21 Szansa

57 12 5
                                    

REBECCA

Postanowiłam przed pójściem spać trochę pobiegać i poukładać sobie w głowie. Zmęczona również dużo szybciej zasypiałam, a w ostatnim czasie kotłujące się w mojej głowie myśli, znacznie mi to utrudniały.

Po krótkiej rozgrzewce ruszyłam truchtem wokół murów szkoły. Po pierwszym okrążeniu postanowiłam przyspieszyć i utrzymując równe tempo, nie oszczędzając się, pokonałam kolejne dziewięć kilometrów. Dysząc opadłam na ziemię, czując, jak mój umysł całkowicie przytłoczyło zmęczenie. 

Uśmiechnęłam się do siebie. Tego było mi trzeba. Wstałam i na chwiejnych nogach powoli skierowałam się do budynku. Przed schodami westchnęłam i wspierając się na żeliwnej barierce, pokonałam kolejne stopnie.

Po szybkim i zimnym prysznicu wciągnęłam na siebie za dużą bluzkę, w której spałam i z trudem podnosząc nogi, włożyłam je w nogawki piżamy.

W pokoju od razu położyłam się na łóżku, biorąc do ręki książkę z zamiarem doczytania porzuconego poprzedniego dnia rozdziału o truciznach stawonogów.

– Zrobiłbyś mi coś do picia? – poprosiłam Johna. Nie chciałam odrywać go od pracy, ale nie miałam siły już wstawać.

John spojrzał na mnie, westchnął i udał się do kuchni.

– Dziękuję! – krzyknęłam za nim.

– Woda czy herbata? – Usłyszałam stłumiony głos zza ściany.

– Może być woda.

John wyszedł po chwili z kuchni, niosąc wysoką szklankę, wypełnioną prawie po brzegi. Postawił ją na stoliku nocnym i usiadł przy mnie.

– Dziękuję. – Sięgnęłam po szklankę, opróżniając ją w kilka sekund i odstawiając na stolik. Zadowolona westchnęłam, osuwając się niżej na łóżku.

– Nie możesz chodzić? – Zaśmiał się.

– Nie mam siły – odpowiedziałam, prychając jednocześnie. – Moim nogom wystarczy pracy jak na jeden dzień.

– W takim razie mi nie uciekniesz, jeżeli zrobię to. – Pochylił się nade mną, przekładając przeze mnie nogę. I wpił się we mnie ustami. Odsunął się ode mnie i pociągając mnie za biodra, opuścił niżej tak, że zamiast pozycji na wpółsiedzącej leżałam plecami na pościeli.

– Chyba rzeczywiście nie mam siły uciekać. – Zachichotałam.

– To dobrze. – Musnął moje usta wargami. – Bo ja nie mam siły cię teraz gonić. – Wsunął dłoń pod moje włosy i pocałował, oplatając mój język swoim z dziką namiętnością. – A teraz powinnaś położyć się spać. – Zabrał leżącą obok mnie książkę i odłożył na stolik tuż obok szklanki.

Ziewnęłam.

– Może masz rację. Chyba rzeczywiście potrzebuję odpoczynku – powiedziałam, gramoląc się niezdarnie pod pościel.

– Zawsze mam. – Założył mi kosmyk włosów za ucho. – A teraz śpij dobrze, jutro chciałbym z tobą o czymś porozmawiać.

Nieznacznie uniosłam się na rękach, jednakże John mnie przytrzymał, a ja pozwoliłam swojemu ciału opaść ponownie na pościel. Byłam wyczerpana, a mój organizm coraz silnej domagał się snu.

– O czym dokładnie? – Przymknęłam oczy.

– O niczym wielkim. Drobna propozycja, którą możesz odrzucić. Nic, co nie może poczekać do jutra, więc się nie przejmuj słońce.

Ucieczka (W ukryciu TOM II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz