Usłyszałam przychodzącą wiadomość, ale zignorowałam ją. Zdecydowałam się poruszyć dopiero, gdy usłyszałam drugą wiadomość.
Mark: Sala jest wolna.
Mark: Jeżeli nadal chcesz przyjść...
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, dostałam jeszcze jedną wiadomość.
William: Jak poszło spotkanie?
William: Z jego mamą.
Odpisałam Markowi, że przyjdę, wstałam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nadal słyszałam przychodzące wiadomości od Williama. Przeczytałam je wszystkie, ale na żadną nie odpowiedziałam.
William: Linda.
William: Nie ignoruj mnie.
William: Wiesz, że mogę zobaczyć, czy przeczytałaś moje wiadomości?
William: Linda, serio.
William: Nie dajesz mi wyboru.
Nadal go ignorując, spakowałam butelkę, trykot i kartę autobusową. Otwarłam drzwi by wyjść z mieszkania i prawie wpadłam na Williama, który właśnie podnosił rękę, by zapukać.
— William? Co ty tutaj robisz? — spytałam, zdziwiona jak jasna cholera.
— Nie odpowiadałaś na moje wiadomości — powiedział, jakby nachodzenie ludzi w domu, gdy ci nie odpisują było najnormalniejszą rzeczą na świecie. — Czemu mnie ignorujesz?
— Nie byłeś przypadkiem chory? — odpowiedziałam pytaniem. Zmierzyłam go krytycznym spojrzeniem. — Jakoś nie wyglądasz.
— To covid. Przechodzę bezobjawowo — wyjaśnił.
— Powinnam się odsunąć? — spytałam, unosząc brew.
Wzruszył ramionami.
— Może.
Zapobiegawczo zrobiłam krok w tył.
— Więc, jak przebiegło spotkanie? — spytał ponownie.
— William, spieszę się — powiedziałam, wskazując na torbę treningową i ubraną kurtkę. — Pogadamy później.
— O, nie. — Powstrzymał mnie gestem. — Pogadamy teraz.
— William, spóźnię się, jeśli będziemy teraz rozmawiać.
— Nie, spóźnisz się, jak będziesz protestować.
Jęknęłam zirytowana i ścisnęłam skórę między brwiami.
— Czasem cię nienawidzę, wiesz?
Podniosłam wzrok akurat by zobaczyć jak głupio się szczerzy, a jego ciemnoniebieskie oczy lśnią z rozbawieniem.
Oparłam się o futrynę i skrzyżowałam ręce na piersi.
— Co mam ci powiedzieć... w jego pokoju znalazłam jego stary komputer.
William zesztywniał, zaskoczony.
— Co? Serio?
Uśmiechnęłam się triumfująco.
— Imponujące, co nie? Ale to dopiero połowa drogi — dodałam. — Podłączyłam go do zasilacza i zobaczymy, czy uda mi się złamać hasło.
Pokiwał głową, zamyślony.
— I... — zawahałam się. — Wygląda na to, że zostałam okłamana.
— Okłamana? Przez jego mamę? — Spojrzał na mnie. Opalona skóra na jego czole zmarszczyła się. Wyglądał jak zachmurzony surfer, o czym bezzwłocznie go poinformowałam, wykorzystując okazję do zmiany tematu.
CZYTASZ
Duskwood. It has always been my fault//Jake x Mc
FanfictionWcześniej było Przed. Wtedy jeszcze wierzyłam w miłość i szczęśliwe zakończenia. Teraz jest Po. Teraz wierzę już tylko w ból i poczucie winy. Pomiędzy było Duskwood. Powód, przez który pojawił się podział na Przed i Po. Jeden dzień, który...