11

165 11 0
                                    


-Mam wyniki waszych wypocin sprzed tygodnia.- Oznajmił szorstko pan Ronald. Czułam jak moje serce jest coraz bliżej od wyskoczenia z mojej klatki piersiowej. Jeden z uczniów, którego imienia nie pamiętam zaczął je rozdawać.
-Tylko kilku osobom udało się jakoś utrzymać poziom.- Odezwał się jego chropowaty głos.
Chłopak podał mi kartkę i chwyciłam ją spoconą dłonią.
-Cholera, nie mogę patrzeć. Ty mi powiedz, jest źle?- Zakryłam oczy i podałam kartkę Wiktorowi.
Cisza.
-Halo??
-Zobacz sama.- Podejrzliwie spokojny ton jego głosu zachęcił mnie do spojrzenia.
-Ja pierdole! Cztery?!- Krzyknęłam radośnie. Nagle cała klasa była obrócona w moim kierunku.
Wiktor nachylił się do mnie i szepnął. -Chyba za głośno.- Nauczyciel spojrzał na mnie z irytacją i wrócił do wyjaśniania błędów jednego z uczniów.
-Co ty nie powiesz, Sherlocku?
Wiktor odpowiedział śmiechem.
-Ja dostałem trzy z minusem.- Zaklaskałam mu cicho, na co on ukłonił się w ławce. -Nieźle jak na ciebie.- Zaśmiałam się. Uniósł brwi.
-Ja przynajmniej nie musiałem truć dupy nauczycielce przez miesiąc, żeby napisać to na wystarczającą ocenę.- Skrzyżował ręce na klatce. Położyłam dłoń teatralnie na piersi.
-Też chciałbyś spędzać tyle czasu z dziewczyną, co?
Uderzył mnie żartobliwie w ramię i oboje się zaśmialiśmy.

*

Zastanawiałam się jak podziękować pani Aleksandrze za poświęcenie mi tyle czasu. Finalnie postanowiłam przynieść jej kawę na zajęcia z angielskiego.
Bo chyba każdy lubi kawę, no nie? Zapukałam jak zwykle czekając na pozwolenie. Otworzyłam drzwi i położyłam kawę na biurku nauczycielki. Spojrzałam na nią od góry do dołu pochłaniając jej piękny, schludny wygląd.
Wyglądała niezwykle korzystnie w obcisłej, czarnej spódnicy do kolan i białej koszuli z rozpiętymi dwoma guzikami przy dekolcie. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na swoim miejscu z uśmiechem.
-To dla mnie, Soniu?- Kobieta w koku uniosła brew ku górze. Przytaknęłam.
-Nie wiedziałam jaką pani pije, więc wzięłam z mlekiem, a cukier jest obok.
Kobieta uśmiechnęła się wdzięcznie, a jej dołeczki ukazały się w tych miejscach co zawsze. Samoistnie odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony. Ale za co ta kawa? Przejechałaś mi kota?- Zapytała żartobliwie. Przewróciłam oczami. -Dzięki pani dostałam czwórkę z historii. To moje podziękowanie. A kota bym sobie nie wybaczyła.- Uśmiechnęłam się.
Oczy kobiety zabłysły.
-Świetnie! Jestem z ciebie dumna, Soniu!Sympatia kobiety przyprawiała mnie o niechciane rumieńce.
-Bez pani pomocy nie wyszłoby mi tak dobrze.- Oznajmiłam szczerze. Kobieta przekrzywiła głowę w bok.
-Też dałabyś radę, jesteś inteligentna.- Uśmiechnęłam się.
-To mi mówi, że nie zna mnie pani jeszcze zbyt dobrze.- Zaśmiałam się cicho.
-Nie zmienię zdania. Nie martw się o to.- Zapewniła kobieta.
-Zacznijmy ćwiczenia.- Zaczęła, na co ja westchnęłam głośno.
-Nie możemy jeszcze poświętować? Ma pani jakieś wino? Jestem pewna, że nauczyciele posiadają takie rzeczy.- Rozejrzałam się po sali. Kobieta się zaśmiała.
-Jeszcze może zabiorę cię do restauracji i postawię kolację?- Skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej, przez co jej biust się uwidocznił. Szybko odwróciłam wzrok. -Jeśli pani zaprasza...- Zaczęłam, a nauczycielka parsknęła śmiechem i pokręciła głową.
-Nie znam cię zbyt dobrze.- Odpowiedziała żartobliwie i podała mi ćwiczenia.
"Czy to znaczy, że mogłaby pójść ze mną kiedyś na kolację???"

Złapałam mozolnie za długopis i zaczęłam czytać polecenia. Przez większość czasu myślałam o pani Aleksandrze i jak swobodnie i dobrze się z nią rozmawia. Każdy jej żart, każdy uśmiech sprawiał mi radość, jak pięciolatkowi zabawki.
Po kilku zadaniach podnoszę wzrok na nauczycielkę, która popija kawę w między czasie. Uśmiecham się do siebie.
-Na przyszłość wolę czarną, skarbie.- Mówi między łykami. Przytakuję energicznie.
Zbyt energicznie.
Widzę uśmiech pojawiający się na jej pełnych ustach.
-Jak ci idzie?- Zerka na moją ławkę zza biurka i pochyla. Odruchowo spoglądam w stronę jej biustu i niemal od razu wbijam oczy w kartkę jakby od tego zależało moje życie.
Słyszę cichy głos i czuję w kościach, że kręci głową. Przełykam gulę, która uformowała się w moim gardle.
-Yy... dobrze, proszę pani.- Staram się ukryć zawstydzenie.

*

Podeszłam do drzwi klasy pana Ronalda i zapukałam cicho. Otworzyłam je powoli i zajrzałam do środka.
-Wejdź, muszę zamienić z tobą słowo.- Jego zachrypnięty głos zdawał się bardziej przerażający niż do tej pory. Strzeliłam knykciami i zamknęłam za sobą drzwi. -Rozumiem, że historia to nie twój konik...- Zaczął, a ja przytknęłam.
-Sprawdzian, który wam wczoraj oddałem też nie należał do łatwych. Jestem w stanie pojąć, że mogłabyś posunąć się do ściągania, żeby zaliczyć przedmiot.- Mówił poważnie. Uniosłam brwi ze zdziwienia. -Ale ja...- Przerwał mi.
-Muszę wiedzieć skąd miałaś odpowiedzi, bo jeśli posunęłaś się do kradzieży moich notatek...- Jego głos zdawał się coraz bardziej wrogi.
-Słucham?! Uważa pan, że nie dość że ściągałam to jeszcze coś panu ukradła?!- Puściły mi nerwy i podniosłam głos z niedowierzaniem.
-Ze względu na twoje podejrzane poprawienie się w nauce muszę wziąć pod uwagę taką możliwość. Nie świecisz intelektem w tym przedmiocie, a ciężko mi uwierzyć, że byłabyś w stanie się tego nauczyć, Sonia.- W jego tonie słyszałam pogardę.
-Co?! To jest jakiś żart! Spędziłam walony miesiąc na naukę tego gówna, a pan zamiast mi pogratulować, oskarża mnie o kradzież?!- Zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, wybiegłam z klasy. Czułam gniew i bezsilność, a zarazem smutek.
On naprawdę uważa mnie za debila.
Łzy zaczęły swobodnie spływać po moich policzkach na moją szarą bluzkę. Ruszyłam do łazienki i opłukałam twarz wodą.
Drzwi otworzyły się niedługo po moim wejściu. Wyprostowałam się szybko i wytarłam łzy, które z powrotem spływały mi po twarzy. Spojrzałam na kobietę przede mną. Jej uśmiech zniknął gdy tylko zobaczyła moje czerwone oczy i nos. Jej dłoń spoczęła na moim ramieniu. Zmarszczyła brwi ze zmartwieniem.
Zanim zdążyła coś powiedzieć przytuliłam ją mocno i schowałam głowę w jej obojczyk. Po krótkiej chwili odwzajemniła uścisk. Jej zgrabne opuszki rysowały kółka na moich łopatkach w geście zapewnienia komfortu. Próbowałam wstrzymywać swoje szlochy, co przeistoczyło się w zapowietrzenie. Starałam się unormować nieregularny oddech.
-Oddychaj, dobrze? Skup się na oddechu, skarbie.
Nigdy wcześniej nie słyszałam jej głosu tak spokojnego i tak przepełnionego ciepłem i sympatią, pomimo, że była sympatyczną osobą.
Pokiwałam głową i w końcu odkleiłam się od koszuli kobiety ujawniając mokre plamy. -P-przepraszam...- Wyszeptałam.
-To nic. Chodź ze mną do klasy.- Założyła dłoń na moje ramię i kciukiem głaskała moją bluzkę.

Kobieta podała mi kubek ciepłej herbaty i usiadła na przeciw mnie.
-Chcesz mi opowiedzieć co się stało?- Na jej twarzy wciąż widniało zmartwienie. Uznałam to za całkiem urocze z jej strony. -On myśli, że ściągałam... i ukradłam odpowiedzi.- Powiedziałam cicho w obawie, że załamie mi się głos.
-Powiedział, że nie jestem na tyle inteligentna żeby się tego... żeby się nauczyć.
Nie odpowiedziała. Wstała z krzesła. -Poczekaj tu.- Zanim zdążyłam ją zatrzymać nie było jej już w pokoju.
Zastanawiałam się co zamierzała zrobić i dlaczego ją to tak przejęło.
Minęło więcej niż dwadzieścia minut, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Kobieta westchnęła i usiadła na swoim krześle. Spojrzałam na nią pytająco.
-Zawsze uważałam go za chuja, ale żeby mówić w ten sposób do uczniów?- Pokręciła głową z dezaprobatą. Zachichotałam na jej przekleństwo. Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Jak się czujesz?- Zapytała.
-Z tak profesjonalnym adwokatem? Cudownie.
Zaśmiała się.
-Dziękuję, nie musiała pani.- Pociągnęłam nosem.
-Zdaje się, że się na ciebie zawziął. Nie powinien tak robić.-

Nic, Czego Mogłabym ŻałowaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz