- Zbiornik jest dość duży, żeby doszło do takiego wybuchu, 100m3 - powiedziałem, trzymając ręce w kieszeni.- 110 - poprawił Akimow.
- 110, to możliwe - potwierdziłem jego wersję. - Wskazanie dozymetru?
- 3.6 rentgena, cały zakres miernika - odpowiedział Akimow.
- Tragedii nie ma - rozłożyłem ręce.
- Nie ma go - do sterowni wszedł jeden z inżynierów, cały zdyszany z poparzoną twarzą. - Zajrzałem do środka, zajrzałem do rdzenia - dopowiedział.
- Opuściliście pręty kontrolne? - spojrzałem na niego.
Zrobiło mu się niedobrze, więc nie odpowiedział.
- Zabierzcie go i zaprowadźcie do toalety - machnąłem ręką.
Ten zwymiotował.
- Toptunow, weźcie go! - krzyknąłem, pokazując na niego.
Toptunow wziął go pod ramię i udali się do wyjścia ze sterowni.
- Bredzi - powiedziałem do Akimowa.
- Jego twarz... - powiedział Aleksander, który też był w szoku.
- Pękły przewody skraplacza, woda zasilająca jest lekko skażona, to nic - wytłumaczyłem mu. - Mamy wyjście telefoniczne na zewnątrz? - spytałem, jednak ten nie odpowiedział. - Akimow?
Spojrzał na mnie.
- Wezwijcie zmianę dzienną - rozkazałem.
- Ale jeśli... - zaczął Akimow.
- Woda musi dopływać do rdzenia, potrzebni są elektrycy, mechanicy... ludzie, ile razy mam powtarzać? - spojrzałem na Akimowa i Kirszenbauma.
Podszedłem do Aleksandra.
- Idę do biura, zadzwonię do Briuchanowa i Fomina, będą chcieli pełnego raportu - spojrzałem mu w oczy. - Nie wiem, czy mogę poprawić waszą sytuację, ale z pewnością mogę ją pogorszyć - dołożyłem. - Wezwijcie dzienną zmianę, Akimow - powtórzyłem.
- Tak, towarzyszu Diatłow - potwierdził, jednak dalej był w szoku.
Pokiwałem głową, wziąłem telefon i wyszedłem ze sterowni, z zamiarem zadzwonienia do Briuchanowa. Poszedłem do schornu, w okolicy elektrowni i czekałem na Fomina i Briuchanowa. Po chwili obaj weszli, a strażnik zamknął drzwi.
- Test bezpieczeństwa się nie udał? - Briuchanow zmierzył mnie wzorkiem i rzucił na stół notatnik.
- Panujemy nad sytuacją - rzuciłem w jego stronę.
- Tak? - podszedł Fomin. - Nie wygląda na to
- Milcz Fomin - rzucił Briuchanow. - Muszę powiadomić komitet centralny, powiedzieć, że moja elektrownia płonie - Briuchanow usiadł na krześle.
- Towarzysza dyrektora nie obwinia - powiedziałem.
- Wiadomo, jak mogę za to odpowiadać, spałem - rzucił. - Mówcie, co się stało - wyciągnął długopis.
- Prowadziliśmy test, który zatwierdził inżynier Fomin - spojrzałem na niego. - Szef zmiany Akimow i inżynier Toptunow, napotkali trudności technicznie. W zbiorniku awaryjnym nagromadził się wodór, niestety doszło do zapłonu, ogień przeniósł się na dach - opowiedziałem.
Briuchanow zapisywał w notatniku każde moje słowo.
- Reaktor? - spytał.
- Staramy się prowadzić przepływ wody przez rdzeń - odpowiedziałem.
- Promieniowanie? - spytał Briuchanow.
- Tutaj nic, ale powiadziano mi, że w budynku reaktora jest 3.6 rentgena - rzuciłem.
- Niedobrze, ale tragedii nie ma - rzekł.
- Wcale. To od wody zasilającej - dołożył Fomin, a ja pokiwałem głową. - Skróćmy zmianę do 6 godzin - Fomin odwrócił się do Wiktora.
- Trzeba regularnie sprawdzać odczyt dozymetru. Niech wezmą dobry miernik z sejfu - powiedział. - Eh, dobrze, zadzwonię do Marina - wstał, biorąc telefon i wyszedł z pomieszczenia.
CZYTASZ
Anatolij Diatłow
Non-FictionKsiążka będzie historią zastępcy naczelnego inżyniera w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, którym był Anatolij Stiepanowicz Diatłow. Książka będzie miała trochę faktów, a trochę mojej wyobraźni💁🏻♂️⚡️