8

340 18 0
                                    


Park był niemal pusty. Gdzie nie gdzie było można zauważyć jeszcze pojedyncze osoby zmierzające w tylko sobie znanym kierunku.
Usiadłam na swoim ulubionym miejscu w parku - był to stary fragment mostu, przy którym nie było barierki. Przychodziłam tam wyciszyć swoje myśli odkąd pamiętam.

Zastanawiałam się co chcę robić dalej w życiu. Temat przyszłości przyprawiał mnie od niedawna o zawroty głowy. Tak dużo zależało od tak małych decyzji, które mogłam podjąć w kilka sekund.
Jak zacząć rozmowę z mamą po naszej kłótni?
I co do cholery czuję do pani Aleksandry? Powinna być dla mnie jedynie przykładem wykształconej osoby. Kimś, kto nauczy mnie tego, czego jeszcze nie potrafię. Tym czasem ona... ona była dla mnie kimś więcej niż powinna. Przerażał mnie fakt, w jak krótkim czasie można poczuć tak dużo do osoby, o której nie powinno się myśleć. Że tak bardzo zależy mi na jej aprobacie, na tym, żeby była ze mnie dumna i żeby zauważyła we mnie kogoś więcej niż uczennicę.

Nachyliłam się w stronę wody, by poczuć jej prąd między palcami.
-Sonia?- Głos dobiegający zza moich pleców niemal pozbawił mnie równowagi. W ostatnim momencie złapałam się nogi osoby stojącej nade mną. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w kierunku postaci nade mną.
-Pani Aleksandra? Co... co pani tu robi?- Adrenalina powoli uchodziła z mojego ciała.
-Wystraszyłaś mnie.- Powiedziała lekko spięta. Zaśmiałam się na jej słowa.
-Ja panią? Prawie wpadłam przez panią do wody!- Śmiałam się wskazując kobiecie miejsce, w którym może usiąść.
-Szukam psa. Pobiegła w tą stronę i nie mogę jej znaleźć.- Jej głos znów wydawał się spięty.
-Pomogę pani. Jak się wabi?
Podniosłam się na rękach i wytrzepałam dłońmi spodnie, żeby pozbyć się brudu.
-Gwiazda.- Odpowiada rozglądając się.
Patrzę na nią i krótki śmiech wydobywa się z moich ust, przez co patrzy na mnie pytająco.
-Po prostu, mój przyjaciel nazywa mnie tak od dziecka.- Uśmiecham się na miłe wspomnienie.
Ruszyłyśmy razem w głąb parku z włączonymi latarkami.
-Dlaczego Gwiazda?- Pyta po dłuższej chwili.
-To długa historia.- Uśmiecham się do niej.
-Zdaje się, że mamy czas.- Jej oczy skierowały się na mnie.

Usłyszałam szelest w krzakach nieopodal. Pani Aleksandra wystraszona złapała za moje ramię. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Jej bliskość powodowała we mnie mnóstwo przyjemnych emocji.
Nachyliłam się, żeby zajrzeć między pnącza i rozchyliłam je od siebie. Zauważyłam coś świecącego.
-Poda mi pani latarkę?- Wyciągnęłam rękę w jej stronę.
-Nie boisz się, że to jakieś dzikie zwierzę?- Podała mi telefon do ręki. Zauważyłam, że światło odbijało się od obroży. Schyliłam się by podnieść zgubę, ale zanim się podniosłam, wpadłam na pewien pomysł. Przyciągnęłam się gwałtownie bliżej ziemi i krzyknęłam głośno, jak gdyby coś wciągało mnie w busz.
-Cholera!- Gdy tylko usłyszałam krzyk pani Alexy, zaczęłam się śmiać. Wyciągnęłam Gwiazdę z pnącz i wręczyłam właścicielce. Nauczycielka uderzyła mnie w ramię z siłą, o którą bym jej nie podejrzewała, a poirytowanie na jej twarzy było jednym z najbardziej uroczych rzeczy jakie widziałam.
-To było okropne...- Aktorsko przewróciła oczami.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-To bolało...
Pogłaskałam psa liżącego policzek właścicielki.
-Następnym razem oberwiesz mocniej.- Uśmiechnęła się dumnie.
-Faktycznie, dzika bestia.- Próbowałam zabrzmieć najpoważniej jak potrafiłam.
-Zemszczę się, skarbie.- Zmrużyła żartobliwie oczy. Mój puls zdecydowanie przyspieszył, gdy nazwała mnie skarbem. Drobny kundelek polizał właścicielkę po policzku. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki się ze mną droczyła. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy się tak przy niej nie stresuję. Rozmawiałam z nią tak spokojnie jak nigdy dotąd.

-Co robiłaś tak późno w parku, Soniu?- Kobieta zapytała gdy wracałyśmy do centralnej części parku.
-A takie tam.- Odpowiedziałam niejasno.
-Takie tam?- Uniosła brew ku górze.
„Ta kobieta..."
Wypuściłam powietrze, które okazało się, że trzymałam i przełknęłam nerwowo ślinę.
-Myślałam o życiu. Takie tam.- Zaśmiałam się pod nosem.
Spojrzałam na nią i zobaczyłam jej piękny uśmiech pod światłem ciepłych lamp. Jej skóra wydawała się bardzo delikatna, a jej usta... Nie. Przestań. Nie mogę tak myśleć o nauczycielce.
-Często mi się przyglądasz. Wiesz?- Z jej twarzy nie znikał subtelny uśmiech. Nagle moje dłonie zlały się potem. Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią na jej obserwację.
-Ja... tylko...- Przełknęłam ślinę i podrapałam się po karku.
„Cholera."
Przyglądała mi się z zaciekawieniem.
-Jest coś niezwykłego... w pani.- Wymamrotałam zamyślona. Skupiłam się na jej twarzy z powrotem, szukając tego, co uważam za najbardziej niezwykłe. Stres nagle przestał być dla mnie problemem.
-Może to te wyraziście zielone oczy.- Mówiłam jakby do siebie. Żadna z nas nie powiedziała słowa więcej, gdy przyglądałyśmy się sobie nawzajem, a mimo to miałam wrażenie, że tak dużo zostało powiedziane.
W pewnym momencie kobieta odchrząknęła i speszona spojrzała na Gwiazdę.
Czułam w środku przyjemne ciepło i spokój w ten chłodniejszy wieczór zapowiadający początek jesieni.
-Dziękuję za pomoc w szukaniu zguby, Soniu.- Subtelny uśmiech uformował się na jej ustach. Tych pełnych, ślicznych ustach...

Wracając do rzeczywistości spojrzałam na psa i schyliłam się by go pogłaskać.
-Nie ma problemu, proszę pani.- Zdziwiłam się jak późno już było, gdy spojrzałam na telefon.
-Do zobaczenia jutro.- Jej dłoń delikatnie przejechała po mojej łopatce. Dostałam ciarek.
-Do-do zobaczenia.- Miałam ochotę strzelić sobie w łeb za jąkanie się.

*

Długo zastanawiałam się czy był to sen, czy faktycznie spędziłam późny wieczór w parku z najpiękniejszą kobietą jaka stąpała po tym świecie.

Nic, Czego Mogłabym ŻałowaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz