14. Wydoroślał

165 12 0
                                    

Szłam jedną z uliczek miasta słynącego z handlarstwa i walk na stadionie, czyli Leam. Piękne jest to miejsce, pełne ludzi i na prawdę ładnych przedmiotów do sprzedania. Zdążyłam już dużo tu zobaczyć i mam nadzieję, że nikt mnie nie rozpoznał. W końcu powinnam nie żyć, a nie wiadomo czy ktoś z Sasan nie przybędzie tutaj. Wolę być uznawana za trupa, a raczej pył. To trochę ułatwia mi poruszanie się i nie muszę się ukrywać przed każdym i żyć gdzieś na odludziu. 

Znajdowałam się w cieniu, pomiędzy dwoma budynkami, ukrywając mniej więcej swoją osobę. Minęło już dobre kilka tygodni od mojej ucieczki z Sasan. Spojrzałam w bok i natrafiłam na dość duże, pobite lustro. Jak ja dawno widziałam swoje odbicie. Nadal białe włosy sięgające do prawie kolan, które rosną za szybko, co pewnie jest typowe dla Bogów. Spojrzałam w moje nadal złote oczy, które były wyprane z uczuć i martwe. Odziedziczone po moim prawdziwym ojcu i typowe dla kogoś jego pokroju. Spuściłam wzrok trochę niżej, na coś co można nazwać ubraniem. Na klatce piersiowej miałam jakiś kawałek peleryny jednego z żołnierzy z Sasan, którą ukradłam i zawiązałam od dołu ciemnym pasem, by mi jej nie wywiało. Na nogach miałam długą spódnicę z tego samego materiału i również pas, który mi ją podtrzymywał by mi nie spadła. Na rękach, nogach, szyi i brzuchu miałam czarne bandaże, które przybrały ten kolor przez zmieszanie się brudu z krwią. Nadal nosiłam łańcuchy w tych samych miejscach, czując się do nich przywiązana i nie spieszyło mi się ich zdjąć. Widząc siebie teraz i porównując do siebie sprzed kilku lat, można stwierdzić, że strasznie się stoczyłam. Niestety nic na to nie poradzę. Moje życie się zmieniło. Straciłam matkę, brata i musiałam uciec z Parthevii, po tym jak straż dowiedziała się o grze w jaką grał mój szef. Szukali wszystkich zamieszanych w to, dlatego musiałam się schować, po tym jak kilku klientów mnie wydało.

Wzbiłam się na kilka centymetrów w górę, by nie obciążać bardziej stóp. I tak są już brudne i zaczynają mnie boleć. Ze spuszczoną głową leciałam nad ziemią ciemnymi uliczkami, starając się jak najbardziej zostawać w cieniu, by nikt mnie nie rozpoznał. Nie długo będzie wieczór, co da mi możliwość swobodnego poruszania się. Ciekawe gdzie dziś będę spała? Może uda mi się skopiować pieniądze i pójdę do jakiejś karczmy lub innego miejsca, gdzie można znaleźć nocleg.

- Tędy, Mystoras'ie! Jesteśmy już niedaleko! - usłyszałam znany mi głos. Ten sam co wtedy powiedział moje imię, gdy walczyłam właśnie ze Mystoras'em. Skąd znam ten głos? Wydaje się taki dojrzalszy i bardziej męski, ale do kogo należy?

Schowałam się za jednym z budynków, by wiedzieć kto idzie. Wychyliłam się i od razu dojrzałam te charakterystyczne czerwone włosy Mystoras'a i zbroję typową dla miejsca skąd pochodzi. Jedna z osób bardziej przykuła moją uwagę, szczególnie, kiedy odwrócił się bardziej w moją stronę i mogłam zobaczyć jego uśmiechniętą twarz, fioletowe włosy i te złoto-brązowe oczy. Musiałam przyznać, że moja pchła wydoroślała i chyba ma już siedemnaście lat. Usłyszałam jakiś szum za sobą i uczucie obserwowania. Ktoś mnie wykrył i pewnie zauważył jak się im przyglądam. Nie zdziwiłabym się gdyby należeli do Sin'a lub byli z nim w jakimś stopniu powiązani. Świst czegoś lecącego w moją stronę od tyłu sprawił, że zrobiłam szybki unik, ale jeden z moich łańcuchów zaplątał się w rzucone ostrze. Nagle zostałam pociągnięta w bok za moje żelastwo na szyi. Mogłabym się postawić lub pomóc sobie magią, ale chcę się dowiedzieć najpierw czego chcą. Upadłam prosto na kolana przed jakimś dzieciakiem z piegami o jasnych włosach i jeszcze jakąś dwójką.

- Kim jesteś i dlaczego obserwujesz Sinbad'a?! - mimo młodego wieku, ma dość poważny i złowrogi ton głosu.

Teraz przynajmniej wiem, że on jest od Sin'a i dlatego nie powinnam go krzywdzić. Możliwe, że są przyjaciółmi, pomocnikami lub czymś jeszcze innym. Ten idiota pewnie by jeszcze bardziej mnie znienawidził, gdyby się dowiedział kto zabił tę trojkę. Podniosłam się na równe nogi, patrząc na niego moimi martwymi oczami.

- Powiedz tej pchle, że siostra go pozdrawia. - warknęłam i spuściłam głowę. 

Postanowiłam zademonstrować im jak działa szybkie przemieszczanie się. Za mną pojawił się złoty krąg, a przez trzymany łańcuch przez jednego z nich przeszła mała błyskawica. Chłopak szybko zabrał rękę, na co ja zaczęłam się cofać do portalu.

- Czekaj! Co miałaś na myśli mówiąc "siostra"?! - jasnowłosy pobiegł w moją stronę i chciał mnie chwycić, ale moja siła go odepchnęła kilka metrów dalej.

- Ta pchła będzie wiedzieć. Przekaż też krewetce, że ma poprawić kondycję. - mruknęłam, odwracając się do niego tyłem i znikając w portalu, który zniknął zaraz po tym.

Czyli to na pewno był Sinbad. Coraz bardziej przypomina swojego ojca. Pewnie oboje są z niego dumni, skoro ktoś próbuje go chronić, co znaczy, że musiał znaleźć sobie przyjaciół. Cholera, on na prawdę dorósł, choć czasami zachowuje się jak dziecko, strzelając swoje fochy i obrażając się na cały świat. Ciekawe czy nadal taki jest? W końcu minęły lata od naszego ostatniego spotkania i co jeśli się zmienił? Mogłabym to zobaczyć, ale nie chcę naruszać nie proszona jego prywatności i nadal sama siebie przed tym powstrzymuję. Może kiedyś się spotkamy i się tego dowiem, ale na razie pora znaleźć sobie jakieś nowe miejsce.

Chyba jednak jestem uciekinierem, który musi zmieniać co chwilę swoje miejsce, by nie zostać wykrytym.

Wyrzucona |Magi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz