26. Kou

34 3 0
                                    

Zajadałam się jabłkiem, patrząc poważnie na mężczyznę przed sobą. Gadał coś tam o czymś tam i gdzieś tam. Nie słuchałam go, ale przynajmniej tak wyglądam. Sin za dużo gada, więc raz na jakiś czas po prostu nie chcę mi się słuchać. Do tego mam coś lepszego do roboty. A raczej zastanawiam się jak by to mojego szczeniaka zaskoczyć. Nie wie kiedy się zjawię, nie wiem też, że planuję sobie zawsze moje wypady do niego. Polubiłam go, nawet bardzo. Można powiedzieć, że i w jakimś stopniu też się nim zajmowałam przez te kilka lat. Jestem dla niego wsparciem i kimś, kogo mu brakuje w życiu. Jeśli można nasze relacje tak nazwać...

- Sin, będę już iść. - wstałam z wygodnej kanapy w łączącym nasze pokoje salonie. 

- Tak szybko? Nie chciałaś iść wieczorem? - zapytał, patrząc na mnie zaskoczony. - Aż tak tęsknisz za nim? -  zaśmiał się. - Twój książę ci nie ucieknie, każdy ślepy widzi, że ma oczy tylko dla ciebie. - dodał, uśmiechając się zawadiacko.

- Morda, pchło. - warknęłam, wiedząc co ma na myśli.

- Nie bądź zbyt długo i uważaj na siebie. Jeszcze zostaniesz u nich i wrócisz z gromadką dzieci. - zaśmiał się ponownie, na co też cicho zachichotał Jafar.

- Prędzej jedna z twoich dziwek przyjdzie do ciebie z brzuchem. Walnęłam go w tył głowy, zaraz zaczynając powoli znikać w powietrzu. - Widzimy się za kilka dni. Nie rób nic głupiego, a jeżeli masz zamiar, to przynajmniej się nie zabij. - warknęłam na odchodne, posyłając poważne spojrzenia na dwóch generałów, którzy stanęli szybko wyprostowani.

- Miłej podroży. - dodał jeszcze Masrur, nim całkowicie zniknęłam.

Co do słów Sina... wiem doskonale, że Kouen Ren coś do mnie czuje. Nie jestem aż tak głupia. Ale mało mnie to odchodzi. Jestem tylko jego trenerem i wsparciem w życiu... No może i więcej, ale to nie jest istotne. Gdyby nie ja, to nawet by nie wyrósł na kogoś tak wspaniałego. To ja go uczyłam walki mieczem, jak posługiwać się mocą dżina i jak zagadać do kobiet. Niestety w tym ostatnim nie był najlepszy. Jest zbyt... jakby to powiedzieć? Zauroczony kimś innym, by zwrócić uwagę na inne osoby. Chyba tak można to ująć.

Stanęłam w dużej sypialni w pałacu znajdującym się w Imperium Kou. Należy on do rodziny królewskiej, gdzie właśnie chciałam trafić. Znając już każdy cal tego pokoju, usiadłam na niewielkiej sofie, kładąc nogi na stół. Ruchem ręki sprawiłam by butelka wina i kieliszek do mnie przyleciały. Butelka nalała mi do połowy, by odstawić się na stolik. I to ja rozumiem. Wypiłam pierwszy łyk, czekając już tylko na pewnego czerwonowłosego mężczyznę. Jak ja bardzo bym chciała się upić. Nawet tego mi nie można.

Gdy tylko zaszło słońce, a do pustych dwóch butelek dołączyła trzecia, dało się usłyszeć kroki zmierzające do tego pokoju. Drzwi rozsunęły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna o czerwonych włosach, bródce i w drogich szatach. Uśmiechnęłam się na jego widok, odstawiając kieliszek i zabierając nogi. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi, zamykając je na klucz. Bez słowa zbliżał się do mnie, patrząc mi bez przerwy w oczy. Nachylił się nade mną, prawą rękę opierając o oparcie sofy. Nawet na chwilę nie zmienił wyrazu twarzy, cały czas patrząc się na mnie poważnie. Drugą ręką złapał za moją, ciągnąc ją w stronę jego twarzy, by położyć na swoim policzku.

- Czemu tak długo? - zapytał zamykając oczy, wtulając się w moją dłoń. Zaśmiałam się na to.

- Jesteś na tyle duży, by wytrzymać te kilka dni więcej beze mnie. - wzięłam jego twarz w obie ręce, przysuwając bliżej.

- Zamknij się. - warknął, wyrywając się z moich dłoni, by szybko wpić się w moje usta. 

Przerwałam jednak ten pocałunek, czując jak bierze mnie na ręce. Oplotłam nogi wokół jego talii, a ręce wokół szyi. Wiedziałam doskonale w jakim kierunku idzie, znając go już. Rzucił mnie na łóżko, samemu stojąc przy jego krawędzi. Uśmiechnęłam się, kładąc wygodnie i czekając na niego.

- Czekałem wystarczająco długo. Jestem wygłodniały. - warknął lekko wściekły, co mnie podnieciło. Wspominałam że lubię wysokich, umięśnionych i przystojnych mężczyzn?

Zaczął zdejmować ubranie, odsłaniając swoje nagie ciało. Mówiłam też że wiele się zmieniło przez te kilka lat? Właśnie to. Ja też bardzo polubiłam tego szczeniaka, chociaż nie lubi jak go tak nazywam, w końcu już wyrósł z tego przezwiska. Złapał za mój łańcuch na szyi, przyciągając do siebie. Czułam jak swoją drugą dłonią jeździ po mojej talii i plecach. Nim się obejrzałam złapał za moje bandaże na piersi, rozrywając je.

- Aż tak ci się spieszy? - ponownie się położyłam, dając mu się napatrzeć na moje w połowie nagie ciało.

- Bardzo. - zmarszczył brwi, nie odrywając wzroku ze mnie, patrząc na każdy centymetr mojego ciała. Zaraz po tym złapał mnie za nogi, przyciągając mnie jeszcze bliżej, kładąc je na swoich barkach. Nachylił się nade mną, patrząc teraz mi w oczy. - Czujesz jak bardzo tęskniłem? - zapytał na co zaczął na mnie bardziej naciskać. Poczułam wtedy jego wypuklenie w spodniach.

Oj tak, to będzie długa noc...

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz