Epilog

52 4 2
                                        

Słońce właśnie zachodziło. Było przepięknie, a świeże powietrze wiało na mnie przyjemnie. Piasek lądował między moimi palcami u stóp, a ognisko obok ogrzewało moje ciało.

W końcu byłem wolny.

W dłoniach trzymałem swój dziennik. Otworzyłem go. Została mi ostatnia kartka do zapełnienia. Wyjąłem pogryziony ołówek z kieszeni i przywarłem rysik do kartki i zacząłem pisać.

WOLNOŚĆ (dzień 1)

Jestem wolny. Wykonałem misję, którą sobie obrałem. Teraz mogłem żyć bez problemów.

Następny cel: Władza nad Nowym Jorkiem.

Trzasnąłem zeszytem i spojrzałem w morze. Było takie przepiękne. Nigdy nie widziałem nic piękniejszego, choć widok rozwalonych zwłok, także był nieskazitelny.

Będąc na wolności mogłem robić wszystko. Wciągnąłem powietrze nosem i zamknąłem oczy, wsłuchując się w szum fal.

Po chwili jednak spojrzałem na płonące ognisko. Pomarańczowy ogień aż strzelał. Westchnąłem, ostatni raz spoglądając na notes. Przetarłem kciukiem poniszczoną okładkę, po czym wrzuciłem dziennik w sam środek ognia. Kartki zaczęły płonąć, a moja ekscytacja wręcz wrzała.

Nie byłem już pieprzoną lalką...

Byłem sobą.

Scorpiusem. Księciem zbrodni i wkrótce, cały Nowy Jork będzie leżał u moich stóp. I nikt ze mną nie zadrze. W końcu mogę działać.

Burn IT Down [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz