Kolejna misja dla tej dwójki, to już nie była nowość Rząd Europejski wysyłał ich wszędzie cały czas, niestety to owocowało tym, że zawsze gdy wracali do domu wszędzie było pełno kurzu. Arthur tego nienawidził, sprzątanie tego wszystkiego godzinami nawet z pomocą Paula mu ciążyło. Teraz jednak czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, ponieważ znów byli gdzieś indziej, tym razem na Brooklynie, w Ameryce nie bywali często na misjach ale i takie się zdarzały. Dzięki nowym przybranym już którymś z kolei tożsamością wynajęli mieszkanie w bloku, mały jakby apartament. I tak nie mieli zamiaru gościć tu zbyt długo no, ale gdzieś mieszkać trzeba było.
Zmęczeni po przylocie mimo wszystko nie mogli sobie pozwolić na odpoczynek, to nie były wakacje, a praca. Zaczęli się rozpakowywać, w końcu w walizkach mięli sporo. Na szczęście ich szefostwo przemyślało kwestie broni, której nie mogli zabrać w bagażach ani wnieść na lotnisko. Kto bym im uwierzył, że są agentami rządowymi z Europy? Czy terrorysta nie wymyśliłby podobnej bajeczki żeby przejść kontrolę na odprawie? Z tego powodu musieli być ostrożni.
Gdy się rozpakowali postanowili się nieco zadomowić póki mięli czas przed dostaniem dokładniejszych wytycznych odnośnie misji. W końcu szukanie gościa o jakimś tam wyglądzie, który pojawia się w okolicach Nowego Jorku nic im nie mówiło. Czekając na wytyczne Paul postanowił wziąć prysznic, a Arthur zajął się gotowaniem, odpoczynek jeszcze nie bardzo im przysługiwał. Jak na agentów przystało w pewien sposób zachowywali czujność zajmując się sobą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Arthur może i perfekcjonistą nie był, ale według jego ukochanego wiele rzeczy robił perfekcyjnie. Jedną z nich było gotowanie, według Paula miał poprostu dar lepszy niż nie jeden zagraniczny kucharz, sławny krytyk kulinarny czy restaurator, Arthur był według niego tak perfekcjny by każdy jego ruch podczas gotowania był pełen gracji, wyczucia i zmysłowości. Prawdą było to, że czarnowłosy gotował z pasją i sercem, zwyczajnie to lubił, eksperymentował i zawsze wychodziło mu to świetnie, ale nigdy nie podkreślał tego jak dobry jest w kuchni, nie lubił się chwalić, z resztą nie uważał by było czym mimo wszystkiego co Paul mówił o jego kuchni.
Aktualnie z dokładnością, ale i tak jak to tylko on potrafi przyrządzał potrawę dość sławną w kuchni francuskiej, prostą i niezbyt czasochłonną. Zupę cebulową, z dodatkiem wina i sera gruyére. Oczywiście składniki kupił tutaj odrazu po przylocie nim znaleźli się w mieszkaniu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Paul za to zmywał cały stres i zmęczenie po locie, ciepłą, a bardziej gorącą wodą. Nie zależało mu na szybkim prysznicu, wolał się dokładnie umyć wliczając w to umycie włosów. Nie było mu jednak dane się odpowiednio wysuszyć. Po kilkukrotnym usłyszeniu dzwonka do drzwi domyślił się, że Arthur zajęty z pewnością jeszcze gotowaniem nie jest w stanie ich otworzyć, założył na siebie koszulę i spodnie na prędce. Koszulę zapiął na jeden guzik w całym tym pośpiechu, w spodniach zapięty był tylko rozporek, jego włosy były mokre i ociekały wodą, mimo, że były w nieładzie jakoś wystarczająco był w stanie z nimi pobiec do drzwi, w końcu miał tylko połowę mniej widoczności, gdy zasłaniały mu jedną stronę twarzy, chodź uczucie lepiących się do jego mokrego ciała ubrań nie było najlepsze. To otworzył w końcu drzwi nie zastanawiając się jak może wyglądać teraz dla kogoś kto stoi za drzwiami i co ten ktoś sobie pomyśli widząc go w takim stanie.
- Hello I have package for mr- - na jego widok dostawca z paczką zaniemówił, lekki rumieniec wpłyną mu na twarz.
( Dzień dobry mam paczkę dla pana-)
Przez myśli dostawcy przeszło kilka rzeczy, jeżeli miałby to przyznać na głos Paul był atrakcyjny, a teraz gdy jego tors był mokry i odsłonięty, włosy rozpuszczone w nieładzie, no cóż był jeszcze bardziej gorący niż można było się spodziewać, przynajmniej według mniemania dostawcy. Ten już układał sobie w głowie co ma powiedzieć, może się nie znali, ale on chciał go poznać z pewnością, zaprosić na lunch licząc, że może coś by z tego wyszło w przyszłości, w końcu czemu nie? Różnie bywa. Dał Paulowi paczkę i już miał zapytać, ale wtedy usłyszał głos Arthura wołającego na blondyna. Czyli nici z jego randki, ten przystojniak był już zajęty.
- Paul przeziębisz się i dlaczego cały mokry otwierasz ludziom drzwi w takim stroju?
- Zajęty byłeś to otworzyłem, co miałem zrobić?
- Mogłeś chociaż się wysuszyć i ubrać, a nie paradować tak przed ludźmi, tak się do ludzi nie wychodzi!
- No dobra, już nie unoś się, idę się wysuszyć. - podał mu paczkę, a Arthur zamknął drzwi przed dostawcą, więc ten już nie wnikając sobie poszedł z lekkim zawodem.
Paczka zawierała bronie, które były im potrzebne do misji, dlatego nie byli zmuszeni do zapłaty, koszta pokrył rząd. Co nie zmieniało faktu tego, że zielonooki wciąż był trochę wpieniony jak to uznał jego partner.
- No i już, jestem suchy, nie musiałeś krzyczeć.
- Nie krzyczałem tylko głośno mówiłem.
- Jasne, zawsze jesteś spokojny, a jednak nawet tobie nerwy puszczają w pewnych sytuacjach.
- Byłem spokojny, jedz. - podał mu talerz z zupą.
Blondyn go przyjął i po kilku łyżkach zupy spojrzał na Arthura.
- Byłeś zazdrosny o tego dostawcę, gdy widział mnie w takim stanie?
- Nie. - odpowiedział krótko.
- Nie? Trochę inaczej to wyglądało chéri~ Przynajmniej dla mnie.
- Nie byłem zazdrosny i nie jestem zazdrosny ani zły. Tylko jesteś idiotą, będziesz chory przez takie paradowanie w mokrych ciuchach.
- Nawet długo w nich nie siedziałem, jest w porządku.
- Ta jasne, a potem będziesz zdychał przy 37,5 stopniach gorączki...
- Mały zazdrośnik z ciebie~
- Ja zazdrosny? Proszę cię ja jestem bezkonkurencyjny skarbie~
- Oczywiście. - niebieskooki posłał mu ciepły uśmiech.
- I twoja kuchnia jest fantastyczna, bezkonkurencyjna, jak cały ty. - dodał.
- Dziękuję, miło mi słyszeć, ale jak zjesz skoro już mamy broń to pójdziemy spać, najwyżej obudzą nas telefonem.
- Podoba mi się ten pomysł, będziesz dużą łyżeczką?
- Mhm, tak jak zazwyczaj, lubię się w ciebie wtulać.
- A ja lubię, gdy mnie tulisz.
Zgodnie z uśmiechem oboje skończyli zupę i poszli się położyć.
________________________________
Chéri - z języka francuskiego : kochanie, skarbie
Mała niespodzianka dla tych, którzy myśleli, że już nic się tu nie pojawi, a jednak pomysły jeszcze są, więc i nowy one- shot jest. Pomysł na niego zaczerpnęłam z komiksowej scenki znalezionej na pintereście, w języku rosyjskim, jednak z pomocą tłumacza i lekką korektą z mojej strony odczytałam o co chodzi i na tej podstawie napisałam tego shota. Zdjęcie tej inspiracji, a w tym Paula w swoim prysznicowym looku zamieszczam poniżej.
Mam nadzieję, że miło się czytało, a panu dostawcy nie dziwię się co do reakcji 🤭~ Maiko 🚿
CZYTASZ
❤Nie tak samotni poeci~📚 / bungou stray dogs ships
RomanceJako, że narazie zyskuje wenę powoli oraz pewne rzeczy trochę ograniczają mnie w pisaniu to postanowiłam zrobić coś małego( może wcale nie) , ale i może trochę oryginalnego. Mianowicie będą tu shipy z bsd, które shipuje i mają według mnie sens. Ten...