Caroline
Kilka lat wcześniej..
-Maya! Wygrałaś! Wyjdź!-krzyczałam, chodząc po mieszkaniu. Nigdzie nie mogłam jej znaleźć..-Jesteś najlepsza w chowanego! Wyjdź, już!-schyliłam się, by zobaczyć pod naszym łóżkiem, ale jej tam też nie było.-Maya, to nie jest śmieszne!-krzyknęłam wchodząc do łazienki, odsunęłam firankę od wanny, a to co zobaczyłam zostanie ze mną do końca życia..
-Maya!-krzyknęłam, i zaczęłam ją wyciągać z wanny. Maya była cała od krwi, miała całe nadgarstki od czerwonej cieczy.-Obudź się, proszę!-zaczęłam trząść jej kruchym ciałem.-Maya, proszę.. Nie zostawiaj mnie..-powiedziałam niskim głosem, gdy po kolejnych minutach ona się nie budziła, jej ciało było już okropnie zimne.
Przytulałam się do jej martwego ciała, z nadzieją, że nagle wstanie i będziemy dalej, się bawić w chowanego.
-Siostrzyczko.. błagam..-nie obudziła się, miałam tylko dziesięć lat, kiedy straciłam swoją jedyną siostrę bliźniaczkę..
-Mamo! Ona nie żyję!-krzyknęłam ze łzami w oczach, gdy w progu drzwi wejściowych pojawili się rodzice. Ale to też nie pomogło, Maya odeszła, popełniła samobójstwo, gdy grałyśmy w chowanego..
Dopiero po jej śmierci, mama zwróciła na mnie większą uwagę, to wtedy zaczęłam się czuć jako druga opcja. Zawszę byłam. Od dziecka się tak czułam, mój pierwszy chłopak, mnie oszukiwał, wtedy też byłam drugim wyborem. Koleżanka na studiach, dopiero do mnie przychodziła, gdy nikt z nią nigdzie nie chciał iść, byłam po prostu drugą opcją, nigdy pierwszą, zawsze drugą.
-Dzień dobry, dzwonię by się dowiedzieć, czy dalej szukają państwo kelnerki?-zapytałam, przez telefon dłoń zawisła mi nad notesem gdzie zostały już dwie restaurację wykreślone.
-Tak, dalej szukamy kelnerki, zapytam szefa kiedy można przyjść na rozmowę, pani imię i nazwisko?
-Caroline Jones.
-Dziękuję, odezwę się w sprawie rozmowy.
-Dobrze, do widzenia.-powiedziałam i się rozłączyłam, opadając na kanapę, i spojrzałam na zegarek.-Dwunasta, dziesięć.-westchnęłam.
***
Rzuciłam pilot na stolik, i wstałam kierując się w stronę sypialni. Dłoń zawisła mi w powietrzu, kiedy z pokoju naprzeciwka czyli dawnej sypialni rodziców, dobiegł jakiś niezrozumiały dźwięk. Przełknęłam nerwowo ślinę, i sięgnęłam do kieszeni po telefon, ale go tam nie było. Oddech mi przyspieszył, kiedy usłyszałam kroki z pokoju, które były coraz bliżej, chciałam stamtąd uciec, poprosić kogoś o pomoc, ale nie mogłam. Coś mnie blokowało. Coś co zamiast zrobić, coś rozsądnego, popędziło mnie na drugą stronę korytarza. Jedna z dłoni, wylądowała na brązowej klamce, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę, drzwi otworzyły się na oścież, a.. przede mną stał mężczyzna..
-Witaj calineczko.-nim zdążyłam zrobić cokolwiek, on dmuchnął mi białym proszkiem w twarz, a to sprawiło, że padłam na podłogę, po niecałej sekundzie.
Otworzyłam szerzej oczy, ciemność. To pierwsze co zauważyłam, po przebudzeniu się. Wszędzie cholerna ciemność, nic innego, tylko czarna barwa. Powoli wstałam na proste nogi, wszędzie się rozglądając. Postawiłam kilka kroków w tył, kiedy przede mną pojawiła się..
-Maya.-powiedziałam, stawiając w jej stronę małe kroki.
-Cześć, siostrzyczko.-jej głos był dokładnie, taki sam, jaki zapamiętałam. Uśmiechnęłam się, lekko. Ale ten uśmiech zaraz zniknął.
-Jak cię widzę? Przecież ty..-przełknęłam ślinę.
-Nie żyje?-zaśmiała się, na co się przeraziłam, coś było nie tak.-Dołącz do mnie, do mamy. Dobrze nam tutaj.
-Tata, jest?-spytałam, patrząc w jej zielone oczy.
-Nie. Taty nie ma, jest gdzieindziej.-wyjaśniła, posyłając mi uśmiech.-Chodź do nas.-wystawiła do mnie rękę, spojrzałam na nią, była bardzo blada..
-Nie mogę..-szepnęłam.
-Przecież nikt na ciebie tam nie czeka.-po tych słowach, usłyszałam moje łamiące się serce. Maya by tak nie powiedziała, albo.. ja jej wcale nie znałam..
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Obserwuje cię, przez ciebie się załamuje, nie mogę uwierzyć, że takie dziwadło jak ty jest moją siostrą.-z każdym następnym słowem, robiła mi wyrzuty sumienia, a przecież to nie moja siostra, to nie Maya.
-To nie jesteś ty. Odejdź.-zaczęłam się wycofywać, i iść przed siebie, byle nie rozmawiać z nią.
-Uciekasz.-prychnęła, spojrzałam przez ramię, podążała za mną.-Jak zawsze, tata miał rację, jesteś tchórzem, nikim więcej. Wstydzę się za ciebie, to ty mogłaś się zabić, nie ja. Mnie chociaż kochali, mama mnie nie traktowała jak drugą opcję.-zszokowana otworzyłam buzię, ale zaraz ją zamknęłam, Muszę być silna, ten jeden raz.-Popłacz się jeszcze. Nie dziwię się, że rodzice kochali mnie bardziej.-każde następne słowo, cholernie bolało.-Zazdroszczę mamie, że nie musi obserwować jak jej druga córka się stacza.-wzięłam głęboki oddech.
-Odejdź, ode mnie.
-Bo co? Pobijesz mnie, jak tamtą dziewczynę z naszej klasy.-zaśmiała się, głośno. Przymknęłam powieki.
-Zrobiłam to dla ciebie, a ja i tak dostałam opieprz. Ojciec zaciągnął mnie do piwnicy, robił to co, tobie by nie zrobił. Mnie bił za nas dwie.
-Należało ci się.
XXX
-Proszę.-powiedziałem, ściągając okulary z nosa, położyłem je na ciemnym biurku, połączyłem ze sobą dłonie, patrząc przed siebie. Do mojego gabinetu weszła Chloe - moja sekretarka.
-Dzwoniła kobieta, w sprawie o pracę.-wyjaśniła, patrząc na mnie.
-Mówiłem ci coś, Chloe, nie chce nikogo na to stanowisko prócz..
-Caroline Jones, dzwoniła.-wtrąciła się. Uśmiechnąłem się szeroko, plan zaczął działać.
-Niech przyjdzie w piątek, o dwunastej.
Ig. zuzi_booktok_