Wina

18 4 0
                                    

Drzwi otworzyły się gwałtownie. Conor spoglądał na horyzont, zza którego wychylały się pierwsze promienie słoneczne. Wyglądało to tym lepiej, że na tle zabarwionego na róż i pomarańcz nieba, widoczne były najwyższe budynki miasta grzechu. Uczestnik programu został oddelegowany do tego pokoju jak do celi. Jacob i Troublemaker zdecydowali, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Do alternatyw zaliczał się lincz dokonany na nim przez co drugiego człowieka w rezydencji.

— Idziesz ze mną — stwierdził zmęczonym głosem Hardhand.

To właśnie on otworzył drzwi.

— Od razu na egzekucję, czy macie w planach najpierw mnie wysłuchać? — Conor nie spojrzał nawet w kierunku swojego rozmówcy.

Dalej pochłaniał go świt.

A może to mój ostatni poranek?

— Jak pójdziesz po dobroci, to będą większe szanse, że będziesz dychał, a nie zdychał.

Na twarzy Darklocka mimowolnie wykwitł uśmiech. Mężczyzna pokręcił głową rozbawiony całą sytuacją.

— Skoro tak mówisz, to chyba muszę ci zaufać — zaśmiał się.

Przeszedł przez prawie pusty pokój i z Jacobem za plecami ruszył przed siebie.

— Pójdziemy do windy i zjedziemy do podziemi.

— Gdzie mnie prowadzisz? — zapytał Conor.

— Mówi ci coś nazwa “sąd kapturowy”?

— Powiedzmy. Tajemnica i brak prawa do odwołania się od wyroku?

— Brawo i pomyśleć, że już szykowałem wykład, żeby ci to wytłumaczyć — zakpił Jacob.

— Kto będzie mnie sądzić?

— Zobaczysz.

Panowie weszli do windy. Hardhand zeskanował kartę, a poniżej reszty przycisków otworzyła się mała skrytka, w której znajdowały się jeszcze dwa przyciski. Elitarny nacisnął jeden z nich. Urządzenie zgodnie z życzeniem pasażerów ruszyło w dół. Charakterystyczne uczucie unoszenia się, albo raczej utraty masy, towarzyszyło im przez całą drogę. Kiedy drzwi ponownie się otworzyły, ich oczy ujrzały coś, czego nie spodziewał się Conor. Zamiast surowego betonu, podobnego do tego z garażu, znaleźli się w korytarzu wyłożonego dywanem i dziełami sztuki na ścianach.

— Robi wrażenie, co?

— Żebyś wiedział. To zdecydowanie nie wygląda jak garaż, czy piwnica.

— Nie no, takiej spostrzegawczości, to się po tobie nie spodziewałem. Idziemy w prawo i prosto.

Conor postąpił zgodnie z zaleceniem przyjaciela. Idąc, spoglądał na obrazy. Rozpoznawał dzieła wielkich mistrzów, takich jak chociażby Hieronim Bosch, Vincent van Gogh, czy Salvatore Dali.

— Stój. Za tymi drzwiami czeka reszta. Nie spierdol tego — powiedział Jacob, wskazując jednocześnie na drzwi pomiędzy “Wieżą Babel” Pietera Bruegla, a “Gwieździstą nocą” van Gogha.

Elitarny przepuścił Conora w drzwiach i zamknął je za nim. W pomieszczeniu panował całkowity mrok. Szczególnie po wejściu w ciemność z dobrze oświetlonego korytarza. Darklock zamknął oczy, po czym ponownie je otworzył, ale nie zauważył najmniejszej nawet różnicy. Usłyszał, jak ktoś przekręca klucz w zamku za jego plecami. Wszystko wskazywało na to, że chce go tu zatrzymać za wszelką cenę. Mężczyzna poczuł ruch powietrza, kiedy ów ktoś przeszedł obok niego.

Na środku pomieszczenia rozbłysł ogień, ukazując kamienny postument, na którym płonął, oraz stół w kształcie podkowy, który otaczał palenisko. Conor ujrzał też zakapturzone postacie. Każda z nich jak jeden mąż trzymała dłonie na blacie w identyczny sposób. Darklock poczuł, jak serce wali mu w klatce piersiowej. Uczucie pulsowania na szyi pojawiło się dosłownie po kilku sekundach. Mężczyzna spojrzał przez ramię, ale nie zauważył Jacoba. Powędrował wzrokiem po pomieszczeniu, ale nie zauważył go nigdzie indziej. Siłą woli zatrzymał uśmieszek próbujący pojawić się na jego twarzy. Znał już jednego z sędziów.

ElitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz