Czekałem na lotnisku, wpatrując się w tablicę przylotów.
Może to głupie, ale cholernie tęskniłem za Margaret przez te kilka dni.
Tym bardziej irytowało mnie, że nie mogłem jej nawet kupić głupiego kwiatka na powitanie, żeby nie wzbudzać wokół nas jeszcze większego zainteresowania.
Dosyć, że podczas pobytu tutaj musiałem rozdać już kilkanaście autografów i porobić masę zdjęć.
Dziewczyny miały wylądować o dwudziestej na lotnisku w Dublinie, a następnie mieliśmy jechać do mojego mieszkania, które kupiłem tam jakiś czas temu i w którym spędziliśmy noc po konwencie youtuberów.
To idiotyzm, że miałem mieszkanie w mieście, którego w ogóle nie znam, ale moja menadżerka uparła się, że to świetna inwestycja na rynku nieruchomości.
W końcu zawsze mogłem je sprzedać, a przynajmniej przydało się te kilka razy.
Zerknąłem na zegarek i okazało się, że samolot z Nowego Jorku zaraz powinien lądować, więc udałem się do hali po odbiór moich dwóch księżniczek.
Pierwszą zobaczyłem Lizzy, która sapiąc ciągnęła za sobą wielką walizkę.
Jej twarz była praktycznie purpurowa i ciągle mamrotała coś pod nosem, co za pewne było stekiem przekleństw.
Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się, żeby wypatrzyć moją zgubę.
Poczułem jakiś dziwny skurcz w żołądku, ale uspokoiłem się, widząc Margie z jakąś dziewczyną, która robiła im wspólne zdjęcie.
Postanowiłem do nich podejść.
- Można dołączyć? - zapytałem, stając obok mojej dziewczyny.
- O mój Boże! - nastolatka zapiszczała na mój widok. - To Harry Styles!
- Zgadza się - uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem na Margie.
Brunetka puściła mi oczko i dyskretnie objęła mnie ramieniem.
- Zrób sobie z nami jeszcze jedno zdjęcie - zaproponowała dziewczynie. - Niestety musimy już iść, bo taksówka czeka.
- Jasne! Dzięki wielkie, kocham was!
Po małej sesji fotograficznej pożegnaliśmy się z fanką i wreszcie zostaliśmy sami.
Spojrzałem w oczy Margaret, mając cholerną ochotę pocałować ją na powitanie.
- Cześć - mruknąłem.
- Cześć - odpowiedziała, posyłając mi najpiękniejszy uśmiech na świecie. - Tęskniłam.
- Ja też... - zacząłem, ale przerwał mi wrzask Lizzy, która darła się przez pół lotniska.
- Czy moglibyście mi łaskawie pomóc z tą walizką?!
Wywróciłem oczy, widząc niezadowoloną twarz blondynki, która z bezradnością rzuciła wszystkie swoje rzeczy na podłogę. Prychnąłem, robiąc do Margaret głupią minę, a ona zachichotała.
- Pogadamy za chwilę - oznajmiłem i ruszyłem na pomoc przyjaciółce. - Po co zabierałaś ze sobą te wszystkie rzeczy?!
- Żeby ładnie wyglądać każdego dnia - stwierdziła prosto Lizzy, wpychając mi rączkę walizki. - Masz, zanieść to do samochodu.
- Tak jest, królowo - odparłem z sarkazmem i ruszyłem w stronę parkingu, a dziewczyny za mną.
Droga do mojego mieszkania minęła dość szybko.
Lizzy uparła się, żeby odwieźć ją do domu jej rodziców, ponieważ mieszkali oni na obrzeżach miasta, ale powiedziałem, że najpierw zostawimy u mnie rzeczy Margaret i będą mogły się odświeżyć po podróży zanim ją odwiozę, więc przystała na to bez protestów.
- To zabawnie, że prawie w ogóle nie masz akcentu - stwierdziła Margaret, kiedy jechaliśmy windą. - Irlandzki akcent jest śmieszny.
- Mieszkam w Londynie już kilka dobrych lat - blondynka wzruszyła ramionami. - Nauczyłam się go hamować.
- Szkoda, że tylko to jedno - mruknąłem pod nosem, za co zarobiłem w ramie. - Auć!
- Harry - Margie posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. - Nie bądź złośliwy, bo pojadę do siebie.
- Ta... To się nie stanie - rzuciłem w odpowiedzi.
Może i Margie miała rodzinę w Dublinie, ale podobnie jak po nocy youtuberów, miała nocować u mnie nie u nich zanim ruszymy w drogę powrotną do domu następnego dnia.
- O której jutro wyjeżdżamy? - zapytała Lizzy, kiedy weszliśmy do mojego mieszkania, a raczej one weszły, bo ja wtoczyłem się z bagażem Margaret.
- Myślę, że koło południa - odetchnąłem z ulgą, odkładając walizkę na półkę w przedpokoju. - Trzeba się wyspać, a poza tym kupiłem nam już bilety na prom.
- Widzieli tego bogacza, co ma hajs z youtuba - prychnęła blondynka, ale posłała mi cwany uśmieszek.
W naszym środowisku takie żarty były normą.
W zasadzie pieniądze faktycznie miałem, ale raczej z reklam i działalności pobocznej, niż z samego kręcenia filmików. Nie mogłem narzekać, w końcu mogłem za to kupić mieszkanie w Londynie, zainwestować pieniądze w to w Dublinie i dobry samochód.
Podróżowanie i spełnianie zachcianek też nie stanowiło dla mnie problemu, ale starałem się, żeby ta cała sodówka nie uderzyła mi do głowy.
- W coś trzeba inwestować - wzruszyłem ramionami.
- Na przykład w prom i benzynę na ośmiogodzinną podróż samochodem, zamiast jak normalny człowiek kupić bilet lotniczy i być w domu w dwie godziny - Lizzy odcięła się z sarkazmem.
- Nie jestem normalny - wytknąłem jej język i przytuliłem Margaret, która właśnie do mnie podeszła, przyklejając się do mojego boku.
Wreszcie mogliśmy się porządnie przywitać, ignorując obecność naszej wkurzającej przyjaciółki.
Pochyliłem się i złożyłem długi pocałunek na ustach swojej dziewczyny, który natychmiast odwzajemniła.
- Ja też tęskniłem - wyszeptałem w jej usta niedokończone zdanie, które wcześniej przerwała mi Lizzy, kiedy byliśmy jeszcze na lotnisku. - Uwielbiam mieć cię przy sobie.
CZYTASZ
Youtubers
FanfictionHarry od kilku lat umieszcza śmieszne filmiki na swoim kanale youtube dzięki czemu stał się jedną z największych gwiazd internetu. Margaret kilka miesięcy temu założyła konto i prowadzi vlog z poradami, który szybko zyskał ogromne grono fanów. Co si...