7 Mama

99 45 30
                                    

REBECCA

Dwójka żołnierzy odprowadziła mnie do sąsiedniego budynku. Wzięłam głęboki wdech i niepewnie przekroczyłam jego próg. Gdy udałam się w poszukiwaniu matki Lisy, zostali przy drzwiach. 

Po chwili odnalazłam blond kobietę z długimi włosami, której twarz nabrała zdrowego koloru, odkąd ostatni raz ją widziałam.

– Dzień dobry. – Potarłam zmieszana kark. – Jest pani mamą Lisy prawda?

Kobieta spojrzała na mnie nieufnie.

– Jestem Rebecca. Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. – Spojrzałam na swoje nogi. – Razem z Marco pomogliśmy pani podczas choroby.

Jej oczy rozszerzyły się, a na twarzy zagościł przyjazny uśmiech, przez co poczułam się jeszcze gorzej, na myśl o tym, co zaraz miałam jej wyznać.

– Mów mi Mery. – Usiadła się na brzegu łóżka, robiąc mi miejsce obok siebie.

Rozejrzałam się niepewnie po otaczających nas ludziach.

– Lisa, bawi się z koleżanką na drugim końcu sali.

Przytaknęłam i usiadłam obok niej, odkładając dłonie na kolana.

– Wiem, co chcesz powiedzieć. – Spojrzałam na nią zaskoczona. – To ty zabiłaś Freda prawda?

Żołądek wywrócił mi się na lewą stronę na dźwięk tych słów.

– Przepraszam. – Nie byłam pewna, co innego powinnam była powiedzieć. – Nie wiedziałam, że był Pani mężem.

– Mery. Nie pani – upomniała mnie delikatnie. – A gdybyś wiedziała, że to mój mąż, postąpiłabyś inaczej?

Zagryzłam wargę. W tamtym momencie, jedynym, o czym myślałam, było wyrwanie się z rąk dwójki oprawców i ucieczka.

– Tak przypuszczałam. – Przykryła swoją dłonią moją. – Nie jestem na ciebie zła dziecko.

Spojrzałam na nią zamglonym wzrokiem.

– Ale ja... – Głos mi się załamał.

Uśmiechnęła się do mnie lekko, ale za jej wzrokiem krył się smutek.

– Fred nie był dobrym mężem i miał swoje wady. Kochał mnie i Lisę i chciał dla nas dobrze, ale niejednokrotnie dopuszczał się złych czynów, których nie pochwalam. – Westchnęła. – Podejrzewam, że nie miałaś okazji poznać go z tej lepszej strony. Jednak to, co zrobiłaś... Nie mogłaś wiedzieć, że tak to się skończy. Nie zabiłaś go umyślnie.

– Lisa mnie nienawidzi.

– Tak – przyznała – ale przejdzie jej to. Ona cię bardzo lubi i, mimo iż ma do ciebie teraz duży żal, wciąż o tobie trajkocze. – Zachichotała Mery.

Jej słowa poprawiły mi nieznacznie nastrój.

– Jednak gdyby nie mój konflikt z Marco, nie dowiedziałaby się o tym, a przynajmniej nie w ten sposób. – Zaczęłam skubać skórkę od palca.

– Sądząc po twojej minie, nie masz łatwo. – Ścisnęła moje dłonie, przerywając natarczywą czynność, zanim poleciałaby mi krew. – Trzymasz się tam jakoś?

Skinęłam nieznacznie głową.

– Jakoś tak.

– A jak dziecko? – zapytała, pochylając się nieznacznie, by wychwycić mój wzrok spod spuszczonej głowy.

Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami.

– Oddychaj skarbie. – Zaśmiała się, przysłaniając usta dłonią. – My kobiety wiemy takie rzeczy. – Mrugnęła do mnie. – To jego? Marco.

Ucieczka (W ukryciu TOM II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz