Rozdział 7

47 7 3
                                    

Johnny

- Odprowadzę cię - powiedziałem do, podnoszącej się z leżaka, Laide. - Nie powinnaś chodzić sama po zmroku.

Widziałem, jak szybko obrzuciła spojrzeniem Jilian i Vinny'ego, zanim kiwnęła głową. Nie oderwałem od niej wzroku, kiedy wkładała na czerwone bikini, krótką koszulkę odsłaniającą cienki pasek skóry nad spodenkami. Opalone ciało kontrastowało z białym materiałem jeszcze mocniej ściągając mój wzrok w to miejsce.

Styl Laide zmienił się przez te dwa lata, w trakcie których jej nie widziałem. Wcześniej nosiła głównie szerokie, często dłuższe koszulki i bardziej zabudowane kostiumy. Teraz odsłaniała więcej gładkiego ciała, a do tego nie zasłaniała się tak mocno na plaży. Wiedziałem, że miałem przed sobą świadomą swojego ciała, piękną młodą kobietę, która w mojej pamięci zapisała się jako niezbyt pewna siebie nastolatka. Przez te dwa lata, oboje z Laide, dorośliśmy. Po dwójce zagubionych nastolatków zostały wspomnienia.

Chociaż wtedy - na koncercie w Londynie - miałem wrażenie, jakbym wciąż widział tamtą Laide. Zagubioną w wielkim tłumie. Przerażoną i niepewną swojej obecności w tamtym klubie.

Brunetka weszła do domu Jilian, a ja poszedłem za nią. Zgarnęła z kuchennego blatu telefon i wsunęła do tylnej kieszeni spodenek. Nawet nie odwróciła się, żeby sprawdzić, czy wciąż za nią szedłem.

Opuściliśmy dom Jilian, zamykając za sobą drzwi. Blondynka prowadziła żywą dyskusję z Vinny'm, ale wiedziała, że wyszliśmy. Po tym, jak Laide powiedziała, że będzie się już zbierać, mruknęła coś o zamknięciu drzwi i kontynuowała rozmowę z moim przyjacielem. Musieli rozmawiać o czymś naprawdę interesującym, skoro żadne z nich nie znalazło chwili na pożegnanie.

Dopiero na ulicy Laide odwróciła się przez ramię. Czekała aż stanę obok niej.

- Naprawdę widziałeś mnie na tym koncercie? - ciemne oczy dziewczyny znalazły się na mojej twarzy. Jej pytające spojrzenie mówiło, że nie do końca mi wierzyła.

Chwilę, kiedy zobaczyłem jej twarz, wśród całego tłumu, mógłbym wspominać do końca życia. Byłem wtedy w trakcie jednej z piosenek, które napisałem tuż po wyjeździe z Ormond Beach, wciąż mając przed oczami zapłakaną twarz brunetki. Przez krótki moment zapomniałem, jak się oddycha i byłem przekonany, że miałem jakąś dziwną wizję. Nie chciałem uwierzyć, że to mogło się wydarzyć naprawdę.

Ocknąłem się po kilku sekundach. Zdałem sobie sprawę, że przestałem śpiewać, wlepiając w nią wzrok. Akurat śmiała się z czegoś z Jilian. W dłoni trzymała plastikowy kubek, a brązowe włosy spadały na - osłonięte granatową bluzką - ramiona. Zawsze uważałem ją za piękną, ale nigdy nie wydawała się tak nieziemsko olśniewająca, jak w tamtej chwili. Może byłem pod wpływem dużych emocji, a może zwyczajnie przemówiła we mnie tęsknota za chwilami, w których mogłem oglądać ją codziennie. Nie interesowało mnie to. Najważniejsze, że Laide stała kilka metrów ode mnie i wydawała się szczęśliwa.

A mnie na ten widok pękało serce.

- Tak, stałaś z boku sceny. Była z tobą Jilian - wyglądała, jakby moja odpowiedź ją zaskoczyła. Nie powinna, przecież znalazłbym ją w wielkim tłumie albo na końcu świata.

Laide rozchyliła wargi, żeby coś odpowiedzieć, ale wtedy ciszę między nami przerwał mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni, żeby odrzucić połączenie. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Kenzie, która szeroko się uśmiechała. Miałem nadzieję, że Laide tego nie zauważyła.

Dziewczyna przede mną westchnęła ciężko i machnęła ręką.

- Odbierz, żeby twoja dziewczyna nie miała pretensji. Cześć. - Nim zdążyłem ją zatrzymać, szła już w dół ulicy. Nie mieszkała daleko, ale i tak nie chciałem, żeby chodziła sama.

Last First SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz