26. Żywot Królowej - część pierwsza

39 5 35
                                    


 𝓟𝓲𝓬𝓸𝓵𝓵𝓸 𝓒𝓱𝓪𝓶𝓹𝓪𝓰𝓷𝓮



Tej nocy życie pachniało spalonym tytoniem, sączonym z suchych na wiór ust, sunącym prosto do wyciśniętej do samej skóry duszy, należącej jedynie w połowie do siedzącego w ramie okna, Jung Hoseoka.

Całą resztę swojego jestestwa oddał w posiadanie starych tapet, zakurzonych ram zdjęć, pustym wazonom, kryształom kieliszków i flakonom tęskniącym za wilgotnym zapachem na cieple opalonej zmysłowo skóry.

Hoseok nie pamiętał powrotu do pokoju, biegu przez ciemny korytarz, panicznego wdechu, który nie umiał dać sobie wydechu, ani wypuszczenia z objęć głosu niezdolnego do wejścia w obręcz zapomnienia. Gardło wraz z płucami wypuszczały urywane szelesty, suknia z peruką chrzęściły oparte o drzwi, piąsteczki dłoni zaciskały się tuż przy sercu jak nóż niezdecydowany, czy przebije się jednym sprawnym pchnięciem, czy...

Zamknął oczy i po raz kolejny zdławił potężny szloch, który prędko rozpłynął się po całym ciele, powodując u niego drżenie, oziębienie, duchotę bólu głowy i otwarcie ust szerokie, tak rozpaczliwe, jak krzyk samotności rzucony bez nadziei na wyrozumiałe przechwycenie przez znajomą, bliską dłoń.

Od tamtego dnia, gdy Personę opuściła połowica jego duszy, Jung Hoseok płakał tylko w ciszy – tej najgłośniejszej, ale niestety nie słyszalnej dla ani jednej istoty ludzkiej.

Rozmawiał z nim, nie na żywo, a głosem przekazanym przez mechaniczne druty, świetlne impulsy i odległość nieznaną ze swojej nieboskłonności – ale go słyszał, tak wyraźnie, jakby Yoon był tuż obok. Odczuły to wszystkie komórki ciała, lecz dopiero w bezludności swojej jaskini mógł dostrzec jak wiele zdołał w tej krótkiej chwili poczuć – ale czym było to z nazwy, nie mógł już do siebie dopuścić.

Obłęd czysty i nieskazitelny objawił się na rękach, które niewiele myśląc skierowały się do zacienionego kącika po niepublicznej stronie pokoju. Księżycowy poblask nie dochodził do niego żadnym z łuków, ale wyuczony zmysł wzroku Hoby nawet po ciemku wyrzeźbił sobie oddrzwia szafy, jej złote klamki, szuflady i zadbane półki powachlowane lawendowym zapachem. Jedna z trzeźwych nitek świadomości sięgnęła do trzeciego z wieszaków po lewej stronie (nie po prawej, należącej do niego), chwilę debatowała jak głupia była to potrzeba i wpół pewnym chwytem zerwała z niego ubranie warte każdego grzesznego czynu.

Suknia z prywatną zgryzotą przeszła z powrotem do gabinetu, minęła biurko, złocony wypukłymi ornamentami fotel i podeszła do ulubionej szklanej ramy, gdzie cień wydłużał się i postukiwał o ramię udręczonego, jak kieszonkowiec w trakcie swej niechlubnej pracy. Wstyd zawładnął każdym odcinkiem ciała i umysłu, gdy Hoseok utrzymał strój mocniej przy boku, a drugą dłonią przypieczętował pewną decyzję, łapiąc za wyziębioną, metalową klamkę okienną – zaciśnięcie zębów, przybicie serca do klatki piersiowej i pociągnął ją w dół jak szyję zawieszoną na konopnej pętli.

Bez wahania sięgnął nogą poza balustradę.

Oparł ją o parapet i cudem usiadł na ramie okna z pełnym zestawem szwów sukni i grubego wełnianego szlafroka, którym okrył się delikatnie jak kocem. Włosy rozwiał mroźny, wątpliwej ciepłoty wiatr, zarumienił szyję odsłoniętą przez zwichniętą perukę, rozbłyśnił oczy o tęczówce szerokiej jak odległości między gwiazdami na bezchmurnym niebie. Hoba westchnęła, wciąż drżąc podobnie do biedronki zagubionej w pierwszych dniach wiosny. Nogi zawisnęły niczym spisani na liście zdrajcy, przyuczone, że krok dalej zmusi je do spotkania z zamarzającymi w ziemi kwiatami.

Picollo Champagne ᵇᵗˢ ᶠᵃⁿᶠⁱᶜᵗⁱᵒⁿOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz