Tak jestem zaręczony z makrelą więc co z tego?!/ Soukoku / one-shot

49 8 15
                                    

Zwykły, najzwyklejszy dzień w Yokohamie, a co najważniejsze dla Dazaia dzień wolny Chuuy'i, on wolnego nie dostał, ale i tak został w domu licząc się z wielkim ochrzanem od Chuuy'i. Nie przejmował się tym czy ktoś się będzie martwił i będzie go szukał, jak zwykle póki nie było żadnych zleceń w biurze czekały na niego tylko raporty, a ta praca go nudziła. Dzień spędzony z Chuuyą nawet jeśli w mieszkaniu to i tak był dużo lepszy niż wypełnianie raportów i innych papierów.

- Dazai rusz się do pracy się spóźnisz... Znowu.

- Chuu, ale kiedy ja nie chce... Ja się źle czujeeee... - jęknął zwijając się lekko w kulkę obok partnera.

- Daj czółko.

- Tu nie chodzi o gorączkę Chuuya... Niedobrze mi. - westchnął teatralnie.

- Niedobrze bo musisz iść do pracy? Dazai przerabiamy to od czasów mafii i co ja ci powtarzałem wtedy i co powtarzam teraz?

- Ne ne ne ne ne ne... Chuuya jest bez uczuć. - fuknął.

- Co powtarzałem?

- Że jak nie wstane sam z łóżka to mnie z niego wykopiesz i rano na mnie skoczysz jak wstanę.

- I?

- Że jak chce wymiotować to nie na papiery, a na obleśny dywan Moriego.

- No to teraz mówię to samo tylko znajdź sobie jakieś okno przez, które zwymiotujesz makrelo.

- Chuuya jest nie miły. - burknął i odwrócił się do niego plecami udając obrażenie.

Czysto teoretycznie rudy mógł go wykopać z łóżka, ale nie zrobił tego, westchnął ciężko, cmoknął go w policzek i wstał.

- Jak już się od obrazisz to chodź na śniadanie, moje duże dziecko. - skierował się do drzwi.

- Chuuya? - Osamu go zatrzymał swoim pytającym tonem.

- Hm?

- Kochasz mnie jeszcze?

- Nie wiem czy powiedzieć niestety tak, czy może raczej na twoje szczęście tak. - zaśmiał się pod nosem i poszedł do kuchni.

Osamu przeleżał jeszcze trochę w łóżku i wstał w końcu, poczłapał do kuchni na śniadanko zrobione jak zwykle przez Chuuyę, który był panem tej kuchni, a który aktualnie siedział sobie po turecku na suficie.

- Nawet nie próbuj mnie teraz całować, bo mi kawę wylejesz.

- Chibi nie chce wpaść w moje ramiona? Bolesne.

- Wiesz co jest bolesne? To, że możesz zostać oblany gorącą kawą, a ja nie potrzebuje wcielać się w rolę twojej niańki jak się oparzysz.

- Wystarczająco fair, to buzi później.

- Kawę masz na blacie i śniadanie też.

- A ty jadłeś?

- A nie widzisz pustego talerza obok ciebie?

- Faktycznie... Pytam bo-

- To było dawno i jest już przeszłością, a teraz jedz.

- Jasne.

Grzecznie zabrał się za jedzenie, a gdy talerz był pusty oba z nich włożył do zmywarki, potem również dokładając tam kubki po kawie. Samo to mieszkanie nie za bardzo było jego, bardziej było Chuuy'i, kupił je jak razem pracowali w mafii, ale po tym jak wiele razy brunet przebywał w tym mieszkaniu nawet po odejściu z mafii Chuuya nie był w stanie twierdzić, że to już tylko jego dom. Ta zabandażowana makrela tak często tu przychodziła w różnych okolicznościach, że sam się zastanawiał kiedy dorobił mu klucze i zaczęli mieszkać razem jeszcze zanim zostali narzeczenstwem i to dużo wcześniej, ale teraz kto by to liczył.

❤Nie tak samotni poeci~📚 / bungou stray dogs shipsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz