Między gromami

24 9 7
                                    

Czarny jak noc Dodge Challenger 6.2 Hellcat Widebody mknął pustymi ulicami. Światła latarni odbijały się w karoserii.

— Jedziemy do mnie — rzuciła Alice — nie jesteś już bezpieczny w ośrodku.

— Nie przesadzajmy.

— Scott Icefort to bestia w ludzkiej skórze. Nie wiesz w co nas wplatałeś.

— To mnie oświeć.

— Nie mówiłam ci całej prawdy. Za Icefortem stoi Kean, a co gorsza, Webber jest z nimi powiązany.

Na twarzy Conora pojawił się grymas.  Odwrócił wzrok. Zaczął obserwować mijane latarnie.

— Myślałam, że rozumiesz moje sugestie, żebyś trochę odpuścił. Ale nie. To częściowo moja wina. Ważne jest to, czy Webber dalej jest wierny Marcusowi. Razem mogą zrobić dosłownie wszystko. Mając większość w Radzie Elity, nikt ich nie powstrzyma przed przyspieszeniem, czy opóźnieniem drugiej fazy programu.

Darklock dalej milczał patrząc przez boczna szybę. Uniósł rękę i podrapał się po lekkiej bródce. Alice milczała, a on analizował.

— Czyli gdybym odpuścił. Gdybym okazał słabość, to bylibyśmy w lepszym położeniu? — zapytał nie odwracając wzroku w stronę D’Arc.

— Tak. Mamy kanały, o których wiem tylko ja i Jacob. Moglibyśmy próbować czerpać od niej informacje przez nie.

Klasyczny dla silnika V8, asynchroniczny dźwięk, burzył ciszę. Gdzieś w oddali rozbłysła błyskawica. Conor nie przypominał sobie, żeby wcześniej zanosiło się na burzę, ale najwyraźniej umknął mu ten fakt. Po dłuższej chwili dotarł do niego grom dźwiękowy po uderzeniu pioruna.

— Dobra, zjebałem. Co teraz?

Tym razem to Alice nie odpowiadała przez dłuższą chwilę. Sama nie była pewna, co ma odpowiedzieć.

— Muszę to przemyśleć. Jak na razie, nie mam zielonego pojęcia.

Dalszą część podróży spędzili w ciszy. Dodge zwolnił i zjechał na podjazd. Wtoczył się za bramę, a zaraz potem, również za obszerny żywopłot. Oboje opuścili pojazd. Skierowali się do budynku. Alice otworzyła drzwi i przekroczyła próg. Światło rozbłysło samoistnie. Conor szedł krok w krok jej śladem. Zdjął buty, oraz bomberkę w przedpokoju, po czym wszedł do dużej, otwartej przestrzeni. Salon z przejściem do kuchni i antresolą w połowie wysokości budynku, a to wszystko praktycznie bez ścian. Z jednej strony wielka szklana tafla, a z drugiej, dużo ciemnego drewna i roślin. Oświetlenie przygasło. Półmrok objął w objęcia dwie ludzkie sylwetki.

— Siadaj. — Rzuciła D’Arc. — Jacob później przywiezie twoje ciuchy.

— Nie żartowałaś. Czyli dzisiaj nocuję u ciebie.

— Lepsze to od zapłacenia głową za własną bezmyślność. Chcesz coś do picia?

— Poproszę herbatę.

Kiedy Alice zajmowała się napojami, Conor obserwował jej ruchy. Były pewne, ale jednocześnie delikatne. Słabe oświetlenie sprawiało, że kuchnia była pogrążona w głębokich cieniach, a to służyło D’Arc. W świetle dnia wyglądała zjawiskowo, ale przy bardziej subtelnym oświetleniu, według Conora, prezentowała się jeszcze lepiej. Patrząc na nią, odpłynął również w krainę mniej przyjemnych przemyśleń. Jacob miał prześwietlić Davida, ale teraz? Nie miało to sensu. Goniły ważniejsze sprawy. Coś z tyłu głowy mówiło Conorowi, żeby jednak wymusił na Hardhandzie wykonanie rekonesansu dookoła Drake’a. Troublemaker jest zajęty “kawalerią”, cokolwiek to znaczy. Jacob podmianą wozów, a Alice zarządzaniem potencjalnym kryzysem.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz