22. Pogodzeni

294 16 11
                                    

We trójkę weszli do jednego pokoju, gdzie nie byli obserwowani przez klientów i mogli na spokojnie i prywatnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Dwójka mężczyzn usiadła na niewielkiej kanapie pod ścianą, a kobieta od razu skierowała się do okna. Z założonymi rękami stała do nich odwrócona plecami, nie chcąc być tą, która zacznie. Najmłodszy z nich w końcu się uspokoił po szoku, jaki wywołała wieść, że jego ojciec jednak żyje. Tyle lat żył w kłamstwie i dopiero, kiedy całkowicie pogodził się ze swoją sytuacją, dowiaduje się prawdy. Nie ukrywał swojej lekkiej złości, wiedząc już czyja to sprawka. Mógł się tego po niej spodziewać. Od kiedy pamięta, była bardzo przywiązana do jego ojca, mając jednak problemy z nazywaniem go tak. Zmieniło się dopiero, kiedy raz wróciła nad ranem, gdy w pobliskim mieście, gdzie pracowała, wszystko zostało odwołane przez sztorm. Teraz przynajmniej wie, co tak na prawdę musiało się stać.

- Sinbad, synu, chyba to już najwyższy czas pogodzić się z siostrą. - mężczyzna położył mu dłoń na jego ramieniu, patrząc na niego poważnie. - Tyle lat się nie widzieliście, unikając i uciekając od siebie. Chyba możecie to zrobić oboje dla waszego starego i słabego tatusia? - złapał się ręką za serce, chcąc wywołać u nich żal i powód do pogodzenia się.

- Od kiedy niby jesteś słaby? Podbiłeś dwa lochy i przez wiele lat żyłeś na dnie kanionu. Nie wciskaj nam kitu, tato. - prychnęła, nawet na nich nie patrząc.

- Też podbiłeś lochy? - zapytał zdziwiony i zaciekawiony młodszy mężczyzna.

- Może i jestem już stary, ale nadal mam wystarczająco siły do przygód. Czekaj! Nie zmieniaj tematu! - oburzył się i żyłka na czole mu się pojawiła. - Rozwiążemy jeszcze dzisiaj wasz spór, czy tego chcecie czy nie. - jego stanowczy głos dał dwójce do zrozumienia, że na pewno stąd nie wyjdą puki tego nie skończą.

- Jak tatuś każe, to lepiej się posłuchać. - mruknęła mało zadowolona, siadając obok Sinbada, jednak nie patrząc na niego. - Jako że jestem starsza, zacznę pierwsza i wyrzucę co mam na sercu. Później ty, a na końcu razem znajdziemy jakiś kompromis by zadowolić naszego tatę. - westchnęła, prostując się i nawet nie patrząc na chłopaka obok.

- Jak ty coś powiesz, to tak ma być. Ja jak zwykle nie mam nic do powiedzenia. - zaśmiał się, cały czas patrząc na kobietę obok.

- Idealnie. Nadal pamiętasz co ci mówiłam za dziecka. - prychnęła. - Nie przedłużajmy. Wiem, że okłamywałam cię przez czternaście lat twojego życia i nigdy nie byłam z tobą spokrewniona i nigdy też nie byłam istotą ludzką. Jednak mimo to wszystko, kochałam cię jak młodszego brata i zawsze chciałam dla ciebie jak najlepiej. Szczególnie kiedy specjalnie odszukałam na wojnie Pana Badr'a...

- "Tatę" - przerwał jej wymieniony mężczyzna, poprawiając ją. Jasnowłosa jedynie wywróciła oczami, wzdychając. Mogła się spodziewać takiej reakcji z jego strony.

- Już się poprawiam. Szczególnie, kiedy specjalnie odszukałam na wojnie tatę, by nie zginął tam. Wiem, że powinnam wam o tym powiedzieć, ale on nie chciał i lepiej by było gdyby nikt nie wiedział. Jeszcze by ktoś nas wydał i armia znowu stałaby pod naszym domem. - spuściła wzrok, bawiąc się swoimi palcami, co ostatni raz robiła za dziecka. - Mimo braku pokrewieństwa, jesteście mi bliżsi niż moja prawdziwa rodzina. Ale to nie ważne, jest jeszcze wiele innych tematów. Na przykład, co takiego zrobiłam, że się ode mnie odwróciłem, ty mała pchło? - spojrzała na niego pustym wzrokiem, nie czekając nawet na jego odpowiedź. - Co takiego robiłam źle, że mnie zostawiłeś? Nie byłam wystarczająco dobra dla was? Zarabiałam za mało pieniędzy? Albo to, że mordowałam niewinnych głupców jako drugi zarobek? Czy może dlatego, że nie byłam w stanie uratować mamy? Powidz mi w końcu, Sinbad, co takiego robiłam źle? - jej głos się lekko łamał, co było rzadkością u niej, a raczej czymś niespotykanym.

- Nic. - odpowiedział szybko i spokojnie. - Nigdy nie robiłaś nic złego, co dałoby mi powód by cię znienawidzić. Kiedy się dowiedziałem o braku naszego pokrewieństwa, byłem zaskoczony, ale nie byłem w stanie cię znienawidzić czy po prostu zapomnieć. To było niemożliwe. Całe życie byłaś razem ze mną i nie byłem wstanie zapomnieć tych wszystkich chwil. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją straszą siostrą. Próbowałem sobie to jakoś ułożyć, co pewnie źle zinterpretowałaś. Chciałem po ciebie wrócić, kiedy sam w końcu będę mógł coś ci podarować i się tobą zająć. Nie chciałem być zawsze twoim ciężarem, którym musisz się zajmować i sam nic nie osiągnie. Dlatego nic ci nie powiedziałem o swojej podróży. Przepraszam za to, ale też chcę być samodzielny. - spuścił wzrok, wpatrując się w podłogę. Był szczery mówiąc to, co czuła.

Ta pchła na prawdę jest już dorosła i to ona zachowałam się jak dzieciak. I co ma teraz z nim zrobić? Westchnęła i przyciągnęła młodszego brata do siebie w siostrzany uścisk.

- Ty mała, denerwująca pchło. - warknęła, marszcząc brwi. - Ty wiesz ile ja się nerwów najadłam przez ciebie?! Tak trudno mi o tym było powiedzieć? Ja się bałam, że nie chcesz już mieć ze mną nic wspólnego! - zaczęła go tarmosić po włosach, mając prawie łzy w oczach. Głupi dzieciak.

- Przepraszam, One-san. - wymamrotał, śmiejąc się pod nosem.

- Nie denerwuj mnie!

- Moje dzieci w końcu się pogodziły. - powiedział uradowany Badr, z otwartymi ramionami skierowanymi w ich stronę. - Tyle lat wam to zajęło, ale w końcu jesteście z powrotem razem. - jego oczy spoczywały na nich, mając kilka łez. Taki stary, a płacze jak dziecko.

Przynajmniej jedna sprawa została rozwiązana, teraz tylko reszta...

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz