10

68 2 6
                                    

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z drzemki. Szybko wstałam, poprawiłam włosy i wyjrzałam przez wizjer. Wzięłam głęboki oddech i otwarłam drzwi.

— Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? — spytałam grzecznie, starając się stwarzać pokojowe wrażenie, mimo że pan Smith wcale tak nie wyglądał.

— Czy może pani w czymś pomóc? — powtórzył. — Mamy dosyć! Następnym razem wzywamy policję.

— Policję? Nie rozumiem. — Tym razem naprawdę nie widziałam, o co chodzi. Państwo Smith czasami do mnie schodzili, kiedy moje co gorsze epizody budziły ich malutką córeczkę.

— Jasmine znowu się wczoraj obudziła — powiedziała łagodnie pani Smith. Ona zawsze była tą spokojniejszą. Zawsze się dziwiłam, że ta empatyczna kobieta została prawniczką i broniła w sądzie prawdziwych potworów.

— Raczej pani ją obudziła! — rzucił do mnie mężczyzna. — Pani zabawy seksualne...

— George. Wystarczy — przerwała mu pani Smith, kładąc mu rękę na ramieniu. Po chwili spojrzała na mnie. — Prosiłabym, aby powstrzymała się pani, przynajmniej w weekendy. Ja...

— Przynajmniej w weekendy? — wybuchnął pan Smith. — Ona robi nam z bloku burdel!

— Słyszeli państwo wczoraj hałasy z mojego mieszkania? — spytałam.

— Tak. Nie pamięta pani? — spytał kpiąco pan Smith. — Czy byłaś tak naćpana, że zapomniałaś?

— George! — Pani Smith trzepnęła go w ramię. — Domniemanie niewinności! Nie sugeruj.

— O której dokładnie? — spytałam, modląc się, by słyszeli tylko mój epizod.

— Skąd mam wiedzieć? Nie patrzałem na cholerny zegarek!

— Mamy elektryczną nianię, która powiadamia mnie, gdy Jasmine się obudzi — powiedziała pani Smith, wyciągając telefon. — Wczoraj budziła się trzy razy.

— Bardzo mi przykro — powiedziałam, wiedząc, że w ten sposób ją sobie zjednam. — Kiedy dokładnie do było?

— Najpierw od dwudziestej drugiej dwadzieścia pięć do około dwudziestej trzeciej — powiedziała. To był epizod, który słyszał William. — Potem obudziła nas trochę przed północą i krzyki słychać było prawie pół godziny.

— To brzmiało jakby panią ktoś zarzynał. — Wzdrygnął się z obrzydzeniem pan Smith.

To było jeszcze przed wyjściem do apteki i byłam w stanie przyjąć, że miałam dwa epizody.

— A ten trzeci raz?

— Trochę po pierwszej, przez jakieś dziesięć minut — powiedziała pani Smith. — Potem było już cicho.

— Ostrzegam panią, że to ostatni raz, kiedy przymykam na to oko — powiedział pan Smith, usiłując brzmieć złowrogo. — Następnym razem wezwiemy policję.

Pokiwałam niemrawo głową i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i chwyciłam się za brzuch. Nagle zrobiło mi się niedobrze.

Dziesięć minut. Wystarczająco dużo na cokolwiek.

O nie.

***

— Szczerze? Nie spodziewałem się, że spotkamy się ponownie.

Prychnęłam i napiłam się kawy.

— Szczerze? Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek się spotkamy.

— Więc, co cię do mnie sprowadza? — Alan usiadł za biurkiem.

— Sprawa tamtej pierogarni — wyjaśniłam. — Potrzebuję więcej szczegółów.

Duskwood. It has always been my fault//Jake x McOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz