11

10 0 1
                                    


- Zbiornik jest dość duży, żeby doszło do takiego wybuchu, 100m3 - powiedziałem, trzymając ręce w kieszeni.

- 110 - poprawił Akimow.

- 110, to możliwe - potwierdziłem jego wersję. - Wskazanie dozymetru?

- 3.6 rentgena, cały zakres miernika - odpowiedział Akimow.

- Tragedii nie ma - rozłożyłem ręce.

- Nie ma go - do sterowni wszedł jeden z inżynierów, cały zdyszany z poparzoną twarzą. - Zajrzałem do środka, zajrzałem do rdzenia - dopowiedział.

- Opuściliście pręty kontrolne? - spojrzałem na niego.

Zrobiło mu się niedobrze, więc nie odpowiedział.

- Zabierzcie go i zaprowadźcie do toalety - machnąłem ręką.

Ten zwymiotował.

- Toptunow, weźcie go! - krzyknąłem, pokazując na niego.

Toptunow wziął go pod ramię i udali się do wyjścia ze sterowni.

- Bredzi - powiedziałem do Akimowa.

- Jego twarz... - powiedział Aleksander, który też był w szoku.

- Pękły przewody skraplacza, woda zasilająca jest lekko skażona, to nic - wytłumaczyłem mu. - Mamy wyjście telefoniczne na zewnątrz? - spytałem, jednak ten nie odpowiedział. - Akimow?

Spojrzał na mnie.

- Wezwijcie zmianę dzienną - rozkazałem.

- Ale jeśli... - zaczął Akimow.

- Woda musi dopływać do rdzenia, potrzebni są elektrycy, mechanicy... ludzie, ile razy mam powtarzać? - spojrzałem na Akimowa i Kirszenbauma.

Podszedłem do Aleksandra.

- Idę do biura, zadzwonię do Briuchanowa i Fomina, będą chcieli pełnego raportu - spojrzałem mu w oczy. - Nie wiem, czy mogę poprawić waszą sytuację, ale z pewnością mogę ją pogorszyć - dołożyłem. - Wezwijcie dzienną zmianę, Akimow - powtórzyłem.

- Tak, towarzyszu Diatłow - potwierdził, jednak dalej był w szoku.

Pokiwałem głową, wziąłem telefon i wyszedłem ze sterowni, z zamiarem zadzwonienia do Briuchanowa. Poszedłem do schornu, w okolicy elektrowni i czekałem na Fomina i Briuchanowa. Po chwili obaj weszli, a strażnik zamknął drzwi.

- Test bezpieczeństwa się nie udał? - Briuchanow zmierzył mnie wzorkiem i rzucił na stół notatnik.

- Panujemy nad sytuacją - rzuciłem w jego stronę.

- Tak? - podszedł Fomin. - Nie wygląda na to

- Milcz Fomin - rzucił Briuchanow. - Muszę powiadomić komitet centralny, powiedzieć, że moja elektrownia płonie - Briuchanow usiadł na krześle.

- Towarzysza dyrektora nie obwinia - powiedziałem.

- Wiadomo, jak mogę za to odpowiadać, spałem - rzucił. - Mówcie, co się stało - wyciągnął długopis.

- Prowadziliśmy test, który zatwierdził inżynier Fomin - spojrzałem na niego. - Szef zmiany Akimow i inżynier Toptunow, napotkali trudności technicznie. W zbiorniku awaryjnym nagromadził się wodór, niestety doszło do zapłonu, ogień przeniósł się na dach - opowiedziałem.

Briuchanow zapisywał w notatniku każde moje słowo.

- Reaktor? - spytał.

- Staramy się prowadzić przepływ wody przez rdzeń - odpowiedziałem.

- Promieniowanie? - spytał Briuchanow.

- Tutaj nic, ale powiadziano mi, że w budynku reaktora jest 3.6 rentgena - rzuciłem.

- Niedobrze, ale tragedii nie ma - rzekł.

- Wcale. To od wody zasilającej - dołożył Fomin, a ja pokiwałem głową. - Skróćmy zmianę do 6 godzin - Fomin odwrócił się do Wiktora.

- Trzeba regularnie sprawdzać odczyt dozymetru. Niech wezmą dobry miernik z sejfu - powiedział. - Eh, dobrze, zadzwonię do Marina - wstał, biorąc telefon i wyszedł z pomieszczenia.

Anatolij DiatłowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz