13

9 0 0
                                    

Obudziłem się na białej, szpitalnej sali. Na przeciwko mnie leżał Akimow z Toptunowem. Dalej czułem się bardzo osłabiony, bolała mnie głowa i miałem zawroty. Zastanawiam się tylko, skąd poczułem metaliczny smak wtedy w sterowni, chwilę po wybuchu. Niemożliwe jest to, żeby uszkodzony zbiornik awaryjny spowodował taką dużą dawkę promieniowania, jaką podał Sitnikow. Wybuch był ogromny, posypały się kawałki sufitu w sterowni, ale jak wspomniałem wcześniej rozmawiając z Akimowem, zbiornik jest dość duży, żeby doszło do takiego wybuchu. Próbowałem przekręcić się na bok, żeby dosięgnąć butelkę wody, stojącą obok mojego łóżka i poczułem przeszywający ból mięśni.

- Towarzyszu Diatłow, wstaliscie...? - odezwał się głos Akimowa.

- Jak widać - rzuciłem krótko, po czym sięgnąłem po wodę.

Napiłem się może 2 łyki, resztę odłożyłem.

- Dalej myślicie, że to zbiornik awaryjny? - spytał Akimow.

Podniosłem głowę i spojrzałem na niego, miał całą twarz poparzoną.

- A niby co innego? Pierewaczenko był w szoku jak wbiegł do sterowni, dlatego mówił że wybuchł rdzeń, zresztą jak każdy - nałożyłem na siebie kołdrę.

- Toptunow wymiotował 3 razy, ja tak samo, z tego co słyszałem, wy też, towarzyszu - ciągnął rozmowę Aleksander.

- Tak, bo jak mówiłem, woda zasilająca była skażona, dostaliśmy niewielkie dawki promieniowania - odpowiedziałem, układając się z powrotem na bok.

- To niemożliwe, że odczyt 3.6 rentgena spowodował takie objawy, to mi wygląda na początek choroby popromiennej - mówił Akimow.

- Akimow, jesteście inżynierem jądrowym, nie lekarzem - zaznaczyłem. - Niech oni diagnozują co nam jest, a nie wy

- Pracujemy w elektrowni atomowej, mieliśmy zajęcia z ochrony radiologicznej, więc chyba wiemy takie rzeczy, by najmniej powinniśmy - Akimow upierał się przy swoim.

- Akimow, nie mam ochoty rozmawiać - powiedziałem, dając mu znak, że nie chcę kontynuować rozmowy, bo według mnie nie miała ona żadnego sensu.

- Rozumiem, aczkolwiek mam złe przeczucia, co do tego całego wydarzenia, sądzę że to nie awaria, lecz katastrofa jądrowa - dołożył.

Nie chciałem mu już odpowiadać, bo gdybym to zrobił, ta rozmowa nie miałaby końca, a jestem osłabiony. Westchnąłem tylko w jego stronę, zakryłem się kołdrą i próbowałem usnąć. Usłyszałem po chwili jak zabierają ich obu na badanie. Odwróciłem się na drugi bok i już miałem usypiać, jednak ktoś wszedł do sali.

- Anatoli, Boże święty... - po głosie rozpoznałem moją żonę, Isabellę.

Powoli odwróciłem się w jej stronę.

- Isa, co tu robisz? - spytałem, patrząc na kobietę.

- Słyszałam o wypadku i o tym, że zabrało cię pogotowie - usiadła obok mnie. - Co się tam stało?

- Prowadziliśmy ten test, napotkaliśmy trudności techniczne, wybuchł zbiornik awaryjny, nic gorszego się nie stało - próbowałem ją uspokoić, bo widziałem, że się denerwowała.

- Wiedziałam od początku, że ta twoja praca w elektrowni niczego dobrego nie przyniesie - spojrzała w podłogę.

- Przynosi pieniądze - rzuciłem. - Poza tym, lubię tę robotę

- A jak coś ci się stało? Trafiłeś tu z powodu promieniowania, czyli musiałeś przyjąć większą dawkę, skoro miałeś i masz takie objawy - przeniosła wzrok na mnie.

- Tak jak Akimow, Toptunow i inni z elektrowni - westchnąłem. - Nic mi nie jest i nic mi nie będzie

- Czemu ty musisz być we wszystkim taki uparty? Dałeś się chociaż przebadać?

- Jakbym nie dał, to by mnie zaciągnęli siłą - wzruszyłem ramionami. - Nie będę walczył z wiatrakami

- To chociaż tyle dobrego... - złapała mnie za rękę i pocałowała.

Anatolij DiatłowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz