6

3.9K 110 3
                                    


Nie zauważyłam kiedy pojawił się obok mnie Wiktor. Poklepał mnie po plecach, przez co wzdrygnęłam się i zachłysnęłam powietrzem. Ignorując moją reakcje, zaczął mówić.
-Nie raczyłaś odebrać telefonu, więc jestem.- Brunet w lokach przewrócił teatralnie gałkami.
-Masz mi coś ciekawego do powiedzenia, kwiatuszku?- Uśmiechnął się podekscytowany.
-Pani Aleksandra chciała ze mną rozmawiać po lekcji...- Postanowiłam potrzymać go nieco w niepewności. Zniecierpliwiony poprawił się w fotelu.
-I co?I co co?- Nachylił się do mnie.
-Ona... domyśliła się, że to ja ją zabrałam.
Zmarszczył brwi zbity z tropu. Westchnęłam.
-No jej apaszkę, Wiktor.- Sprostowałam. Jego oczy zaokrągliły się znacznie.
-O kurwa... mówiłem ci, że się zorientuje!- Krzyknął sfrustrowany.
-Co dziwne, nie miała mi tego za złe. A potem....- Uśmiechnęłam się do swoich myśli. -Ten kontakt wzrokowy... to było coś niezwykłego.- Wiktor parsknął na moje rozmarzenie. Zmarszczyłam brwi.
-Potem głaskała mnie po policzku.- Obserwowałam uważnie jak chłopak wstał z niedowierzaniem.
-Czekaj, co?!- Jego dłonie spoczęły na ustach. -Żartujesz.
Pokiwałam przecząco głową. Rzucił we mnie poduszką, a ja zaczęłam się śmiać.
-Pewnie wyolbrzymiam każdy szczegół, ale wolę zostać przy swojej prawdzie.
-Dobrze jest trzymać się tej fajniejszej wersji. Poza tym, lubię twoje pełne pikanterii opowieści.- Śmiech Wiktora został stłumiony poduszką. Tym razem on oberwał.

*

Do moich uszu doszło stłumione nawoływanie mojego imienia. A może mi się zdawało? Powinnam pójść szybciej spać, zamiast grać w Subway Surfers po nocach, tylko żeby pobić rekord. Zauważyłam wysoką nauczycielkę opierającą się o futrynę drzwi klasy. Obserwowała mnie.
-Muszę z tobą porozmawiać.- Przeszył mnie dreszcz spowodowany uderzeniem stresu.
-Tak?
Kciukiem znalazłam swój palec wskazujący za plecami i zaczęłam drapać skórki.
-Chcę się dowiedzieć czy pasowałby ci czwartek na nasze zajęcia? I jeszcze jedno.- Wręczyła mi kartkę papieru. -Podpisz to i przeczytaj proszę.- Uśmiechnęła się ciepło gdy wzięłam papier w swoje dłonie. Odetchnęłam cicho z ulgą.
„Nie mogła zacząć jakoś... no nie wiem, mniej strasznie?"
-Jasne. Podpiszę i oddam jak najszybciej.- Odwzajemniłam uśmiech. -A proszę pani?-Spojrzała na mnie pytająco.
-Czy ktoś jeszcze jedzie na konkurs?-Zielonooka kobieta zastanawiała się chwilę.
Miałam cichą nadzieję, że nie będzie nam towarzyszyć żaden dodatkowy pasażer.
-Z tego co pamiętam, miała jechać jeszcze jeden uczeń. Niestety zrezygnował z powodu innego wyjazdu. Wychodzi na to, że jesteś na mnie skazana.- Uroczy uśmiech zawitał na jej ustach.
Wstrzymałam się od szerszego uśmiechu.
-Dziękuję.
Pożegnałam nauczycielkę i udałam na lekcje.

*

-Przepraszam za spóźnienie.
Zamknęłam za sobą drzwi i zajęłam miejsce gotowa na kolejny opieprz od zgorzkniałego nauczyciela.
-Spóźniasz się na historię drugi raz w tym tygodniu. Rozumiem, że ten przedmiot nie jest twoim priorytetem, ale mogłabyś zachować jakieś pozory. Zostań po dzwonku.- Pan Ronald otworzył swój notatnik ze spóźnieniami i nakreślił coś przy moim nazwisku.
-Nie przejmuj się, założę się, popija kabanosy mlekiem jak wuj Austin.- Wyszeptał Wiktor. Uśmiechnęłam się na myśl o wuju Wiktora w jego dziurawych skarpetach nie do pary i opłakiwanej od oleju koszuli, którą ubierał codziennie, za wyjątkiem szczególnych okazji.
Lekcja dłużyła się w nieskończoność. Ze wszystkich sił próbowałam nie przyciąć sobie drzemki. Nie mogłam pozwolić sobie na kolejną uwagę u tego łysego dupka.

-Zdajesz sobie sprawę ze swojej obecnej sytuacji, Elisson?- Jego głos kojarzył się z głosem osiemdziesięcioletniego palacza.
Wiktor miał rację, pan Roland faktycznie przypominał wujka Austin'a.
-Wiem, że nie jest najlepiej. Poprawię się.- Tłumaczyłam.
-„Nie najlepiej"? Niedostateczny nazywasz "nie najlepiej", Sońka? Jeśli nie poprawisz ocen do końca tego miesiąca, porozmawiam z dyrektorką na temat twojego zaangażowania - raczej jego braku. W tej szkole nie ma miejsca na takie zlewcze zachowanie!- Nauczyciel podniósł głos.
Nie była to najbardziej komfortowa rozmowa w moim życiu.
-Mogę już iść, czy ma pan ochotę jeszcze na mnie pokrzyczeć?
Nie wiem kiedy zaszkliły mi się oczy. Starszy mężczyzna spojrzał na mnie i odchrząknął.
-Sonia, daję ci ostatnią szansę. Nie chcę ci utrudniać, zważając na to co przeszłaś...- Wcięłam się wyraźnie skrępowanemu nauczycielowi.
-Nic nie przeszłam. Postaram się to poprawić. Dowidzenia.
Trzasnęłam drzwiami wychodząc na pusty korytarz. Pociągnęłam nosem i wytarłam pojedynczą łzę w rękaw bluzy.

*

Poczułam jesienne, chłodne powietrze na rozgrzanych polikach. Wzięłam głęboki wdech i rozluźniłam mięśnie.
-Podwieźć cię?

Nic, Czego Mogłabym ŻałowaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz