Ojcowski pech

18 1 0
                                    

Po świętach oraz nowym roku w pierwszym tygodniu szkoły odbył się mecz o którym pani dyrektor informowała na feralnym balu.

Całymi dniami kuzyn siedział po lekcjach i trenował prawie ze mną nie rozmawiając, obiecał odbić to po wygranej. Kai jako, że Kate wyjechała w podróż poślubną z żoną zostawiła kawiarnię pod opieką swojego brata, przez co widywaliśmy się rzadko.

Dzień był idealny by zagrać na zamkniętym stadionie. Całą szkołą przyszliśmy kibicować naszej drużynie. Nie rozumiałam zasad, ale gdy tylko niebieska drużyna przechwytywała piłkę razem z  innymi skandowałam imiona, przezwiska czy śpiewałam piosenki. Były proste więc nauka ich nie mogła być trudna.
Przeciwnicy byli o włos od wygranej, prowadzili jednym punktem, wystarczy jeden dobry bieg i przyłożenie.
Jeden z naszych złapał piłkę i zaczął biec. Do końca meczu zostało zaledwie kilka sekund, musiał się spieszyć.
Szybko! Dawaj dawaj! Uda się!

Jest! Tłum oszalał. Orły wygrywają mecz i jadą na eliminacje między stanowe, nie zawiedli. Niebiescy zbiegli się wokół jednego z nich podrzucając do góry. Krzyczeli głośno.
Zdjął kask, to był Ethan.
Brat zagwarantował drużynie zwycięstwo tak jak mówił. Razem z przyjaciółką zeszliśmy na boisko chcąc pogratulować drużynie.

W końcu kuzyn zszedł na dół mógł przyjąć podziękowania w należyty sposób. Po Dakocie nie było śladu, zauważyłam ją dopiero gdy tłum ludzi trochę się przerzedził, a ja sama mogłam podejść do Ethana. 

- Gratulacje - powiedziałam z uśmiechem na ustach. Przytulił mnie, śmierdział potem jednak był to zapach zwycięstwa.

- Dzięki - odparł.

Przez chwilę porozmawiałam z nim, lecz gdy odwróciłam się na murawie stanęłam w bezruchu. Travis spoglądał na mnie, włosy mokre od potu pozlepiały się i opadały na czoło.

- Cześć - wydukałam z siebie - gratulacje.

Pierwszy raz wpadliśmy na siebie odkąd ogłosiliśmy z Kai'em nasz związek. Wiedziałam, że będzie niezręcznie.

- Dzięki bardzo, lecę już - próbował ukrócić nasze spotkanie jak tylko się dało. Jednak była jedna rzecz, którą musieliśmy wyjaśnić, a dotyczyło wydarzenia na balu. W końcu to przemyślałam i jestem na nią gotowa, pytanie tylko czy on jest chętny jeszcze by to wytłumaczyć?

- Zaczekaj - poprosiłam łagodnie, przystaną na chwile - kiedy możemy na spokojnie pogadać? O ile chcesz.

- W piątek po lekcjach mam czas.

- Świetnie, w galerii? - chłopak kiwnął głową.

Będę miała to już za sobą i ruszę do przodu. Przez tą sytuację, którą miałam z tyłu głowy nie mogłam czasami pójść spać. Bez przerwy o tym myślałam, poza oczywiście czasem spędzonym z Kai'em, wtedy nie myślałam za wiele my woleliśmy działać.
Drużyna jechała świętować do baru niedaleko kawiarni więc zabrałam się z nimi, ostatni raz widziałam blondyna parę dni temu i już tęskniłam za nim.

Czas do piątku zleciał mi szybko. Pogoda okazywała się wyjątkowo łaskawa i już na termometrach wskazywało piętnaście stopni. Jak zawsze można było zaobserwować kłopot z wyborem ubioru, ludzie wychodzili z domów ubrani jakby była zima i mróz minus trzydzieści stopni albo lato krótkie spodenki oraz koszulki.
Ciężko było znaleźć kompromis i trzeba było ubierać się na tak zwaną cebulę.

- Idziesz? - usłyszałam głos z dołu. Jak można było się spodziewać nie jechałam sama, ani brat ani Kai nie chcieli puścić mnie samej, również w tej kwestii byli zgodni. Oboje obiecali dać mi przestrzeń do rozmowy.

Jesteśmy Rodzeństwem tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz