7

81 4 55
                                    

Bez przekonania stukałam palcami w klawiaturę, ale co chwilę łapałam się na tym, że moje dłonie zwalniały i zatrzymywały się, a ja zaczynałam rozmyślać.

Wczoraj, gdy już się uspokoiłam, przez następną godzinę ćwiczyliśmy. Był to najbardziej intensywny trening w moim życiu. Potem, już w domu, padłam na łóżko praktycznie od razu i była to najspokojniej przespana noc w ciągu ostatniego roku.

Odkąd w moim życiu pojawił się William, dużo się zmieniło i teraz byłam w stanie przyznać, że część z tych zmian może była dobra.

Nie czułam się dobrze.

To się nie zmieniło.

Czułam się jedynie... inaczej.

Nie wiedziałam jeszcze, czy Mark znający moją prawdziwą tożsamość zalicza się do dobrych zmian. Wiedziałam, że zrzucenie z siebie tego ciężaru na chwilę sprawiło, że poczułam się lepiej.

Na chwilę.

Teraz znowu byłam świadoma, że go zawiodłam. Wiedziałam, że to wszystko moja wina. Bardziej niż kiedykolwiek, czułam, że muszę go odnaleźć.

Miałam go ochronić i pozwoliłam mu zniknąć.

Włączyłam telefon, chcąc zacząć przeglądać memy. Miałam zerową motywację do pracy i wiedziałam, że jeżeli wyrobię się z nią później, nikt nie zauważy, że teraz nic nie robię.

Telefon nadal miałam otwarty na notatkach, więc pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam, gdy włączyłam komórkę, był adres, który zapisałam wczoraj.

To ponownie rozbudziło moje wątpliwości, które udało mi się okiełznać wczoraj. Rozmowa w autobusie była tak odległą przeszłością, że ledwo o niej pamiętałam. Następne wydarzenia skutecznie ją przykryły.

Wpisałam nazwę pierogarni do wyszukiwarki i przejrzałam wyniki. Była tutaj strona, na którą weszłam wczoraj, fanpage na Facebooku i kilka innych rzeczy. Moją uwagę zwrócił artykuł z lokalnej gazety w Duskwood, The Duskwood Journal, w której kiedyś pracowałam. Artykuł traktował o nowej pierogarni w mieście. Gdy na niego weszłam, okazało się, że w gazecie ukazało się kilka innych artykułów, poświęconym tajemniczym zgonom w restauracji.

To samo w sobie było interesujące, ale to nazwisko autora wbiło mnie w fotel i sprawiło, że nie mogłam się ruszyć.

Nathan Donfort.

Ojciec Hannah.

Lilly.

Jego ojciec?

Od razu zadzwoniłam do Williama. Może miał rację i wcale nie chciałam go odepchnąć aż tak daleko?

— Linda?

— Hej — przywitałam się. — Miałam rację, z tą restauracją coś jest na rzeczy.

— Tą pierogarnią? — upewnił się.

— Aha. Tajemnicze zgony po ich pierogach — powiedziałam. — Przez jakiś rok, potem cisza. Ale jeszcze nie słyszałeś najlepszego.

— Jest coś lepszego? — zdziwił się.

— Artykuły na ich temat napisał Nathan Donfort. Ojciec Hannah.

— Ojciec... okej. Interesujące.

— Aha. Kiedyś, przed Duskwood, pracowałam z nim nad jednym tematem. Za nic nie pamiętam co to było, ale te artykuły... — Brzmią znajomo.

Zjechałam na dół i rzeczywiście. Przy kilku z nich byłam wymieniona jako współautorka.

— Rzeczywiście! Teraz pamiętam. — To był jeden z moich pierwszych tematów jako pełnoprawnej dziennikarki, więc dostałam Nathana do pomocy.

Duskwood. It has always been my fault//Jake x McOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz