Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Miałam tak twardy sen że ostatnie o czym myślałam to obudzenie się.
- Gloria-
Gdy usłyszałam jego głos od razu otworzyłam oczy.
- David-
- nie chciałem cię budzić, ale chyba musisz zajrzeć do chłopaków-
Powiedział Weston patrząc na mnie z góry.
- tak, już idę-
Powiedziałam, ale zanim rzeczywiście się podniosłam zobaczyłam Kevina, który siedział w fotelu przystawionym do biurka Westona. Przeszywał mnie spojrzeniem chcąc dostrzec coś czego nie rozumiałam.
- hej?-
Przywitałam się z nim, on uniósł brwi i dalej mi się przyglądał.
- musimy porozmawiać-
Zażądał na co prychnęłam.
- MOŻEMY porozmawiać-
Wyraźnie podkreśliłam pierwsze słowo.
- ja nic nie muszę, a teraz przepraszam idę do pacjentów-
- poczekaj-
Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Całemu zajściu uważnie przyglądał się David.
- wiem że masz do mnie żal i wiele pytań, ale wiedz że wcześniej nie mogłem ci nic powiedzieć-
- już nic mnie nie zaskoczy i nie, nie mam do ciebie żalu. Niby za co?-
- za to że się nie odzywałem, nic ci nie mówiłem i wyszedłem podczas naszej rozmowy. Nie powinienem tego robić-
Westchnęłam tylko, ale nic nie powiedziałam.
- idę sprawdzić co z chłopakami-
Wyszłam z tego cholernego biura i kierowałam się do windy. Na szczęście żaden z nich nie poszedł za mną, podejrzewam że zajęli się kłótnią.Weszłam do pomieszczenia w którym byli ludzie Westona.
- jak się macie?-
Zapytałam podchodząc do poszczególnych osób i sprawdzając stan kroplówki, tętno i tak dalej.
- jest dużo lepiej-
Powiedział jeden z nich.
- świetnie, teraz będzie już tylko lepiej, ale musicie iść na zwolnienie nie możecie pracować w takim stanie-
- z całym szacunkiem ale niech pani to powie szefowi, chyba panią wyśmieje-
Zmarszczyłam brwi.
- każdy ma prawo do zwolnienia-
- nie my-
- załatwię to z nim-
Ogarnęłam ich po czym wyszłam z pomieszczenia w którym przebywali. Wjechałam z powrotem na ostatnie piętro na którym był gabinet tego gbura. Jeśli on nie daje ludziom wolnego to jest kiepskim szefem... Zadufany w sobie idiota.
Wtargnęłam do jego gabinetu bez pukania i spojrzałam na niego. On robił to samo. Patrzył na mnie tymi swoimi cholernie pociągającymi... Zaraz, zaraz stop...
- oni muszą dostać wolne przynajmniej na dwa tygodnie-
- słucham?-
- człowieku mają rany postrzałowe, przy wysiłku mogą się rozejść i wdać zakażenie chyba tego nie chcesz?-
- niech leżą tutaj-
- ty chyba czegoś nie rozumiesz do cholery, muszą odpocząć we własnym domu, mają do tego prawo-
- nie w tej pracy-
- Weston do chuja ogarnij swoje pierdolone ego i daj im wolne, napierdalają na ciebie dwadzieścia cztery na siedem a ty masz to w dupie brawo-
Zaklaskałam w dłonie.
- Williams przeginasz-
Powiedział ostrzegawczo, ale miałam to w dupie. Co mi zrobi? No nic.
- to wszystko co mam ci do powiedzenia, jeśli nie chcesz żeby ci ludzie zginęli wiesz co robić-
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Co za idiota. Ja jestem lekarzem, zawsze w domu wpajano mi że każdego człowieka trzeba szanować niezależnie od jego wyglądu, koloru skóry, zawodu, dochodów czy sytuacji w jakiej aktualnie się znajduje. Rodzice zawsze nas uczyli że aby kogoś ocenić trzeba go lepiej poznać... Ja poznałam Westona aż na zbyt i uważam że jest egoistycznym dupkiem.
- Gloria-
Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w kierunku z którego dobiegał ten głos. Jego właścicielem był Kevin.
- chyba powinniśmy porozmawiać-
Zaczął.
- obawiam się że nie mamy o czym Kevin-
Mężczyzna westchnął i ponownie spojrzał na mnie.
- chciał bym żebyśmy zaczęli od nowej karty Gloria-
- nie mogę się z wami spoufalać, jesteście przestępcami Kevin-
- to trochę coś innego niż przestępstwa, po prostu chcę żebyśmy normalnie się traktowali i ze sobą rozmawiali-
- na ten moment muszę się dostać do domu, bo wyprawiłam temu bucowi reprymendę na temat traktowania swoich pracowników-
- jesteś nie możliwa Williams-
- dziwię się że on mnie jeszcze nie zabił-
- nie zrobi tego, uratowałaś mu życie i zajmowałaś się nim po operacji, nie wezwałaś policji, nie pytałaś o nic dzięki czemu obdarzył cię sympatią i swego rodzaju ufnością-
- to pojebane-
- owszem, chodź odwiozę cię-
Kevin ruszył do windy, a ja poszłam za nim.
- co wami kieruje oprócz zgarniania na tym ogromnej forsy?-
- Westonem to, że jest dziedzicem tego gówna i od lat był przygotowywany do tej roli-
- a tobą ?-
- ja jestem, byłem i będę jego przyjacielem. Kiedyś byłem na dnie, on mi pomógł z tego wyjść i tak po prostu z czasem wyszło. Adrenalina na akcjach jest uzależniająca-
- z jednej strony to rozumiem, ale muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem czy ta znajomość wyjdzie dla nas na dobre-
Gdy skończyłam mówić drzwi windy się otworzyły, wyszliśmy na zewnątrz, uprzednio pożegnani przez recepcjonistkę.
- wyjeżdżasz-
- tak-
- na długo?-
- nie wiem-
Doskonale wiedziałam, ale coraz bardziej zastanawiam się nad dłuższym pobytem w Szkocji. Chyba muszę trochę odpocząć i zresetować umysł.
- rozumiem-
Kevin zatrzymał się na prywatnym osiedlu, na którym mieszkałam.
- dzięki za podwózkę-
- myślę że powinnaś lecieć prywatnym samolotem-
- owszem, lecę prywatnym samolotem-
- dobrze, to do zobaczenia-
- pa-
Wysiadłam z jego sportowego samochodu i ruszyłam przed siebie. Po wejściu do holu zobaczyłam moją przyjaciółkę Kendall. Siedziała w fotelu i uporczywie rozmawiała o czymś z portierem.
- cześć, co ty tu robisz?-
Zagadałam przez co oboje zwrócili się ku mnie.
- witam pani Williams-
Powiedział mężczyzna i wrócił do swoich obowiązków.
- dawno się nie widziałyśmy wiedźmo-
Spojrzała na mnie złowrogo i podeszła rzucając mi się na szyję.
- ciebie też miło widzieć Kendall-
- idziemy na górę-
Zarządziła. To będzie długi ale bardzo przyjemny wieczór.
Kendall jest projektantką mody, z resztą bardzo wychwytywaną. Znamy się od zawsze.
- nie kupowałam nic bo wiem że masz zapasy jak nikt-
- jakie zapasy?-
- no wina oczywiście-
Obie się zaśmiałyśmy. Ken jest szczupłą piękną kobietą, mniej więcej mojego wzrostu czyli około metr siedemdziesiąt, ma piękne czerwone, długie włosy, na punkcie włosów to akurat obie mamy bzika, moje będą niedługo sięgały do pasa, ale wiem że muszę je trochę podciąć bo podcinanie regularne końcówek jest jednoznaczne z dbaniem o zdrowy stan włosa.
Obie jesteśmy same, skazane na siebie... Po przejściach... Jej były mąż ją katował, ona umiejętnie to ukrywała ponieważ ją zastraszał, kiedy się o tym dowiedziałam rozpętało się piekło. Uruchomiłam wszystkie dotąd znane mi kontakty. W prokuraturze, w policji, sądzie. Wszędzie. Razem wspólnymi siłami wsadziliśmy gościa do pudła. Jednak był to długotrwały proces, później Kendall odbyła długą, ciężka i wyczerpującą terapię ale się udało.
- za nas-
- za nas-
Stuknęłyśmy się kieliszkami po czym nasz śmiech wypełnił całe pomieszczenie.
- wyjeżdżam do Szkocji-
Wypaliłam, a ona spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- słucham-
- na tydzień mam ważną operację, ale zastanawiam się czy nie zostać dłużej-
- niby po co?-
Ken sie zdziwiła moją odpowiedzią.
- wiem, może pojadę z tobą, zrobimy sobie wakacje. Odetniemy się-
- wiesz że to jest bardzo dobry pomysł-
Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie nas zwiedzające muzea i zabytki Szkocji.
- stara to postanowione-
Nagle usłyszałam jakiś huk jak by na klatce.
- słyszałaś to?-
Kendal zmarszczyła czoło patrząc na mnie jak na wariatkę,
- może mi się przesłyszało-
Machnęłam ręką i wstałam aby sięgnąć butelkę z winem.
- marzyłam o takim wieczorze-
- słyszałam że Kevin wrócił-
Zagadała.
- tak, wrócił ale czy na stałe to też nie wiem-
- jak on teraz wygląda?-
- no co ja mam ci powiedzieć, jest na pewno przystojniejszy, ale to nie mój typ-
- widziałaś się z nim?-
- w szpitalu-
- coś mu się stało?-
- jego przyjaciel do nas trafił no i wpadliśmy na siebie-
Nagle coś z potężną siłą uderzyło w moje drzwi. Podskoczyłam na sofie, za to Ken była przerażona.
- Gloria?-
- co jest kurwa-
Wstałam z sofy i ruszyłam do holu aby to sprawdzić. Drzwi były całe, ale ewidentnie ktoś przy nich majstrował.
- Ken gas wszystkie światła-
Nakazałam a ona posłusznie zrobiła to, o co prosiłam. Poszłam czym prędzej do sypialni i wyjęłam z pod łóżka pistolet, przeładowałam go i wróciłam do Ken.
- spluwa?-
- ktoś ewidentnie próbuje się włamać-
Wytłumaczyłam. Naszym szczęściem jest to że mamy broń i chodzimy obie na lekcje samoobrony raz w tygodniu. Ken wyjęła po chwili z torebki nieco mniejszy pistolet od mojego i również go przeładowała.
Cofnęłyśmy się do salonu, a już po chwili moje drzwi zostały otworzone.
- nie ma jej?-
Usłyszałyśmy męski głos.
- musi być, przecież na parkingu stoi jej auto-
Faceci przeszli do salonu. Po zapaleniu światła nas zobaczą.
- kim jesteście i co robicie w moim domu?-
Zapytałam mierząc do nich, Ken robiła to samo. Nasze miny były śmiertelnie poważne. Jeśli Weston ma z tym coś wspólnego to przysięgam że go osobiście wypatroszę.
- jednak jest w domu-
- i to nie sama-
- nie ładnie mierzyć do kogoś bez powodu Williams-
- mierze do ciebie bo włamałeś się do mojego domu, skąd znasz moje nazwisko?-
- cóż, piękna pani doktor która uratowała życie Bossa rujnującego wszystkim życie, kochana my chcemy się go pozbyć-
- to idźcie do niego?-
- to nie takie proste, skurwysyn ma za dużą ochronę, dziwię się że tobie nikogo nie postawił-
- a po co niby miał by to robić?-
- nie ważne, koniec pierdolenia idziecie z nami obie-
Zaczął iść w naszą stronę więc moim odruchem było pociągnięcie za spust. Trafiłam go w kolano.
- kurwa! Ty dziwko!-
- odłuż kurwa ten pistolet!-
Warknął do nas ten drugi.
- to wy stąd wypierdalajcie!-
Drugi odważny również ruszył w naszą stronę, ten dostał w ramię od Ken.
- kurwa mac!-
Kiedy zobaczyłam że oboje do nas mierzą trochę naszedł mnie strach.
- głupie kurwy, wszystkie jesteście takie same. Jakieś ostatnie słowo?-
Zapytał nas i w tym samym momencie rozległ się huk, a faceci runęli na ziemię.
- zabiłyśmy ich-
Zaczęła Ken. Ostrożne z bronią wymierzoną w nich podeszłam aby upewnić się czy żyją. Puls miał jeden i drugi.
- żyją-
Zabrałam ich broń i kopnęłam na drugi koniec pokoju.
- dobra trzeba zatamować krwawienie, podaj mi ręczniki i bandaże-
Kiedy ich ogarnęłam wstrzyknęłam im lek usypiający przez co sie nie obudzą w najbliższym czasie.
Szybko zgarnęłam telefon i wybrałam numer do Westona. Mam wyjebane że jest druga w nocy.
- Williams? Co jest?-
- David musisz przyjechać do mnie jak najszybciej, mam w domu jakiś dwóch typów, przyszli po mnie przez ciebie! Rusz dupe-
- kurwa nie ruszaj się, zaraz będę-
Rozłączyłam się i usiadłam obok Kendall na sofie.
- kurwa co gdybyśmy ich zabiły?-
- nic, zrobiłyśmy to w obronie własnej, ja mam tu kamery więc wszystko się nagrało-
- nie możesz tu dzisiaj zostać, trzeba jutro wymienić zamki-
- kupię dobre drzwi z zabezpieczeniem na kod-
- i dobrze, boże co to było-
- skurwiele-
- do kogo zadzwoniłaś?-
- do przyjaciela Kevina-
- tego Bossa tak?-
- nie jest zły-
I w tym samym momencie do mieszkania wszedł David, zaraz za nim Kevin i jeszcze trzech uzbrojonych typów.
Kiedy zobaczyli dwóch facetów leżących na podłodze, wszyscy jak jeden pies podnieśli na nas wzrok. David był w szoku, Kevin był dumny a tamta reszta to nie wiem.
- co tu sie stało?-
Zapytał Weston.
- ty mi powiedz. Włamali się do mojego domu kurwa i pierdolili coś o tobie, że muszą się ciebie pozbyć-
- pierdolone padalce, żyją?-
- tak, wstrzyknęłam im środek nasenny, obudzą się najwcześniej rano-
- skąd macie broń?-
- legalna, razem robiłyśmy certyfikat-
- zabierajcie ich-
Powiedział do swoich ludzi.
- dokąd ich bierzecie?-
- do magazynu na przesłuchanie, nie mówili czegoś istotnego nic nie przykuło twojej uwagi?-
- chyba nic oprócz tego że przyszli po mnie bo muszą się ciebie pozbyć-
- chcieli mnie zwabić do siebie i zabić-
- najważniejsze że nic wam nie jest, kopę lat Ken-
Odezwał się do niej Kevin.
- hej brachu-
Przywitali się.
- nie możesz tutaj dzisiaj zostać-
Powiedział Weston patrząc na mnie.
- jadę do Ken na noc-
- dobra, podstawię wam ochroniarzy-
- Weston...
- to dla waszego dobra-
- oczywiście-
CZYTASZ
" In Your eyes "
RomansaWidział we mnie coś, czego sama nie byłam w stanie dostrzec. Wierzył we mnie bardziej, niż ktokolwiek inny na świecie. Docenił i pokochał wszystko to, czego nikt inny nie był w stanie pokochać. Pozwolił mi pokochać siebie, mimo tego że to było dl...