3

4.2K 130 6
                                    


Donośne pukanie w drzwi, wybudziło mnie ze snu. Przetarłam oczy i niechętnie odwinęłam się z ciepłej kołdry.
"Kogo niesie tak wcześnie?"
Od kluczyłam drzwi, a one gwałtownie się otworzyły niemal pozbawiając mnie równowagi. Wiktor, cały w skowronkach ścisnął mnie mocno na powitanie. Zamknęłam za nim drzwi wydmuchując powietrze przez usta. Chłopak z lokami, podszedł do lodówki i energicznym machnięciem otworzył drzwiczki.
-Pusto tu masz, dziecko.-Spojrzał na mnie spod rzęs.
-No, będę musiała iść na zakupy.- Wymamrotałam zaspana, po czym głośno ziewnęłam. Nie miałam w sobie najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Wróciłam do swojej sypialni i opadłam na miękki materac.
-Która jest w ogóle godzina?
-Już po szóstej, robaczku świętojański.- Pozytywne podejście Wiktora, zdawało się coraz bardziej wyprowadzać mnie z równowagi.
-Wik, czy ty się dobrze czujesz?! Dla mnie to jeszcze noc!- Krzyknęłam resztkami sił.
-A ile księżniczka zamierza spać? Do dziesięciu minut przed szkołą?- Zaśmiał się i usiadł w fotelu na przeciw łóżka.
-Tak, dokładnie tak.- Westchnęłam głośno, zawijając się w pościel.
-Jeszcze rosnę, potrzebuje dużo snu. Rób co chcesz, tylko daj mi spać.- Rzuciłam głowę na poduszkę.

*

Wiktor bez przerwy produkował się na temat nowego filmu Marvel'a, podczas gdy ja walczyłam ze zmęczeniem, mozolnym krokiem poruszając się po korytarzu. Podniosłam głowę, a moje oczy zawiesiły się na kierującej się w naszym kierunku czarnowłosej nauczycielce. Spojrzałam zdezorientowana na przyjaciela, na co on uniósł ręce w geście poddania się i odwrócił w inną stronę, zostawiając mnie na pastwę losu.
„No, taki przyjaciel to marzenie..."
Przypominając sobie, że jestem w posiadaniu jej apaszki, zaczęły pocić mi się dłonie.
Na samą myśl, że mogła domyślić się, że ją zabrałam zrobiło mi się słabo.
-Możemy porozmawiać, Soniu?- Drobny uśmiech na jej twarzy trochę ukoił moje nerwy.
-E... teraz?- Starałam się wstrzymać nerwowy uśmiech, kiedy spojrzała wprost w  moje oczy.
Przeczesałam ją wzrokiem i wróciłam do jej hipnotyzujących, zielonych oczu.
Chwyciła mój nadgarstek.
Nauczycielka zaprowadziła mnie do jej sali.
Rumieniec pojawił się na mojej twarzy, gdy  puściła moją rękę.
„OK, oddychaj."
-Wszystko w porządku?- Zapytała zatroskana. Wstrzymałam się chwilę przed odpowiedzią, dając sobie czas na złożenie myśli. "Uczę się na błędach."
-Tak, proszę pani.- Uśmiechnęłam się nerwowo. Kobieta zmarszczyła brwi.
-Przecież widzę, że coś cię gryzie.
Rumieniec na moich policzkach nabierał wyraźniejszych barw.
Odchrząknęłam nerwowo. Kobieta usiadła na przeciwko mnie.
-To naprawdę nic takiego.- Dziwne, nietypowe uczucie towarzyszyło mi, gdy ze mną rozmawiała i nie mogłam do końca pojąć co to takiego.
-Wiesz, ostatnio wydajesz się bardziej zestresowana niż zwykle, a szczerze mówiąc wątpiłam, że jest to w ogóle możliwe.- Zaśmiała się pod nosem. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Jeśli jest coś, co cię męczy to jestem tutaj. Wiesz, możesz ze mną porozmawiać. Staram się nie gryźć.- Jej dłoń znalazła się na moim kolanie w geście wsparcia. Zaśmiałam się cicho na jej komentarz i poczułam ciarki przeszywające moje ciało, gdy poczułam jej ciepło na nodze.
-Naprawdę, nic się nie dzieję.- Kobieta zdawała się odpuszczać, za co byłam wdzięczna.
-Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, rozumiem. Chcę tylko żebyś wiedziała, że w razie potrzeby możesz na mnie liczyć.
Zapadła cisza. Przez moment wpatrywałam się w jej głęboko zielone oczy, jak gdyby były najpiękniejszym obrazem jaki można sobie wyobrazić.
"Van Gogh może zwijać manatki."
-Może to pani piękna uroda...- Byłam niemal pewna, że powiedziałam te słowa wyłącznie w myślach. Błąd. Gdy tylko zdałam sobie sprawę z tego, jakie słowa wyszły właśnie z moich ust, w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: Otwórz okno i skacz.
Zdobyłam się na odwagę, żeby na nią spojrzeć. Jej usta otworzyły się nieznacznie i ponownie zamknęły, jak gdyby wahała się coś powiedzieć.
Moje dłonie ponownie zlały się potem.
Miałam wrażenie, że jak na złość czas spowolnił.
Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zamyślona, spoglądała na mnie i coś wyraźnie cisnęło jej się na język.
-Uważasz, mnie za piękną?- Nasze oczy wpadły na siebie nawzajem.
Z każdą chwilą coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, jak stresujące jest bycie w pobliżu tak atrakcyjnej osoby.
"Zepnij dupę, Sonia. To dziewczyna jak każda inna." Próbowałam dodać sobie otuchy.
-Bardzo.
Nerwowy uśmiech znów uformował się na moich ustach.
Powstrzymywałam się od kolejnych komentarzy, które mogłyby przysporzyć mi problemów.
Jej policzki przybrały wyrazistszy kolor różu, którego nie dało się przeoczyć.
-Ja... to znaczy, nie chciałam żeby...-Zaczęłam panikować. Podrapałam nerwowo szyję, próbując uniknąć jej wzroku.
-Niepotrzebnie się stresujesz.- Uśmiechnęła się, próbując zapewnić mi komfort. Jej kciuk powolnymi ruchami zaczął suwać się po moim kolanie, na którym wciąż spoczywała jej dłoń. Wzięłam głęboki wdech.
Jej dłoń opuściła moje kolano, zostawiając jedynie zimny ślad na mojej skórze.
-Leć już, spóźnisz się na lekcję.- Mrugnęła do mnie, po czym obie wstałyśmy. Moje nogi zdawały się być o krok od odmówienia mi posłuszeństwa.

*

Nic, Czego Mogłabym ŻałowaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz