3. Podróżnik

293 13 0
                                    

Spojrzałam na wysokiego i ogromnego Pana, śpiącego u nas na podłodze i którego Sin znalazł wczoraj niedaleko studni. Razem z mamą opatrzyłyśmy go, kiedy był nieprzytomny i teraz czekaliśmy wszyscy aż się obudzi. Nie wydaje się być stąd, patrząc tylko na jego włosy, które mają kolor złota. Tutaj nikt nie ma takich włosów, a jeżeli już, to tylko turyści lub kupcy z innych Państw. Obawiam się teraz, że może być z Cesarstwa Leam i dostanie nam się za pomaganie wrogom. Proszę, bądź zwykłym kupcem z jakiejś nieznanej wyspy lub po prostu podróżnikiem. Spojrzałam na jego twarz, widząc długą bliznę na jego dużym nosie. Nagle zaczął otwierać oczy i rozglądać się dookoła. Pewnie jest zdezorientowany, budząc się nagle w obcym domu u jakichś nigdy wcześniej nie spotkanych ludzi.

- Proszę Pana! - od razu nachylił się nad nim Sin z szerokim uśmiechem.

- Zemdlał pan koło studni. Znalazł Pana ten chłopiec. Jeszcze chwila i byłoby z Panem krucho. - uśmiechnął się miło Badr, kładąc mi jedną rękę na głowie. Pewnie zauważył jak patrze na niego nieufanie.

Mężczyzna podniósł się do siadu, jeszcze raz się rozglądając i zerkając po chwili na małego chłopca obok siebie. Sin uśmiechnął się do niego jeszcze szerzej. Nagle blondyn podniósł swoją wielką dłoń, zbliżając ją do chłopca obok. Widziałam na twarzy mamy jak jest wystraszona, jednak Sin jedynie czekał co się stanie, tak samo Badr. Jednak jedyne co zrobił nieznajomy, to położył ją na jego głowie i zaczął delikatnie głaskać, drugą ręką kładąc na jego malutkich rączkach. Łzy zaczęły lecieć z jego oczu, kapiąc na cienki materiał, którym był przykryty. Jednak nic mu nie zrobi, więc mama może się już uspokoić.

- Dziękuję, chłopcze. Jestem ci dozgonnie wdzięczny. Dziękuję. - mówił, płacząc w tym samym czasie i dalej głaszcząc włosy Sin'a.

- Badr, muszę już iść. - szepnęłam do niego, wstając z podłogi, na której klęczałam.

- Tak szybko? Jeszcze nie poznałaś naszego gościa. - wstał razem ze mną, idąc w stronę wyjścia z domu.

- Jak wrócę wieczorem to mi wszystko opowiesz. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.

- Tylko uważaj na siebie. - pogłaskał mnie po głowie, odwzajemniając mój uścisk.

Wyszłam z domu, wcześniej machając mamie i Sin'owi na pożegnanie. Dzisiaj muszę iść dalej pracować w mieście, gdzie pomagam na targu, a później idę załadowywać statki. Staram się jak najbardziej pomóc rodzinie i pracować jak większość dzieci w moim wieku. Musimy mieć za co kupić jedzenie i inne rzeczy, a wszystko kosztuje jeszcze więcej przez wojnę, która trwa. Przez nią ludzie są coraz bardziej łasi na pieniądze i robią się co raz gorsi. Jednak pora pójść w końcu do pracy.

Zmęczona weszłam wieczorem do domu, padając prawie na podłogę, chcąc zasnąć od razu. Jednak pewna mała istota we mnie wpadła, przytulając mocno i ciągnąc gdzieś za sobą. Nie kontaktowałam ze światem, chcąc tylko pójść spać i może przed tym coś zjeść.

- One-san, Darius opowiedział mi tyle ciekawych historii! On był chyba wszędzie! - zaśmiał się, skacząc dookoła mnie jak jakaś pchła.

- Sinbad, nie widzisz jak Maria jest zmęczona? Daj jej odpocząć. - podszedł do mnie Badr i wziął na ręce. Od razu się w niego wtuliłam, chcąc zasnąć, a on jest bardzo ciepły i wygodny. - Śpij spokojnie, aniołku. - zaczął mnie głaskać po głowie, siadając.

- Mówiłam ci, żebyś nie pracowała. Poradzilibyśmy sobie sami. - usłyszałam jeszcze głos mamy, która wydawała się na prawdę rozczarowana moim zachowaniem.

Wiem, że tego nie chcą, ale ja i tak będę pracować. Będę im pomagać, by się odwdzięczyć, że mnie przyjęli. Pewnie gdyby nie oni, to błądziłabym po tym świecie, szukając swojego miejsca i nie wiedząc co robić. Czułam jak druga ręka mojego opiekuna głaszcze moje plecy.

- Nie zdążyłem was rano sobie przedstawić. To jest moja córka, Maria. - powiedział Badr, a mi się ciepło na sercu zrobiło.

- Miło mi ciebie poznać, Maria. - usłyszałam niski głos naszego gościa. - Jestem Darius i jestem podróżnikiem i kupcem.

Mruknęłam coś, że rozumiem i zasnęłam. Jak zwykle byłam zmęczona. Nie pracuję tak codziennie, tylko od czasu do czasu, kiedy mnie potrzebują. Zwykle pomagam tylko na targu lub sprzątając u kogoś.

Darius został u nas na następne dni, by jego rana się zagoiła. Pomogliśmy my mu, a on opowiadał tej pchle o swoich przygodach i co widział. Nie mieliśmy nic przeciwko, widząc szczęśliwą i zafascynowaną twarz Sinbad'a. Razem z jego ojcem wiedzieliśmy już wtedy, że on na pewno pójdzie w jego ślady. Ale mimo tego wszystkiego, nie ufam mu. Jest obcy i pewnie jest z innego kraju, co znaczy, że może być poszukiwany. Dlatego trzymam go na dystans, nie rozmawiając z nim w ogóle. Zauważył to i nie raz posyłał mi lekko złowrogie spojrzenia. Jednak w końcu dzisiaj jest ten dzień, kiedy w końcu odchodzi. Słyszałam jak mówi to mamie, jak wychodziłam po wodę do studni. Mijałam mieszkańców wioski, którzy starali się trzymać ode mnie z daleka lub ignorowali. Jednak widok żołnierzy tutaj mnie zdziwił i od razu wiedziałam po kogo przyszli. Mówiłam, że on musi być jakimś uciekinierem lub kimś, kto nie powinien tutaj być. Prychnęłam, wyciągając wiadro, by nalać do innego. Jednak nagły krzyk mojej mamy i szloch dziecka przykuły moją uwagę i wiedziałam, że coś się stało. Zacisnęłam mocno zęby i zaczęłam iść w stronę zbiorowiska ludzi. Słyszałam błagania mamy, by inni jej pomogli, ale to było zbędne. Ci ludzie tutaj są niegodni i nigdy nikomu nie pomogą. Powinna o tym wiedzieć, gdy tylko się tutaj wprowadzili. Przecisnęłam się przez tłum, podchodząc do płaczącej mamy, która jedynie błagała o pomoc. Złapałam ją za rękę, widząc kątem oka jak Badr do nas podchodzi.

- Trzeba było mnie posłuchać. Mówiłam, że coś jest z nim nie tak. - pomogłam jej wstać, odwracając się po tym do blondyna.

Przyłożył swój mały miecz bliżej Sin'a, na co mały jeszcze bardziej zaczął płakać. Obok mnie stanął ojciec tej pchły, kładąc swoją dłoń na mojej głowie. Uśmiechnął się w moją stronę, kiedy na niego spojrzałam.

- Mari-chan, pokażesz temu Panu co się dzieje z ludźmi krzywdzącymi naszą rodzinę? - jego ciepły uśmiech nie pasował do jego zamiarów, które były ukryte pod tymi słowami.

Skinęłam głową z uroczym uśmiechem, podskakując wesoło w jego stronę. Zdziwiony najpierw jedynie na mnie patrzył, ale zaczął się cofać i jeszcze bliżej przystawiać ostrze do mojego braciszka.

- Jeżeli jeszcze bardziej się zbliżysz, to zabiję twojego brata! - krzyknął, marszcząc brwi.

- Jeśli zdążysz.

- Co...? - nie dokończył, kiedy stanęłam przed nim w jednej chwili i kopnęłam z taką siłą w jego brzuch, że puścił Sin'a.

Klęczał na ziemi, wymiotując krwią i trzymając się za brzuch. Zauważyłam jak Badr bierze chłopca na ręce i stara się uspokoić. Czyli młody jest już bezpieczny. Kolejny raz kopnęłam blondyna, tym razem w szczękę, łamiąc ją i posyłając go na ziemię. Ale jeszcze nie skończyłam. By uspokoić moją ciemną stronę, odziedziczoną po ojcu, muszę się go pozbyć raz na zawsze, by mieć później spokój. Podniosłam wysoko dłoń, w której zaczęła materializować się płomienna włócznie, którą rzuciłam w blondyna. Patrzyłam jak jego ciało płonie żywym ogniem, słysząc jego salwę krzyków i jęków. Mój uśmiech znikł, zastąpiony kamiennym spojrzeniem. Nie lubię tego robić i nie sprawia mi to żadnej satysfakcji czy radości, ale nie chcę obudzić się kiedyś w kałuży krwi mojej rodziny, którą zamordowałam.

- Trochę przesadziłaś. Nie musiałaś go aż tak brutalnie zabijać. - westchnął, zaczynając głaskać mnie po głowie.

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz