II Faza

34 7 8
                                    

Nadszedł dzień, który mógł zaważyć na jego losach. Od rana błądził po apartamencie, jakby był pochłonięty przez gęstą mgłę. Zjadł śniadanie, ale nie pamiętał, co dokładnie znalazło się na jego talerzu. Pamiętał, że rozmawiał z Jacobem, ale o czym? Nie miał pojęcia. Nie spotkał Alice. Raz miał wrażenie, że dostrzegł ją kątem oka, ale nie miał pewności. Kiedy obrócił się w tamtym kierunku, dalej był jedyną osobą w pokoju. W pomieszczeniu stał nowy mebel. Holograficzny stół, będący mniejszą kopią tego, którego właścicielem był Jacob. Chyba Hardhand go tutaj wtargał. Może. Nie potrafił się skupić, jego myśli błądziły wokół wszystkiego i niczego jednocześnie. Alice chodziła mu po głowie, ale nie wiedział czemu. Przez pocałunek, a może przez to, że był jej marionetką? Słońce spoglądające na niego przez okno wydawało się ciemniejsze niż zwykle, a zapachy przytłumione. W głowie Conora pojawiał się jeszcze ktoś. Kean. Skądś go znał. Nie wiedział skąd, ale był pewny, że już gdzieś go widział. Może, kiedy Jacob oprowadzał go i Mary po mieście grzechu? Nieeee. W pałacu senackim spotkali Scotta Iceforta. Wiedział, że to Kean ogłuszył go, kiedy po raz pierwszy był w małej strefie, ale to nie o to chodziło. Darklock był przeświadczony, że Marcus był obecny w jego wcześniejszych wspomnieniach. Tych, sprzed aresztowania. Samo to aresztowanie było dziwne. Zbyt proste. Jakby policjanci dostali cynk, gdzie będzie. Mętlik w głowie był potworny. Jak tornado porywał myśli, mieszał je, a na koniec zostawiał po sobie zgliszcza. W okolicach południa włączył gadżet przywieziony przez Jacoba.

— Pokaż kotku, co masz w środku — mruknął, nawiązując do tytułu filmu z 2011 roku.

Hologram ukazał plan pałacu w Knossos, a raczej jego ruin. To tu pewnie spędzi ostatnie chwile swojego życia. Czuł przygnębienie ciążące mu na sercu. Czuł, jakby cała klatka piersiowa miała implodować. Zapalił jednorazówkę. Od wczoraj katował ją, ile wlezie. Zwykłe papierosy nie oddawały tego, co czuł. Jednorazówka wręcz przeciwnie. Oparł się o stół, starannie lustrując plan. Telefon, leżący ekranem do dołu, zawibrował. Przez kilka chwil Conor bardzo poważnie się wahał. Kto to mógł być? Kean? Jacob? Alice? A może zagadkowy przeciwnik od gości z BMW? Telefon dalej sygnalizował, że ktoś próbuje połączyć się z Darklockiem. Conor odwrócił komórkę i stwierdził, że dzwoniącym jest Jacob. Z nim jako jedynym miał jakąś chociaż małą chęć porozmawiać. Odebrał połączenie.

— Żyjesz? — Głos Hardhanda był opanowany, ale pozbawiony ikry. Tak, jakby apatia Darklocka rozlewała się na innych.

— Ta. O co chodzi?

— Otworzysz mi drzwi?

— Yhm — mruknął i powoli skierował się, aby przekręcić klucz w zamku w odpowiednią stronę.

Nacisnął na klamkę. Zaraz za progiem stał jego rozmówca. Miał wory pod oczami i był widocznie zmęczony.

— Wpuścisz mnie do swojej jaskini?

— Wchodź.

Kiedy obaj znaleźli się po wewnętrznej stronie drzwi, a Conor zamknął je na klucz, stanęli przy gadżecie.

— Coś się stało, że wyglądasz jak zombie?

— Nie spałem tej nocy — stwierdził Hardhand. — Przyszło kilka nieprzyjemnych wiadomości z miasta grzechu.

— Coś konkretnego?

— Masz teraz fazę na głowie, nie ma sensu o tym gadać.

— Nie mogę się skupić, więc mógłbyś dać mi powód, żeby przestać się przejmować tym cholernym programem.

— Nie złamiesz się?

— Dam radę.

— Dwóch uczestników z Islandii powiesiło się. I niby nie byłoby w tym nic dziwnego, ale ktoś pojawił się w siedzibie Elity i wymusił przyspieszenie trzeciej fazy programu. Bo niby wtedy uczestnicy nie zdążą popełniać samobójów wystarczająco szybko. Pierdolenie o Chopinie, ale jednak. Co najważniejsze, nie był to Kean. To od niego to info. Druga rzecz to nalot na dom Alice. Ten, w którym spotkaliśmy niedawno Webbera. Jakby tego było mało, po przetrząśnięciu domu, wysadzono go w powietrze. Troublemaker zdecydował się przenieść wszystkie nasze ważne asety do swojej rezydencji za miastem. To jest coś, co dużo mówi o powadze sytuacji.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz