jednak po broń.
- mówiłam-
Uśmiechnęłam się zwycięsko opuszczając jego gabinet.
- do miłego Weston-
CZYTASZ
" In Your eyes "
RomanceWidział we mnie coś, czego sama nie byłam w stanie dostrzec. Wierzył we mnie bardziej, niż ktokolwiek inny na świecie. Docenił i pokochał wszystko to, czego nikt inny nie był w stanie pokochać. Pozwolił mi pokochać siebie, mimo tego że to było dl...