Rozdział 2

97 14 0
                                    

Adelaide

Dawno nie byłam w domu Johnnego. Sama myśl o tym miejscu, wywoływała w moich oczach łzy. Zostawiłam tutaj całe swoje nastoletnie serce dla chłopaka, który finalnie wybrał Toronto i blask fleszy.

Ale początkowo nie miałam mu tego za złe. Jakaś mała - nieopanowana przez złość - część mnie cieszyła się, że mógł spełniać swoje marzenia. Uśmiechałam się, bo wiedziałam, że on też się uśmiechał. Wtedy jeszcze zdarzało mi się zerkać na jego zdjęcia, które wrzucał na media społecznościowe. Ilość obserwujących przybywała w zastraszającym tempie, a setki nastolatek komentowały fotografie.

Rozejrzałam się po znajomym wnętrzu dużego domu. Gładkie, kremowe ściany z licznymi obrazami albo zdjęciami roześmianej rodziny otaczały mnie ze wszystkich stron. Ciemna podłoga odbijała delikatne światło, zdradzając, że ktoś siedział w salonie.

- Jestem! - Johnny zamknął za mną drzwi frontowe.

Nie wiedziałam, kogo powinnam się spodziewać. Ostatnio jak tu byłam, dwie starsze siostry Johnnego studiowały, a najmłodsza - Laura - chodziła do liceum. Różnice między rodzeństwem Bowmanów nie były zbyt duże, stąd dobrze się dogadywali. Johnny zawsze miał wsparcie od swoich sióstr i rodziców.

Z kuchni wyłoniła się, druga w kolejności, siostra szatyna. Melanie miała na sobie rozciągnięte, szerokie szorty i luźny t-shirt. Ciemne włosy spięła spinką, a końcówki wisiały na karku dziewczyny. Piegi na jej prostym nosie były dokładnie widoczne. Byli do siebie tak strasznie podobni.

Nie wiedziałam, czy ucieszy się na mój widok. Nasze ostatnie spotkanie zakończyło się na łzach i krzykach, po których nie miałyśmy okazji się zobaczyć.

- Chyba nie jesteś sam - przygryzła łyżeczkę, którą trzymała w dłoni, próbując delikatnie zajrzeć za plecy brata. Chłopak przesunął się, a oczy brunetki natychmiast wylądowały na mnie.

Poczułam jeszcze większy ciężar niż gdy zobaczyłam Johnnego. Był zżyty z rodziną, więc bałam się jej reakcji na moją osobę. W końcu prawdopodobnie ostatnim wspomnieniem jej brata byłam ja wybiegająca z ich domu, kiedy krzyczałam, że - jeśli zamierza wyjechać - to nie chcę go znać.

Wbrew moim przypuszczeniom, Melanie była raczej zaskoczona niż zniesmaczona moją obecnością.

- Adi uciekł ostatni pociąg do Port Bruce. Zaproponowałem, że może u nas zanocować - wytłumaczył siostrze, która biodrem oparła się o marmurowy blat w kuchni. Jej spojrzenie było oceniające, ale nie wywierało żadnego nacisku. Próbowałam go nie odwzajemniać.

- Paige przyjechała, nie mamy wolnego łóżka.

Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić rozszalałe ze stresu serce. Melanie chyba wcale nie chciała mnie w tym domu, a ja niespecjalnie miałam ochotę na siłę się tam wciskać. Chociaż spanie na dworcu nie było lepszą opcją.

Johnny podszedł do swojej siostry. Dziewczyna zadarła głowę, żeby spojrzeć na jego twarz.

- Doceniam, że się martwisz, ale jestem dorosły. Poza tym to nie jest pierwszy raz, kiedy Adi będzie spała ze mną w pokoju. - Zerknął zza ramienia. Zielone oczy wyraźnie mówiły, żebym poszła za nim.

Wahałam się, ale wolałam nie podpadać nikomu z jego rodziny już bardziej. Wiedziałam, że wyjątkowo trzymali się zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, więc dopóki Johnny przyprowadził mnie do domu, byłam, w jakiś sposób, protegowana. Przynajmniej, kiedy był w pobliżu i Melanie nie chciała wywoływać kłótni. Wystarczyła mi już presja pobytu z nim sam na sam przez cały wieczór.

Last First SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz