( to jest taki gniot i zapychacz, ze az mi to glupio wstawiac, ale chce to w koncu pchnac do przodu )
Reki szybko dogonił Langę. Łapiąc go za ramię, szarpnął nim trochę mocniej, niż zamierzał, przez co oboje się zachwiali. Stali już na chodniku, a furtka zamknięta za nimi przez wiatr skrzypiała cicho.
— Co ty wyprawiasz? — zapytał Kyan z wprawnie ukrytym wyrzutem.
— Przepraszam, musiałem odetchnąć, a nie chciałem stać tam z wami — odpowiedział student, przecierając twarz dłonią.
Nadal szumiało mu w głowie, ale świeże powietrze i dostęp do nieograniczonego tlenu pomagał. A może po prostu musiał się wyrwać z tego zatłoczonego, dusznego domu. W pewnym momencie było mu tam już tak nieswojo, że niemal czuł mrowienie na całym ciele. Po prostu nie mógł wysiedzieć tam ani chwili dłużej.
— To dlaczego mi nie odpowiadałeś, wołałem cię! — powiedział Reki z frustracją.
Zachowanie przyjaciela trochę go zirytowało. Wyszedł z domu bez słowa, a był pijany; Kyan nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało.
— Nie wiem — wymamrotał w odpowiedzi Hasegawa.
Było mu głupio. Przecież to nie było w jego stylu, działać przed przemyśleniem swoich zamiarów. A teraz zachował się jak piętnastoletni szczeniak-idiota. Wiedział, że zdenerwował przyjaciela. Po prostu nie powinien w ogóle przychodzić na tą imprezę. W domu może i by mu się nudziło, ale przynajmniej nie zrobiłby żadnej głupoty.
Reki wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Nie lubił krzyczeć, chyba, że chodziło o podniesiony przez ekscytację głos. Zwykle się tak nie zachowywał. Może nie był mistrzem w utrzymywaniu spokoju, ale czasami naprawdę powinien się pohamować.
— Co się stało? — zapytał cichszym i łagodniejszym głosem, zdejmując wcześniej zaciśniętą na ramieniu przyjaciela dłoń.
Langa zgarbił się, kiedy opuściło go wcześniejsze gwałtowne uniesienie. Nienawidził, kiedy dezorientowało go jego własne zachowanie. A teraz czuł się otumaniony i przytłoczony całokształtem sytuacji.
— Musiałem wyjść — mruknął, wpatrując się w czubki swoich znoszonych trampek.
Kyan wziął głęboki oddech i starał się ukryć frustrację. Próbował wciąż mówić na tyle spokojnie, na ile mógł.
— Langa, zachlałeś jak pierwszak w liceum, wybiegłeś na ulicę bez ostrzeżenia i mówisz mi, że musiałeś wyjść? — spytał, utkwiwszy wzrok złocistych oczu w stojącym obok chłopaku.
Poczucie winy, jakie zalewało studenta było druzgoczące.
Wydawać się mogło, że jeszcze bardziej skulił się w sobie. Czy wstyd spowodowany własną osobą. To było okropne uczucie i miał nadzieję, że nie będzie musiał przeżywać tego więcej w przyszłości. Próżne marzenia.
Reki dostrzegł tą subtelną zmianę w postawie przyjaciela. Jego twarz ponownie złagodniała i sam poczuł ukłucie winy. Nigdy nie miał zamiaru wpędzić chłopaka w taki stan swoimi słowami. A teraz Hasegawa wyglądał, jakby był na granicy zamknięcia się w sobie kompletnie.
— Teraz to ja przepraszam, jestem zbyt ostry. Ale zmartwiłeś mnie, okej? I naprawdę chciał wiedzieć co się stało — westchnął, opuszczając ramiona luźno wzdłuż tułowia.
Ponownie zapanowało między nimi milczenie, przerywane jedynie cichymi powiewami wiatru.
Langa wciąż wpatrywał się w asfalt, bojąc się unieść wzrok. Nie chciał zobaczyć, jak mdłe światło latarni tworzy miedziane refleksje w czerwonych włosach Rekiego. To, jak jego oczy przybierały bursztynowego odcieniu. Na bogów, to wydawało mu się tak niewłaściwie i zarazem zapierające dech w piersi, że aż bolało.
CZYTASZ
FOOTNOTE || RENGA
FanfictionPrzeciwieństwa się przyciągają. Reki Kyan to energiczny student fotografii, który nie potrafi oprzeć się nowym znajomościom i jeździe na deskorolce. Kiedy pewnego piątkowego popołudnia poznaje zranionego przez życia skrzypka i zaprasza go na herb...