ROZDZIAŁ SIÓDMY

48 3 0
                                    

W życiu nie sądziłam, że sama z siebie wyjdę do klubu. Zazwyczaj, kiedy potrzebowałam się wyciszyć, zamykałam się w pokoju i myślałam o życiu, ale teraz los pokierował mnie tutaj. Musiałam znaleźć odpowiedzi.

Bez Scorpiusa.

I musiałam zająć się życiem. Poznać nowych ludzi. Poznać bliżej tego przystojnego barmana.

Siedziałam przy barze, czekając na mężczyznę, który kilka tygodni temu, poczęstował mnie alkoholem, po którym źle się czułam. Rozglądałam się wśród personelu, ale nie widziałam go.

Musiałam się komuś wyżalić, ale to ja byłam terapeutką. Problem był jednak w tym, że sama sobie nie potrafiłam pomóc.

- Cześć – usłyszałam odwrócona tyłem do baru. Kiedy wróciłam wzrokiem do blatu, zauważyłam zupełnie nową twarz. Młody chłopak ze szmatką, zawieszoną na ramieniu, ubrany w te same ubrania co barman, którego wcześniej poznałam, spoglądał na mnie jak zaczarowany – Coś mocniejszego może zaproponuje? – w dłoni trzymał szklankę i już był w gotowości by tworzyć dla mnie drinka.

- Nie toleruje alkoholu – odparłam, mając nadzieję, że jakoś go zbyje, ale na próżno. Mężczyzna, nadal przy mnie stał.

- To może chciałabyś... - odwrócił się za siebie, patrząc na butelki za sobą.

Teraz miałam szansę. Pośpiesznie odeszłam od baru. Nie przyszłam tu nawiązywać nowych kontaktów, przyszłaś tu tylko porozmawiać z tamtym barmanem.

- Hej! – krzyknął za mną, ale nie zareagowałam. Zrobiłam kilka kroków i nagle w kogoś weszłam.

Błagam, nie chcę problemów. Błagam, nie chcę problemów...

Nie wiedziałam, co się dzieje, nogi plątały mi się cały czas, a ja miałam ochotę wyjść.

Co ja sobie myślałam?

Przecież jakiś losowy barman, poznany jednej nocy, nie rozwiąże moich problemów psychicznych, jakie miałam przez Scorpiusa.

Może jednak to źle, że odeszłam od niego.

Nie, postąpiłam dobrze. Niech Scorpius tam gnije, jeśli ma mnie doprowadzać do takiego stanu.

Podniosłam wzrok, a moim oczom ukazał się on. Ten barman. Patrzył na moją twarz z lekkim uśmieszkiem na ustach. Jego zielone oczy świeciły jak szmaragdy, a... Cholera. Nie. Nie patrz mu w oczy.

- Cześć – powiedziałam ledwo słyszalnie, bo muzyka w większości zagłuszyła moje słowa.

Chłopak jednak zrozumiał z ruchu warg co powiedziałam, bo także się przywitał, z uśmiechem na ustach.

- Cześć – powiedziałam, a moje nogi nie przestawały być jak z waty.

Co się ze mną dzieje?

- Coś nie tak? – spytał, kładąc dłoń na moje ramię – Twoje policzki są wyjątkowo bardziej różowe. Zawstydziłaś się...

Miałam konkurencję. Ten chłopak był równie dobry w rozpoznawaniu uczuć, pokazywanych przez mimikę. Ja wiedziałam jedno:

Był szczęśliwy, że mnie widzi.

- Jakiś problem Cain? – powiedział do chłopaka za mną.

- Nie, spoko tylko ta kobieta uciekła, jak nic jeszcze nie zdążyłem zrobić.

Spoglądałam to na Caina, to na barmana, do którego niemal byłam wtulona.

- Ja ją obsłużę, ty idź do innych. Stolik drugi jest nieogarnięty, a ludzie chcą pić. Przygotuj im whisky z lodem dla dobrej zabawy – wskazał ręką na jakiś stolik za sobą. Cain przekręcił oczami – I odczep się od zdesperowanej dziewczyny, która ewidentnie na kogoś czekała – patrzył na moją twarz, zgarniając kosmyk włosów – Tylko pytanie na kogo? – uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Burn IT Down [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz