-1-

309 7 4
                                    


Pov. Victor

Był to zwykły poranek, jak zwykle po wstaniu z łóżka poszedłem do łazienki umyć zęby. W domu byłem tylko ja, bo rodzice byli w delegacji. W lustrze zobaczyłem, że moje włosy są w koszmarnym stanie, więc zacząłem je myć. Po umyciu włosów je rozczesywałem. W końcu zabrałem się do umycia zębów. Kiedy skończyłem to zacząłem się przebierać z piżamy na codzienne ubrania. Spakowałem podręczniki, zeszyty i tak dalej do plecaka. Wyszedłem z domu. Kierowałem się w stronę szkoły. Był poniedziałek. Kiedy dotarłem do budynku to zobaczyłem moich przyjaciół. Pomachałem im, a oni mi odwzajemnili tym samym gestem.

Wszedłem do szkoły. Podszedłem do szafek i zacząłem przebierać buty. Zobaczyłem Ariona obok mnie i popatrzyłem na jego szaro-niebieskie oczy. Były przepiękne.

-Hej Victor- powiedział mi swoim miłym głosem.

-Cześć- odparłem.

-Idziesz dzisiaj na trening?- spytał.

-Tak, czemu miałbym nie przyjść?- odpowiedziałem.

-Dobra, muszę iść do sali lekcyjnej, bo niedługo dzwonek zadzwoni. Idziesz ze mną?- spytał ponownie.

-Tak tylko zaczekaj proszę- powiedziałem, pospieszając się.

Kiedy szedłem z Arionem do sali, to rozmawialiśmy na różne tematy na przykład o piłce nożnej. Dotarliśmy na miejsce. Pierwsza lekcja to lekcja matematyki. Lubię ten przedmiot. 

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Pani od matematyki przyszła i otworzyła nam drzwi. Wszyscy weszli do środka i ja też. Usiedliśmy na swoje miejsca i rozpakowaliśmy się. Jak zwykle będzie pytać. Mam nadzieje, że mnie, bo jakoś długo mnie nie pytała. 

-Victor podejdź proszę do tablicy z zeszytem- powiedziała stanowczo nauczycielka.

- Tak proszę panią- odparłem biorąc zeszyt do ręki.

-Powiedz ile to będzie...

Po skończeniu pytań, na które dobrze odpowiedziałem, nauczycielka wstawiła mi ocenę do zeszytu. Odebrałem swoją własność i poszedłem do ławki w której siedziałem. Nauczycielka zaczęła tłumaczyć kolejny temat.

[Times skip]

Po trzech lekcjach była długa przerwa. Spytałem mojego najlepszego przyjaciela, (Arion) czy pójdzie ze mną do stołówki. On się zgodził. Poszliśmy do tego miejsca. Usiedliśmy na wolne miejsca.

-Chcesz pójść dziś do mnie, do domu?- spytałem Ariona.

-Tak, nie mam niczego zaplanowanego na dzisiejsze popołudnie- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

Dziś na obiad był kotlet z ziemniakami i sokiem jabłkowym. Daniem nie było można się najeść. No przynajmniej mi. Arion widząc jakimś cudem, że nie najadłem się do syta, to ukroił ćwierć kotleta i mi przełożył na talerz, jeszcze trochę ziemniaków mi dał. Nie wiem dlaczego, ale się zaśmiałem, chyba ponieważ, że się tak o mnie troszczy. Że musi aż poświęcać ćwierć kotleta dla mnie. Zrobiłem z tego żart który tylko ja rozumiem.

-Dziękuje- powiedziałem ze śmiechem.

-Czemu się śmiejesz?- spytał mnie trochę zezłoszczony.

-Przepraszam, ale te twoje zlitowanie się nade mną, to mnie powala. Aż ćwierć kotleta mi dałeś i na dodatek trochę ziemniaków- odpowiedziałem na jego pytanie.

-Jeżeli coś ci nie gra, to oddaj mi kotleta i ziemniaki- powiedział jeszcze bardziej zezłoszczony.

-Nie, nie, wszystko mi odpowiada- odparłem, szybciej jedząc swoją dokładkę.

Bez słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz