12 | Problemy

36 6 0
                                    

( to jest taki gniot i zapychacz, ze az mi to glupio wstawiac, ale chce to w koncu pchnac do przodu )


  Reki szybko dogonił Langę. Łapiąc go za ramię, szarpnął nim trochę mocniej, niż zamierzał, przez co oboje się zachwiali. Stali już na chodniku, a furtka zamknięta za nimi przez wiatr skrzypiała cicho.

  — Co ty wyprawiasz? — zapytał Kyan z wprawnie ukrytym wyrzutem.

  — Przepraszam, musiałem odetchnąć, a nie chciałem stać tam z wami — odpowiedział student, przecierając twarz dłonią.

  Nadal szumiało mu w głowie, ale świeże powietrze i dostęp do nieograniczonego tlenu pomagał. A może po prostu musiał się wyrwać z tego zatłoczonego, dusznego domu. W pewnym momencie było mu tam już tak nieswojo, że niemal czuł mrowienie na całym ciele. Po prostu nie mógł wysiedzieć tam ani chwili dłużej.

  — To dlaczego mi nie odpowiadałeś, wołałem cię! — powiedział Reki z frustracją.

  Zachowanie przyjaciela trochę go zirytowało. Wyszedł z domu bez słowa, a był pijany; Kyan nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało. 

  — Nie wiem — wymamrotał w odpowiedzi Hasegawa.

  Było mu głupio. Przecież to nie było w jego stylu, działać przed przemyśleniem swoich zamiarów. A teraz zachował się jak piętnastoletni szczeniak-idiota. Wiedział, że zdenerwował przyjaciela. Po prostu nie powinien w ogóle przychodzić na tą imprezę. W domu może i by mu się nudziło, ale przynajmniej nie zrobiłby żadnej głupoty.

  Reki wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić. Nie lubił krzyczeć, chyba, że chodziło o podniesiony przez ekscytację głos. Zwykle się tak nie zachowywał. Może nie był mistrzem w utrzymywaniu spokoju, ale czasami naprawdę powinien się pohamować.

  — Co się stało? — zapytał cichszym i łagodniejszym głosem, zdejmując wcześniej zaciśniętą na ramieniu przyjaciela dłoń.

  Langa zgarbił się, kiedy opuściło go wcześniejsze gwałtowne uniesienie. Nienawidził, kiedy dezorientowało go jego własne zachowanie. A teraz czuł się otumaniony i przytłoczony całokształtem sytuacji.

  — Musiałem wyjść — mruknął, wpatrując się w czubki swoich znoszonych trampek.  

  Kyan wziął głęboki oddech i starał się ukryć frustrację. Próbował wciąż mówić na tyle spokojnie, na ile mógł.

  — Langa, zachlałeś jak pierwszak w liceum, wybiegłeś na ulicę bez ostrzeżenia i mówisz mi, że musiałeś wyjść? — spytał, utkwiwszy wzrok złocistych oczu w stojącym obok chłopaku.

  Poczucie winy, jakie zalewało studenta było druzgoczące.

  Wydawać się mogło, że jeszcze bardziej skulił się w sobie. Czy wstyd spowodowany własną osobą. To było okropne uczucie i miał nadzieję, że nie będzie musiał przeżywać tego więcej w przyszłości. Próżne marzenia.

  Reki dostrzegł tą subtelną zmianę w postawie przyjaciela. Jego twarz ponownie złagodniała i sam poczuł ukłucie winy. Nigdy nie miał zamiaru wpędzić chłopaka w taki stan swoimi słowami. A teraz Hasegawa wyglądał, jakby był na granicy zamknięcia się w sobie kompletnie.

  — Teraz to ja przepraszam, jestem zbyt ostry. Ale zmartwiłeś mnie, okej? I naprawdę chciał wiedzieć co się stało — westchnął, opuszczając ramiona luźno wzdłuż tułowia.

  Ponownie zapanowało między nimi milczenie, przerywane jedynie cichymi powiewami wiatru.

  Langa wciąż wpatrywał się w asfalt, bojąc się unieść wzrok. Nie chciał zobaczyć, jak mdłe światło latarni tworzy miedziane refleksje w czerwonych włosach Rekiego. To, jak jego oczy przybierały bursztynowego odcieniu. Na bogów, to wydawało mu się tak niewłaściwie i zarazem zapierające dech w piersi, że aż bolało.

FOOTNOTE || RENGAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz