19. Powrót

208 15 3
                                    

- Ale... wyro-słeś. - zaśmiałam się sucho, opadając na kolana ze spuszczoną głową. - Byłeś... ta-ki uroczy.. szczeniaku. - brałam głębokie wdechy, czując jak płonę w środku.

- Co ci się stało? - jego głos wydawał się być zdziwiony, ale i pełen podziwu. Dziwny szczeniak.

Czułam jak moje rany kończą się goić i mogłam w końcu odetchnąć z ulgą. Ból się nareszcie skończył. Objęłam rękami swoje ramiona, nie mając jednak wystarczająco sił by podnieść głowę. Dzięki mojej drugiej stronie, rany szybciej zniknęły, jednak moja moc jest na wyczerpaniu. Wszystko ma swoją cenę. Nie jestem nawet w stanie się podnieść. Poczułam jego duże i ciepłe dłonie na swoich ramionach i jak lekko nimi rusza. Szczerze, to było to miło. Jednak ja też potrzebuję trochę ciepła innej osoby. Przyciągnął mnie do siebie, obejmując szczelnie. Dziwny dzieciak, nawet jeśli jest już dorosły. Dla mnie to nadal szczeniak. Położyłam głowę na jego ramieniu, korzystając z tego przyjemnego ciepła jakie go otacza. Zaśmiałam się słabo ze swojej bezsilności. Cholera, jak ja się zmieniłam. Ciekawe jakbym skończyła, gdybym nigdy nie powiedziała tej pchle prawdy? Na pewno nie spotkałabym Judal'a i nie byłabym w takiej sytuacji.

- Pamiętasz mnie jako kogoś silnego. Co czujesz widząc mnie w takim stanie? - opuściłam ramiona, zbyt ciężkie przez łańcuchy i potrzebując spokoju.

- Nadal cię podziwiam. - powiedział od razu przekonanym głosem. Lekko się uśmiechnęłam, słysząc to. - Każdy ma swoje chwile słabości, nawet ty. Teraz wiem, że masz wiele sekretów i jesteś silniejsza niż myślałem na początku. Nadal będę cię widzieć jako wzór i będę się starać być tak samo silny jak ty. Ta chwila dała mi do zrozumienia, że lepiej ciebie nie mieć za wroga. - poczułam jak jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął, kładąc mi swoją głowę na ramieniu i chowając w moich włosach. - Nawet nie wiesz ile czekałem na tę chwilę.

- Mogę sobie wyobrazić. - zamknęłam oczy, czując spokój.

Nie spodziewałam się takiej sytuacji w całym swoim życiu. Nawet nie przeszło mi to przez myśli. Ja i jakiś szczeniak, pośród morza krwi i tropów, przytulających się. No raczej to on mnie przytula, kiedy ja korzystam z ciepła drugiej osoby. 

- Wyrosłaś, aniołku. - powiedział męski głos przed nami, zaskakując nas.

Mimo upływu tylu lat i tylu różnych sytuacji, on się w ogóle nie zmienił. Dalej jest tak samo ciepły i miły dla ucha jak kiedyś. Nadal mnie tak samo nazywa, mimo, że widział jaka jestem na prawdę. Co on tu robi? Nie powinien był zajść aż tak daleko sam. Jest teraz stary, więc jak mógł przejść taki kawał drogi tutaj? Lekko się poruszyłam by na niego spojrzeć, ale silny uścisk tego szczeniaka mnie powstrzymywał. Poczułam jak sam zabiera swoją głowę i jedną rękę.

- Kim jesteś i czego chcesz? - warknął chłodno, wyciągając swój miecz, co usłyszałam.

- Spokojnie, chłopcze, nie jestem tu by was skrzywdzić. Ona wie kim jestem, dlatego odłóż swój miecz zanim coś sobie zarobisz. - zaśmiał się tak jak kiedyś, zbliżając się.

Nie mogłam się powstrzymać i znowu czułam jak z moich oczu płynął łzy, tak jak przy naszym ostatnim spotkaniu. Zaczęłam z całych swoich marnych sił odpychać od czerwonowłosego, chcąc w końcu go zobaczyć. Musiało to najwyraźniej zdziwić tego szczeniaka, bo rozluźnił objęcia i odsunął kawałek, patrząc się na mnie. Widziałam jego szok, ale teraz miałam to gdzieś. Od razu odwróciłam głowę w stronę mężczyzny, zauważając, że wiele się nie zmienił. Nosił czarne, długie spodnie, które zakrywały jego drewnianą nogę, mając przy pasie pochwę z mieczem. Lekkie ubranie, odkrywające jego mięśnie i blizny wojenne, gdzie kilka mniejszych przybyło od ostatniego razu. Jego włosy trochę pojaśniały ze starości, ale nie odjęło mu to od jego uroku, tak samo z jego twarzą. Nie przybyło mu prawie wcale zmarszczek, nawet jeśli przybyło mu prawie dwadzieścia dodatkowych lat. Dużo się nie zmienił, tak samo jego uśmiech. Nadal tak samo ciepły i miły, jakby został zatrzymany w czasie. Tak za nim tęskniłam przez te wszystkie lata. Próbowałam się podnieść, jednak moje nogi były dalej za słabe by mnie unieść.

- Tato... - zaszlochałam, dalej próbując.

- "Tato"? - usłyszałam zdziwiony głos obok, ale szybko go zignorowałam.

Mężczyzna zaczął iść w naszą stronę, uśmiechając się dalej i patrząc na nas w ten swój miły sposób. Klęknął obok, na co nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam mu się na szyje, od razu czując jego ramiona obejmujące mnie. Potrzebowałam tego po tym długim czasie. Nareszcie mogę go znowu przytulić. Dalej łzy leciały po moich policzkach, jednak przestałam szlochać, uspokajając się powoli.

- Już spokojnie, aniołku, tatuś wrócił i tym razem zostanie. Nie będę już uciekał przed walką. - pocałował mnie w czubek głowy, wstając ze mną na rękach. - Dziękuję za dotrzymanie mojej córce towarzystwa, ale teraz ja się nią zajmę. Mamy wiele do nadrobienia po tylu latach. - zwrócił się do szczeniaka, zaczynając odchodzić, sunąc moimi łańcuchami po ziemi.

- Stój! Gdzie ją zabierasz?! - jego głos wydawał się bardziej złowrogo nastawiony niż wcześniej.

- Do domu. - odpowiedział spokojnie, poprawiając mnie na swoich rękach.

- Szczeniaku, na pewno się kiedyś jeszcze zobaczymy, więc daj mi teraz odejść w spokoju. - wyjrzałam ledwo, by na niego spojrzeć i posłać lekki uśmiech. Polubiłam tego szczeniaka.

- Po tylu latach szukania ciebie, nie pozwolę ci tak łatwo odejść. - wyciągnął swój miecz, kierując go w naszą stronę.

Westchnęłam jedynie na ten widok, zamykając oczy i mając już dość na tę chwilę czegokolwiek. Chciałam po prostu pójść z ojcem do miejsca, gdzie pomogłam mu się ukryć i tam przeczekać mój teraźniejszy stan. Ale najwyraźniej to poczeka.

- Chłopcze, odłóż to, inaczej na prawdę zrobisz sobie krzywdę. - westchnął, łapiąc jedną ręką za swój miecz. - W przeciwieństwie do ciebie, nie widziałem jej od siedemnastu lat, więc bądź tak miły i daj nam na tę chwilę spokój. Zapewniła cię, że jeszcze kiedyś się zobaczycie. - w jego oczach dostrzegłam jak się powoli zaczyna denerwować, co jest rzadkim widokiem.

- Radzę się mnie posłuchać, starcze. - jego głos był niższy i bardziej złowrogi.

Nagły silny wiatr przywrócił moją uwagę z powrotem na niego, patrząc jak się zmienia. Jego włosy zrobiły się dłuższe i pomarańczowe, a ubrania zmieniły się, odkrywając większość jego ciała. Na prawdę dorósł, kiedy tak patrzę na jego mięśnie. Czemu musisz być taki młody? Przynajmniej teraz wiem, że jest posiadaczem dżina i lepiej uważać na niego. Westchnęłam w tym samym czasie co ojciec, spuszczając wzrok. Odstawił mnie ostrożnie na ziemię, podtrzymując jedną ręką. Posłał mi delikatny uśmiech, wyciągając swój miecz, który zabłysną niebieskim światłem. Teraz wokół nas zawiał silny wiatr i tym razem to tata zaczął się zmieniać. Jego włosy przybrały kolor niebieski i zrobiły się o wiele dłuższe i z kilkoma płomieniami nad nimi. Jego strój zmienił się w lekkie i zwiewne czarne szaty, odsłaniające jego górę, zwisając na łokciach. Gdzieniegdzie miał srebrne ozdoby, typu bransolety czy kolczyki. Chwila, tata też zdobył loch?! Kiedy... Jak? Powinnam się była tego spodziewać po nim, patrząc, że do słabych nie należy i umie walczyć jak nikt inny. Cholera, tylko mnie wystraszył.

- Nie jesteś jedyny z mocą dżina, chłopcze. Poznaj Hades'a, dżina gniewu i śmierci, posługującego się żywiołem ognia. - z miłym uśmiechem wystawił w jego stronę swój miecz, gotowy do walki, uwalniając część swojej mocy, która uderzyła w chłopaka przed nim.

Spojrzałam na Kouen'a, który był zaskoczony widokiem przed sobą. Też jestem nie mało zszokowana. Spodziewałam się, że na pewno nie będzie spokojnie siedzieć znając go, ale żeby po lochu pełnym stworzeń, które mogą go zabić, pułapek, zagadek i innego cholerstwa łazić? Mogłam przynajmniej pomarzyć, że będzie grzecznym staruszkiem, co tylko morze ma w głowie.

- Oboje mamy dżina ognia, więc będziemy się negować nawzajem. Lepiej byłoby to zmienić, nie uważasz? - zapytał ojciec i zaśmiał się krótko, a wisząca kulka przy mieczu zabłysła srebrnym światłem.

Mina szczeniaka dalej pozostała taka sama, będąc zdziwionym. Pewnie nie spodziewał się takiego obrotu akcji. W sumie to ja też nie.

- Ty na prawdę musisz być jej ojcem. - przełknął ślinę, chowając miecz i cofając transformację. - Taka siła musi być dziedziczna.

- Jeszcze nie poznałeś mojego syna. I pamiętaj, ona na pewno cię jeszcze odwiedzi. - po tych słowach wzbił się w powietrze razem ze mną, lecąc w tylko sobie znanym kierunku i zostawiając szczeniaka samego.

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz