1 Spotkanie

285 47 0
                                    

REBECCA

Eric właśnie zasnął. Spoglądałam, jak w świetle księżyca miarowo oddychał, skulony pod starym obdartym kocem.

O północy zamieniliśmy się rolami i teraz to ja siedziałam na warcie, wsparta o drzwi starego dwupokojowego mieszkania.

Pokój znajdował się na trzecim piętrze w bloku tuż na obrzeżach miasta. Odkąd wyruszyliśmy w drogę, wiele razy ledwo uszliśmy z życiem, wchodząc do większych aglomeracji, gdzie w ostatnim czasie stworzyło się sporo niezależnych od organizacji grup.

W skąpanym w mroku pomieszczeniu, z którego z żółtych ścian odchodziła akrylowa farba, rozbrzmiewało huczenie sowy.

Podciągnęłam kolana do piersi i objęłam je rękami.

Zastanawiałam się, co teraz robił John. Czy spał spokojnie? Czy może tęsknił za mną tak, jak ja za nim i zachodził w głowę, dlaczego odeszłam?

Pogładziłam dłonią brzuch, który w ostatnim czasie widocznie urósł.

Nie długo nie będę w stanie cię dalej ukrywać  – szepnęłam do dziecka.

Wciąż nie zdradziłam Ericowi powodu mojej ucieczki, chowając go pod za dużą bluzą. Niestety dni robiły się coraz cieplejsze. Mimo iż zmierzaliśmy w głąb kontynentu, gorące lato nadchodziło coraz szybciej. Wciąż nie wiedziałam, jak powiedzieć przyjacielowi, że noszę pod sercem dziecko Johna. Bałam się, że gdy tylko pozna prawdę, znowu zostanę sama.

Otworzyłam ostatnią puszkę fasoli, którą znaleźliśmy w mieszkaniu i zjadłam ją do połowy, zostawiając resztę Ericowi, jak się zbudzi.

***

– Wyspałeś się? – zapytałam przyjaciela, gdy o świcie zabierał się do jedzenia.

– Wiesz, że nie. Codziennie zadajesz to samo pytanie i codziennie odpowiadam ci tak samo – odpowiedział, nabierając dużą porcję fasoli na łyżkę i wsadzając ją do buzi. Przeżuwał w zamyśleniu, patrząc się w jakiś punkt przed sobą. – Jak miałbym się wyspać, ciągle myśląc o tym, czy znajdziemy kolejny posiłek, by przetrwać następne dni? Czy ktoś nas nie napadnie, czy przeżyjemy kolejny dzień. – Słyszałam zmęczenie w jego głosie.

Poczułam, jak żołądek mi się zacisnął w supeł. Spuściłam głowę. Czułam się winna. Gdybym nie powiedziała Ericowi, że zamierzam uciec z South, nie poszedłby za mną. Spałby teraz bezpiecznie w swoim pokoju, nie martwiąc się o to, co przyniesie nam kolejny dzień.

– Wiesz, że nie to miałem na myśli – powiedział, widząc moją zmartwioną minę. – Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Nie zniósłbym myśli, że sama mogłabyś się wałęsać po takich miejscach jak to – westchnął, pocierając wciąż zaspane oczy. – Nawet we dwójkę, nie zawsze jest to takie proste.

Skinęłam słabo głową.

Kilka dni temu ledwo uszliśmy z życiem, gdy trzech mężczyzn wyskoczyło na nas zza rogu wysokiej kamienicy z tasakami. Aby przeżyć, porzuciliśmy całe jedzenie, które znaleźliśmy do tej pory, rzucając się do ucieczki, to było jedyne wyście, aby nie ruszyli za nami w pogoń. Przez kolejne dwa dni chodziliśmy głodni, nie mogąc znaleźć nic, co nadałoby się do spożycia. Jedynym co wpadło nam wtedy w ręce była puszka z karmą dla psa o smaku wołowiny z dodatkiem jabłka. Nie wiem, czy to głód sprawił, że tak bardzo mi smakowała, czy rzeczywiście nie była taka zła. Wystarczyło ją trochę doprawić solą i była naprawdę znośna. Dopiero tydzień po tym zdarzaniu natrafiliśmy na to mieszkanie, w którym pod jedną z szafek znaleźliśmy ukryte konserwy i butelki z wodą.

Ucieczka (W ukryciu TOM II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz