wstęp

89 0 0
                                    

Nazywam się Anatolij Stiepanowicz Diatłow. Z wykształcenia jestem inżynierem atomistą. W wieku 14 lat uciekłem z domu i pokonałem dużo trudności, wspinając się po szczeblach kariery inżyniera. Praca inżyniera atomisty to nie tylko dobra płaca, ale i prestiż. Z początku swojej kariery, kilkanaście lat temu, pracowałem na łodziach podwodnych przy montażu reaktorów jądrowych. Dochodziło tam nie raz do niewielkich incydentów radiacyjnych, ale większość z nich nie zagrażała życiu pracowników. Pamiętam jeden, większy incydent, przy próbie uruchomienia nowo zbudowanego reaktora. Moi koledzy i ja przyjęliśmy wtedy duże dawki promieniowania, ale żaden z nas nie zmarł na chorobę popromienną. Kilka lat po tym incydencie, zmarł mój pierworodny syn Iwan, w wieku 5 lat, na nowotwór. Wiedziałem i wiem do dziś, że miało to związek z incydentem w mojej byłej pracy, bo nowotwory u tak małych dzieci, najczęściej są skutkiem napromieniowania. Moja żona Isabella długo nie mogła pogodzić się ze śmiercią Iwana, ja również, tym bardziej, że całą winę brałem na siebie, bo w pewnym sensie to ja "przeniosłem na niego promieniowanie".

Na dzień dzisiejszy, od 3 tygodni jestem pracownikiem Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Dogadałem się z dyrektorem elektrowni, Wiktorem Briuchanowem, że obejmę stanowisko zastępcy naczelnego inżyniera, którym był Nikołaj Fomin. Wraz z początkiem nowej pracy, przeprowadziłem się z żoną i dwójką dzieci do miasta Prypeć, przeznaczonego głównie dla pracowników elektrowni i ich rodzin. Mój syn, Boris, kończy w tym roku 22 lata, poszedł moimi śladami i kształci się w dziedzinie energetyki jądrowej. Młodsza córka, Olga, która z kolei kończy 18 lat, jeszcze nie ma większego planu na życie, ale widzimy z żoną, że też ciągnie ją w tę dziedzinę. Nie uważam, że jest to łatwe, wręcz przeciwnie - energetyka jądrowa jest trudną dziedziną, fakt - zapewnia dobrą pracę i pieniądze, ale trzeba długo sobie na to zapracować. Wracając do pracy w elektrowni, obejmując stanowisko zastępcy naczelnego inżyniera, pracuję w sterowni reaktora nr 4, który stosunkowo niedawno został oddany do użytku. Pracuję na zmianę nocną, od 24:00 do 8:00, wraz z szefem zmiany Aleksandrem Akimowem i innymi inżynierami. Podoba mi się praca tutaj, bardziej niż montowanie reaktorów na łodziach podwodnych. Na swojej zmianie nie mam nikogo, z którym mógłbym się liczyć wykształceniem, czy doświadczeniem zawodowym. Większość ludzi pracujących na mojej zmianie to młodzi operatorzy, których ta elektrownia jest pierwszym stanowiskiem pracy. Przykładowo, Leonid Toptunow, operator odpowiedzialny za stabilizację reaktora, ma 25 lat, doświadczenie w pracy? Tydzień. Fakt, ja przyszedłem tutaj 3 tygodnie temu, ale jednak mam za sobą doświadczenie w dziedzinie reaktorów jądrowych, poprzez moją poprzednią pracę, a podejrzewam, że Toptunow, mając 25 lat, przyszedł pracować tutaj prosto po szkole. Ma obok siebie bardziej doświadczonego operatora, Aleksandra Akimowa, jednak ani jeden, ani drugi, nie mają większej wiedzy w dziedzinie reaktorów atomowych. Kolejnym przykładem jest Igor Kirszenbaum, który z kolei ma 23 lata. Jest operatorem odpowiedzialnym za stabilizację turbin. Reasumując, moja zmiana to z reguły młodzi inżynierowie, którzy na moje oko, dopiero nabywają doświadczenia w dziedzinie energetyki jądrowej.

Anatolij DiatłowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz